środa, 19 września 2012

Mechanik to Twój wróg






- Dzień dobry. Chciałem się dowiedzieć ile u pana będzie kosztowała wymiana sworznia wahacza w Accencie z 2000 roku?
- Hm..no...e... bo to trzeba zdjąć wahacz, wprasować, potem ustawić geometrię... To będzie, zaraz policzę - cześci 180, robota 200, zbieżność 200... No, jak to wszystko sprawnie pójdzie, to w jakichś 580-600 złotych się zmieścimy.
- Jeden sworzeń tyle u pana kosztuje?
- Proszę pana, tyle kosztuje, bo to jest robota skomplikowana, nie ma gwarancji, że śruby dadzą się łatwo odkręcić, a tak w ogóle tu chodzi o bezpieczeństwo na drodze! Może pan sobie szukać gdzieś taniej, ale to na własne ryzyko, a i tak pan nie znajdze!
   Taką rozmowę telefoniczną przeprowadziłem niedawno z pewnym mechanikiem w Krakowie. Zastanawia mnie, czy gość źle mnie zrozumiał i usłyszał, że mam do wymiany sworzeń w Airbusie A380, czy też facet pomyślał, że właściciel Accenta to ktoś umysłowo chory, lub ktoś, kto wie o autach tyle, że jeżdżą, trują środowisko i grożą śmiercią na każdym kroku, więc można mu wcisnąć każdy kit i na dowolną kwotę podliczyć? Oczywiście, jak można się domyślić, niezwłocznie pojechałem do niego i kazałem mu wymienić wszystkie sworznie, silentbloki i końcówki drążków. Zapłaciłem 12 tysięcy złotych, ale to nie jest ważne - to kwestia bezpieczeństwa! Czuję się bezpieczny, bo przez 2 lata będę spłacał kredyt wzięty na tę naprawę, w związku z czym nie będę miał na paliwo, a w związku z tym nie bedę jeździł, wiec jestem podwójnie bezpieczny. Mój wywód, niestety jest tak samo kretyński, jak wycena i argumenty pana "fachowca". Sworzeń zmieniłem za 100zł gdzie indziej, ale to już nie to samo, tam miałbym takie głębokie poczucie bezpieczeństwa.
  Jednym z wielu powodów tego, że auta jeżdżące po naszych drogach są w takim, a nie innym stanie jest oczywiście głupota właścicieli - tu mam na myśli tych, którzy za ostatnie pieniądze kupują "furę" i kiedy nagle okazuje się, że o dziwo, trzeba czasem coś naprawić,  nastepuje wielka rozpacz. Bo kasy brakło. Nie wspomnę tu o ubezpieczeniu, przeglądzie, wymianie rozrządu i tym podobnych wydatkach. Życie pokazuje, że na oleju można zrobić nawet i 60 tys km, a rozrząd w A6 C4 wytrzymuje do 300 tys km i/lub 17 lat. Potem wymienia się go wraz z całym silnikiem... Stare BMW serii 7 można kupić już za kilka tysięcy złotych, tylko nigdy nie zrozumiem jednego - jeżeli nie stać mnie na utrzymanie "siódemki", dlaczego chcę takie auto, a nie np. Passata B4 z LPG, który jest samochodem znacznie tańszym w eksploatacji i wybierając go, raczej nie będę zmuszony jechać do mechanika z debilnym pytaniem, czy nie ma przypadkiem używanych klocków hamulcowych na przód, bo iskrzy... (autentyk! Byłem świadkiem). Na ładne B4 "ostre szesnastki"pod dyskoteką też polecą, tylko niestety nie takie, co chcą "gangstera". Ale może za to z IQ wyższym o kilka punktów. A i kontroli policyjnych nocą mniej się zaliczy...
   Jest według mnie też inny powód, dla którego wielu kierowców rezygnuje z naprawy auta. Powód ten uwydatnia się w dialogu na początku tekstu - bandyckie, złodziejskie ceny u niektórych mechaników, ich żerowanie na niewiedzy klienta.
   Zanim znalazłem dobrego fachowca, miałem nieraz styczność z różnymi warsztatami zarówno na Śląsku, jak i w Krakowie (tu przede wszystkim). Z obserwacji krakowskich "naprawialni" wyłonił mi się  profil Pana Mechanika Z Miasta Krakowa. Podejrzewam, że podobne cechy znajdziemy też w innych miejscowościach, ale ten wbił mi się w głowę i agresją napełnia.
   Otóż Krakowski Pan Inżynier, to gość około pięćdziesiątki, często ma już następcę - swojego syna, który nie jest jeszcze tak bezwzględny, ma jednak niewiele do gadania. Pan Inżynier Krakowski Mechanik w latach 80-tych naprawiał syreny, fiaty 125p i polonezy, następnie ewoluował i teraz potrafi trochę zrobić przy nowszych samochodach (nieskomplikowanych). Wie, że w ASO drogo, więc często wycenę zaczyna od:"w serwisie to by kosztowało ... a my to zrobimy za...". W takim warsztacie mają też czasem komputer (za podłączenie i diagnozę liczą więcej niż ASO), ale taki sprzet już obsługuje syn.  Ten duet krętaczy wyczuwa laika na kilometr, a na takiego kogoś zazwyczaj czeka. No więc zjawia się "zielony" i mówi, że coś mu stuka pod autem. Filozof zaczyna snuć swoje refleksje od tego, że to może stukać wszystko. Zaczyna mnozyc problemy -  proponuje więc zacząć od rozebrania silnika i sprawdzenia, czy to nie zawór lub panewka, a może sworzeń tłoka, następnie tylne zawieszenie (to nic, że z przodu słychać - przenosi się), a na samym końcu, kiedy rachunek za usługę pozwoli już warsztatowi utrzymać się przez miesiąc, wymienia łącznik stabilizatora za 40 złotych i usterka zostaje naprawiona. Klient odbiera auto w przeświadczeniu, że spotkał znakomitego fachowca, a taki musi sobie policzyć, ponieważ wiedza i doświadczenie kosztuje oraz  ze świadomością, że nie grozi mu ptasia grypa, ani choroba wściekłych krów, bo do końca miesiąca cała rodzina "jedzie" na ziemniakach. Suchych.
   Ja zazwyczaj, po wycenie naprawy i pierwszym szoku, nie przegadywałem  się z takim "cymbałem". Stwierdzałem tylko, że źle trafił i życzyłem powodzenia w dalszym szukaniu frajerów. Ostatnio miałem podobną sytuację z tapicerem na Podgórzu, gdzie uzupełnienie gąbki w fotelu z Berlingo i przeszycie małego przetarcia (łatka w innym kolorze, bo podobnego materiału nie miał) wycenił mi na 300-400 zł (oczywiście w zależności od tego "jak pójdzie"). Powiem tyle - chwila grzebania w internecie i miałem identyczny fotel, w idealnym stanie, za 150 zł z przesyłką. Czasem warto nie dać się "omamić".
   Z przykładów innych (każdy jest trochę frajerem i ja tutaj nie odbiegam od ogółu): potrzebowałem szybko ustawić geometrię w Seicento Sportingu, pojechałem więc do pewnego serwisu Boscha. Bucowaty własciciel - taki właśnie Krakowski Inżynier - wycenił mi robociznę na 130 zł, przy okazji poprosiłem go, by sprawdził, czy dobrze dokręciłem przekładnie kierowniczą do nadwozia i kolumny oraz końcówki drążków do zwrotnicy (sam wymieniałem, a sobie ufam najmniej). Pan się nastękał, ustawił "zbieżność", przyłożył klucz do pieciu śrub i stwierdził, że dokręciłem dobrze, a na koniec, za to sprawdzenie doliczył mi jeszcze 120 zł (słownie sto dwadzieścia zł 00/100 grosza). Łącznie zapłaciłem więc 250 zł za coś, co zrobiłbym w niezłodziejskim warsztacie za 80-100 zł. Takie życie...
   I dziwić się, że auta jeżdżące po polskich drogach to najczęściej rozklekotane złomy? Po wizycie u takiego "specjalisty od drenażu kieszeni", człowiek posiadający ograniczony budżet, dostaje "machanikofobii" i jeździ autem, aż "zdechnie" ono na środku skrzyżowania i ogłosi strajk...

27 komentarzy:

  1. Widzę, że mamy podobny obraz krakowskiego mechanika (jestem z Krakowa). Kilka razy chcieli mnie naciąć, np. na wymianę WSZYSTKICH przewodów hamulcowych, które rzekomo były zardzewiałe do granic możliwości, wycena na 600zł i już można zamawiać części. Zagotowało się we mnie, uciekłem jak najszybciej, pojechałem do swojego znajomego mechanika do Niepołomic i okazało się, że owszem, są zardzewiałe, ale...linki hamulca ręcznego za kwotę 80zł. Od tamtej pory znalazłem JEDEN warsztat, który ustawia mi pełną geometrię za 120zł, JEDEN warsztat specjalizujący się w Fordzie, który nie zdziera i jest naprawdę uczciwy, no i mam swojego mechanika w Niepołomicach. Nigdzie indziej nie jeżdżę bo zwyczajnie boje się oddać samochód jakiemuś baranowi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, jak widać nie jestem osamotniony w moich doznaniach... Z przewodami hamulcowymi najłatwiej kogoś naciągnać - fakt, one czesto korodują i to jest groźne, ale w Twoim przypadku - małe niedopowiedzenie i byś konkretnie zapłacił... "Bo to kwestia bezpieczeństwa!" To tak jakby powiedziano - "zaworki do wymiany", wymieniono wentyle w kołach, a skasowano za remont głowicy ;-) Ale zaworki nowe są? Kłamstwa nie ma...

      Usuń
    2. To naproważ na serwis Forda, bo każdy mechanik na Forda fuka.. Nie da się w Krakowie znaleźć sensownego mechanika.

      Usuń
    3. Oj fuka fuka... Ja również bardzo proszę o namiary na ten dobry serwis forda

      Usuń
  2. Mało tego, jak coś rozwalą w trakcie naprawy, to doliczają do rachunku (panie! bo to już zużyte było, to wymieniliśmy od razu!). A jak się pomylą i założą nie takie amortyzatory i subaru forrester siedzi po wymianie jak golf II po wiejskim tuningu, to też liczą za robociznę (i to 2 razy - za założenie i za ściągnięcie).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli to oni zamawiali amortyzatory (choć to raczej kwestia sprężyn musiała być) - nigdy bym nie zapłacił!

      Usuń
  3. Poza tym można wymienić warsztaty celowo psujące samochód, warsztaty wykorzystujące używane części, warsztaty robiące naprawy bez wcześniejszego uzgodnienia. W naszym pięknym kraju można trafić na wszystko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, żyjemy w Republice Kongo i tu wszystko jest możliwe. Mi dawno, dawno temu znajomy mechanik (już były znajomy) zwinął nawet litr oleju, który został po wymianie, a za który oczywiście zapłaciłem...

      Usuń
  4. Widzisz - u mnie wyglądało to trochę inaczej bo od zawsze unikałem mechaników ale nie dlatego, że uważałem ich za nowe wcielenie przydrożnych zbójów, ale dlatego, że zwyczajnie nie było mnie stać na ich usługi (i nie mówię tu tylko o tych z Krakowa).

    Dużą wagę przywiązywałem do stanu technicznego, ale jeśli już uzbierałem pieniądze np. na nowe bębny do mojego malucha to zbieranie złotówek na ich wymianę zajęłoby mi kolejne 10 lat (czasy technikum i dorabiania na budowach).

    Dlatego też nowe części próbowałem założyć sam - owszem, miałem świadomość, że prawie na pewno założę bębny na lewą stronę (u mnie było to możliwe), a potem odpadnie mi koło i zmuszony będę wpaść do stwórcy na herbatkę i ciasteczka z manny w płonącej kuli zmielonego metalu, która przed wejściem w zakręt była moim maluchem, ale po kilku takich naprawach i wymianach zaczynałem łapać co i jak należy dokręcać.

    Zamiast wydać 80zł na usługę wymiany zabieraków wolałem kupić sobie za to zestaw kluczy oczkowych i zrobić to samemu.

    Dzięki temu mam już dziś własny migomat, kompresor, różne ściągacze i sporo kluczy, a do tego nie dostaję ataku paniki kiedy pomyślę o wymianie uszczelki pod głowicą.

    Boże - z 5 lat temu robiłbym pod siebie kiedy usłyszałbym o wymianie klocków, a teraz wymianę koła dwumasowego traktuję na równi z dolaniem płynu do spryskiwaczy.

    Szkoda, że coraz więcej ludzi nie wierzy w swoje możliwości i nie próbuje się rozwijać.

    Jeśli facet nie potrafi założyć nowych klocków hamulcowych a do młotka zbliża się z patykiem po czym szturcha go żeby upewnić się, że ten aby na pewno go nie ugryzie to boję się pomyśleć co nas czeka za 5-10 lat.

    Sąsiad złapie kapcia to poleci do salonu po nowe auto bo stare się zepsuło ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetnie, jeśli facet potrafi coś przy aucie zrobić, ale są też ludzie stworzeni raczej do innych celów :-) Jeden z członków mojej najbliższej rodziny (nie piszę kto) wyczyścił sobie maskę samochodu zachlapaną smołą z asfaltu, za pomocą brudnej od piasku i błota szmaty. Efekt - smoła wypiaskowana, lakier też!(a taki był ładny, oryginalny, bez rysek!) Tak jak nie od każdej kobiety trzeba wymagać zdolności kulinarnych (są przedstawicielki płci pięknej, których jedynym zadaniem jest np. "wygladać" i od nich nie ma co wymagać umiejętności przygotowania nieprzypalonej herbaty), tak niestety, nie każdy chłop wymieni klocki hamulcowe ;-) Dawno temu było jeszcze inaczej - jak się zepsuło, musiałeś sobie radzić - a teraz samochody są projektowane w taki sposób, by z wymianą żarówki jechac do ASO. I ludzie są coraz bardziej wygodni... Chciałoby Ci się za każdym razem wstawać z kanapy, by zmienić kanał w telewizorze? Takie czasy... Ludzie mają ASO, assistance, gwarancję, tylko jacyś coraz bardziej nieporadni...

      Usuń
    2. A widzisz - ja to postrzegam odrobinę inaczej, bo o ile talent do gotowania w przypadku kobiety jak najbardziej można traktować jako mile widzianą "opcję" o tyle umiejętność posługiwania się młotkiem w przypadku mężczyzny winna być czymś równie elementarnym co oddychanie.

      Mężczyzna to z definicji stworzenie odważne i pewne siebie. Zdeterminowane, nieustępliwe i uparte w dążeniu do celu. Tu właśnie uwydatniają się różnice pomiędzy mężczyzną, a kimś kogo ja określam naukowo za pomocą terminu "rysio" (oczywiście bez uwagi dla Ryszardów - w końcu wszystkie Ryśki to fajne chłopaki).

      Rysio - mimo, że może i sympatyczny i ułożony nigdy nie będzie człowiekiem, który będzie wbijał gwoździe otwartą dłonią a spojrzeniem otwierał kobiece staniki.

      Z resztą co ja będę mówił -> Tutaj już trochę o tym mówiłem:
      http://prentki-blog.pl/chwyc-miecz-i-pokaz-na-ile-cie-stac/

      Usuń
  5. To ja mam historię od pewnego mechanika "od japońców" z Wrocławia. Wstawiłem auto na wymianę oleju i ogólny przegląd pod hasłem "pan zerknie, czy nic mi się nie ma zamiaru urwać w najbliższym czasie". Po 2 godzinach odebrałem telefon, że do wymiany oprócz oleju i filtru oleju jest:
    - filtr paliwa (wymieniony 20000km wcześniej, wg książki ma wytrzymać ponad 100000)
    - filtr powietrza (sam wymieniłem kilka dni wcześniej)
    - płyn chłodniczy
    - i generalnie to całe przednie zawieszenie mi się już tylko na ślinie trzyma i trzeba robić (koszt: około 2000 zł).

    Panu dzwoniącemu powiedziałem, że płyn chłodniczy faktycznie można by wymienić. Wyjaśniłem mu też, że wyjęcie filtru paliwa z mojego auta zajęłoby mu dłużej, niż minęło od kiedy wstawiłem auto (wyjątkowo wrednie zagrzebany) i nie ma opcji, żeby go w jakikolwiek sposób sprawdził i w ogóle filtry są nowe. A na zawieszenie na razie nie mam kasy. Oczywiście, mimo wszystko na fakturze było ładnych parę stówek. :/

    Aha, zawieszenie sprawdziłem u znajomego mechanika w rodzinnej miejscowości i on stwierdził, że wszystko z nim w porządku, on tam nawet luzów nie widzi i jedyne, co by zrobił to ewentualnie z tyłu (!) gumy pod sprężynami zmienił.

    A jak się po fakcie okazało, panowie spece od japońców z Wrocka urwali mi zaczep od filtra powietrza i teraz musi być zamocowany na opasce uciskowej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaciskowej, nie uciskowej rzecz jasna. ;)

      Usuń
  6. I ja mam podobne obawy co do mechaników, co Wy. Generalnie - jak większość - myślę, że są to złodzieje i cwaniacy. Pewnie, że nie wszyscy, ale co z tego? Część lub większość (nie do określenia) pracuje na tą opinię, więc zasłużenie zawód zbiera cięgi. A wydaje mi się, że odsetek cwaniactwa i gburowatości wśród mechaników jest znacznie wyższy niżeliby w wielu innych zawodach.
    Mi w miarę pomogła strona http://dobrymechanik.net . Jest wiele opinii dot. serwisów samochodowych, ja również dodałem swoją po wizycie w "doktóra", zachęcam do udzielania się - ktoś na tym skorzysta, a być może za jakiś czas my sami.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja w sumie staram się jak mogę unikać mechaników, ale taka reakcja alergiczna występuje gdzieś tak od paru lat. Jeszcze powiedzmy z 10 lat temu miałem znajomych i miałem zaufanie. Nie było wrażenia, że ktoś chce mnie wydymać. Często robiliśmy samochód wspólnie w garażu, cena była uczciwa i z chęcią jeszcze czteropaka zostawiałem coby się w pamięci zapisać :)
    Niestety część znajomych wyjechała na zgniły zachód, część przekwalifikowała się na detaliczną sprzedaż pietruszki a ja zacząłem zbierać doświadczenia w przeróżnych warsztatach (w tym ASO...)
    Kilka incydentów skutecznie mnie z tego wyleczyło. Nie było jednej usługi, gdzie "przy okazji" nie spierdzielili czegoś innego (albo dziwnym zbiegiem okoliczności pierdzieliło się tydzień później), a przynajmniej nie zostawili wielkiego tłustego odcisku palca w centralnym miejscu deski rozdzielczej (kurna i to w samochodzie żony - nie jestem w stanie wyobrazić sobie większej zbrodni).
    W każdym razie zmierzam do tego, że "kiedyś to byli mechanicy". A i mleko było lepsze :)
    Pozytyw jest taki, że sam lubię pogrzebać przy mechanice, a jak człowiek się odważy, to okazuje się, że wymiana zawieszenia czy rozrządu jest dość prosta w porównaniu do typowego zadania zlecanego przez kobiety typu: odróżnienie koloru różowego od łososiowego lub co gorsza wydania opinii w którym lepiej wygląda...

    PS Ostatnio nawet straciłem humor na 36 minut, bo okazało się, że uszczelki pod głowicą mojego 23latka jednak nie ma potrzeby wymieniać, a już taki ładny klucz dynamometryczny na allegro wypatrzyłem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W 100 procentach się z Tobą zgadzam. Dla mnie też łatwiej jest wymienić wahacz w samochodzie, niż np. doradzić żonie, czy "ta sukienka jest ładna, czy może tamta będzie lepiej pasowała do czegoś tam...", lub "ta ściana powinna być w takim, czy takim kolorze?"...
      Tylko kiedyś człowiek miał dużo czasu i mógł sobie godzinami grzebać, a teraz...

      Usuń
  8. A jak przyjdzie co do czego, to 75% mechaników nawet filtra oleju nie potrafi dobrze dokręcić. Tak, tak!! Byłem w warsztacie na wymianie oleju, czynność błacha, ale na chodniku tego nie zrobisz. Auto co prawda wredne do wymiany, bo filtr jest w trudno dostepnym miejscu Ave 2.0d4d. Okazalo sie ze mechanik krzywo wkrecil filtr i zaczeło "ciec" (widział Pan? Nowy imbryk a ciece...) Sprawdzam pod domem stan oleju, jakoś tak odruchowo, niby przed 10 min wymieniany ALE..! No i oczywiscie minimum, pod autem plama. Szkoda, bo nowy filtr kosztuje, paliwo kosztuje a takim poje!$%ym mechanikom nic nie zrobisz... Bo zaraz policja i te sprawy...
    Pozdrawiam Piotr

    OdpowiedzUsuń
  9. mnie zawsze zastanawiało, jak człowiek zarabiający 1500-2000 zł na ręke daje sobie radę gdy padnie jakaś część w używanym aucie z silnikiem diesla wziętym na kredyt,gdzie części wynoszą np pompa,wtryskiwacze czy dwu mas 2000zł a robocizna 1000zł lub więcej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też trudno mi to zrozumieć. Pewnie tu jest grunt dla składów części używanych w "bylejakim stanie". Znajomy np. wziął kredyt na naprawę i spłaca... Niestety nie jesteśmy bogatym społeczeństwem i dlatego też często przeraża mnie stan techniczny aut poruszających się po naszych drogach

      Usuń
  10. W pełni się zgadzam z autorem (codziennie czytam bloga :D). Ostatnio jak miałem do wymiany czujnik ABS w golfinie, to niestety ze względu na brak warunków do jakichkolwiek prac przy aucie, musiałem to zlecić jakieś "fachmanowi". W mieście zawołali 100zł "bo zapieczony będzie, bo dużo roboty", pojechałem do mechanika 5km od miasta (przydomowy warsztacik) i zapłaciłem 40zł :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Panowi o czym tu rozmawiać skoro zgłosiłem się do jednego blacharza o wyprostowanie wgiętego plastikowego błotnika w pandzie. I ja jako "25 letni siuch" po prostu oblukał mnie z petem w gębie i wali, że 80 zł, al jak się powołałem na jednego człowieka to zszedł do 40... Błacha sprawa wystarczy kilka śrub odkręcić i walnąć z trzonka. Na pohybel mechanikom i blacharzom :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Do Kolegi z "góry", pytającego o Forda. Jeżdżę do ABC ;-) nigdy nie miałem problemów.

    OdpowiedzUsuń
  13. Pamiętam jeszcze jak jednej znajomej wymienili filtr cząstek stałych.

    W Focusie 1.6 16v z LPG :/

    Zapłaciła chyba 3,5k za to i w końcu po tym jak ją uświadomiliśmy że jej focus to raczej takiego filtra nigdy nie miał, sprawa skończyła się na policji. Szkoda słów.

    OdpowiedzUsuń
  14. Niestety, dobry mechanik na wagę złota - ja po przeprowadzce do Wrocławia przez rok nie wiedziałem gdzie pojechać, raz się dałem naciągnąć (no cóż, moja głupota, nie spytałem wcześniej ile będzie wszystko kosztować) i w końcu zapytałem znajomego. Teraz mam gościa, u którego wymiana zbieżność dwóch osi to koszt 90zł :) Ale ile się najpierw naszukałem wśród znajomych i żaden nie chciał zaryzykować polecenia kogoś... to chyba już świadczy źle o mechanikach.

    OdpowiedzUsuń
  15. Mnie u mechanika najbardziej ciśnienie podnosi tekst: panie,będzie drożej bo zapieczone śruby były.....Jak każdy by zmieniał samochód co dwa,trzy lata, to mechanicy by nie byli potrzebni, większość by naprawiała "świeże" auta? od tego jest mechanik że ma się zająć starszym autem a nie nowym,więc logiczne że w 10letnim aucie, śruba fabrycznie przykręcona może tak łatwo się nieodkręcić

    OdpowiedzUsuń
  16. Może ktoś z czytających (albo i autor bloga) może polecić mechanika z Katowic?
    A jakby znał się na "puntach" to juz wogóle byłoby super...bo póki co średnio trafiam...
    Żeby nie było reklamy dodam mejla: hascov@gmail.com
    pzdr

    OdpowiedzUsuń
  17. to jest wlasnie Polska kraj gdzie kazdy i wszedzie chce Cie zrobic w ciula!
    ostanio kupowalem z wroclawia silnik 1,9dci do laguny 2, sprzedawca zapewnial ze jest to 120KM, spoko kolega wracal z zagranicy to zabral ze soba. jak sie okazalo w serwisie silnik to 107 KM. telefon do faceta, oj przykro mi ale ok oddam pieniadze tylko w pon. zrobie przelew i po sprawie. Dzwonie w pon. to spoko bedzei przelew tylko koszt kuriera sprawdzam, do soboty nie odbieral az sie dodzwonilem i sie dowiedziaelm ze jednak szanowny Pan Wracławian nie dał mi nawet sie do glosu przebic, zaczal gadac ze moge go do sadu podac bo on silnik sprzedal taki jak chcialem a ze inny to nie jego wina!! i tyle pogadane. ludzie sa bezczelni na maxa

    OdpowiedzUsuń

Piszcie, komentujcie, krytykujcie! Główny Urząd Kontroli Publikacji i Widowisk czyta każdy komentarz i publikuje te, które nie godzą w podstawy socjalistycznego państwa ;-)