Pewnego pięknego poranka w maju 1993 roku bramę fabryki w Stuttgarcie opuścił Mercedes W124 E200D w kolorze Antracit Gray. Za kilka dni powędrował on do salonu przy Steinbachjugendstrasse 2 w Hamburgu. Tam, po jakimś czasie, nabył go Alfred von Bombke - lekarz, który pracował w szpitalu odległym o dwieście kilometrów od swojego domu. Potrzebował on w miarę niedrogiego i oszczędnego samochodu, którym codziennie pokona dystans do pracy i z pracy. Klimatyzacji nie chciał - miał na nią uczulenie. Jak łatwo policzyć von Bombke swoją "gwiazdą" przebył do 1998 roku pół miliona kilometrów, a że silnik wybrał niezniszczalny, to jedynym jego kosztem w tym okresie było paliwo i materiały eksploatacyjne. O, przepraszam - w 1996 roku wymieniono podporę wału za 320 marek niemieckich. Z Mercedesa był bardzo zadowolony, ale kiedy w pracy awansował na dyrektora, postanowił zmienić go na nowszy model - W210. Prawdopodobnie jego zadowolenie z marki dosyć szybko zgasło, ale tu nie chodzi o Alfreda, a o jego samochód, więc doktora zostawiam już w spokoju (podobno 4500 marek wydał w serwisie chwilę po wygaśnięciu gwarancji "okulara").
Naszego E200D sprzedano panu Eduardowi Klimaanlage - porządnemu niemieckiemu sprzedawcy samochodów używanych. Na jego placu Mercedes stał może tydzień, po czym został zauważony przez śniadego obywatela Niemiec, niejakiego Kemara Dőnera. Dokładnie takiego czegoś szukał - duży, wygodny i niezniszczalny Mercedes, który nawet po zalaniu baku przepalonym olejem po frytkach z jego Atatűrk Bistro, pojedzie i nie odmówi posłuszeństwa.
Pan Dőner odliczył więc gotówkę i odjechał do domu nowym nabytkiem. Na przebieg nawet nie popatrzył. Nie było dla niego różnicy, czy pięćset, czy piećdziesiąt tysięcy kilometrów. Wiedział, że w rodzinne, dalekie strony limuzyna i tak dojedzie. W pierwszą podróż do Ankary wybrał się z całą gromadką już po tygodniu od zakupu. Trzy tysiące kilometrów w jedną stronę pokonali bez problemu, no, jedyną przygodą był przetarty lewy bok (autobus pod Istanbułem wyprzedzał ich "na czwartego" i troszkę brakło miejsca). Z tymi uszkodzeniami poradził sobie bratanek właściciela, z zawodu murarz, ale na blacharce też się znający. Z lewej Mercedes stracił trochę linię, ale dokładne oko Dőnera zdawało się tego nie zauważać.
Takich wycieczek w rodzinne strony W124 zaliczał około dziesięciu rocznie, co w połączeniu z dojazdami do pracy i na zakupy dawało piękny wynik "na zegarze". Po jedenastu latach od momentu wyprodukawania licznik Mercedesa wyzerował się. Te ostatnie sześć lat użytkowania wiązało się już z poniesieniem kosztów. Zawieszenie nie wytrzymywało bułgarskich, rumuńskich i tureckich dziur, więc kilkakrotnie zostało wymienione, nagar po oleju ze smażenia, osadzony na wtryskach, wymusił ich regenerację. Parę innych drobnych usterek skłoniłoTurka do sprzedaży "gwiazdy". Oddał ją oczywiście do zaprzyjaźnionego komisu "Tarkan Autohaus". Tam właściciel "salonu" zmuszony był niestety do korekty przebiegu - do przodu. Żaden Polak, ani Ukrainiec nie uwierzy przecież, że piętnaście tysięcy kilometrów, które aktualnie widniało na liczniku, ma jakiś związek z prawdą, a gdyby ktoś zorientował się, że to jest stan już po milionie - szanse na sprzedaż (nawet na wschód) byłyby prawie zerowe. Tak więc nasz E200D, za pomocą śrubokręta, zdążył w ciągu godziny przejechać dodatkowe dwieście siedemdziesiąt tysięcy kilometrów. Okazyjna cena i wielki napis "Unfallfrei", w ciągu minuty od wystawienia do sprzedaży, przyciągnęły uwagę "polującego" na coś tego typu Heńka Importera - potomka słynnego rodu Importerów z Wielkopolski. On właśnie szukał czegoś takiego "pod klienta". Znalazł! Zapakował na lawetę, zapłacił i ruszył w drogę. W Zgorzelcu skalibrował tylko licznik, tak, by spełniał on Polską Normę PN/160000.
Wspomniany wcześniej klient to Kazimierz Złotówa - taryfiarz z dziada pradziada, aczkolwiek doświadczenie "za kółkiem" zdobywał do chwili przejścia na emeryturę, w mundurze, prowadząc milicyjną Nysę 521. Kiedy zobaczył, co przyjechało do niego z Rzeszy, nie zastanawiał się ani minuty. Takie auto, z takim przebiegiem zapowiadało falę samobójstw na postoju. Ładne, niezniszczone fotele postanowił zachować dla przyszłego właściciela i zarzucił na nie, towarzyszące mu od Wołgi, przez Poloneza, aż do teraz pokrowce z baraniego futra. Miękka wełna sprawiała, że Kazimierz czuł się w swoim "zakładzie pracy" jak w domu, a że dzieci już dorosłe i trzeba było pomóc im finansowo przy budowie, Kazek spędzał w "taryfie" więcej czasu niż z rodziną. W efekcie tego po ośmiu latach na zegarze w Mercedesie pojawiło się siedemset tysięcy kilometrów "z haczykiem". Czas na zmianę nadszedł. Zmiana pojazdu poprzedzona była oczywiście wizytą u Tadka Imadlarza, kolegi, który potrafił zrobić wszystko - od skonstruowania traktorka do koszenia trawy, po używanie tegoż włącznie (tylko on potrafił tak nim kosić, by trawnik był przycięty, a nie zaorany pod zasiew nowej trawy). Tadek wcisnął swój magiczny śrubokręt marki DeLoren w licznik i kiedy udało mu się już cofnąć w czasie o cztery lata, coś tam chrupnęło, wysypały się plastiki i Mercedes został zawieszony w czasoprzestrzeni z przebiegiem czterysta trzynaście tysięcy. Czas dla niego zatrzymał się w tym momencie - i ani drgnął! Nie drgnął też już nigdy więcej obrotomierz i prędkościomierz.
Biedny W124 przeszedł następnie przez kolejne ręce - Tomka Co Mama Po Nim Krzyczała. Kupił sobie chłopina od Złotówy auto i chciał go odrestaurować, ale mama nie była zachwycona zakupem i wymusiła na Tomku pozbycie się "gwiazdy". Po trzech tygodniach nalegania udało się jej osiągnąć cel. Mercedes trafił w moje ręce. I tu historia się urywa...
Ta długawa opowiastka mogła się wydarzyć w rzeczywistości. Jest nawet dość duże prawdopodobieństwo, że pod zmienionymi imionami i w innych położeniach geograficznych miała miejsce. Taką lub podobną historię ma znaczna część naszych "igiełek" przemierzających polskie drogi na wstecznym. Jednak najzabawniejsze jest to, że Jedynie Słuszna Historia samochodu sprowadzonego do Polski, historia także spełniająca Polską Normę jest krótka i treściwa. Polacy nie wierzą w jakieś miliony kilometrów, w jakichś Turków, co to najpierw na nas najeżdżali, a teraz nam auta chcą sprzedawać. Historia dziewiętnastoletniego Mercedesa W124 E200D, według PN/1989-2012, zamyka się w kilku zdaniach: w Niemczech jeden właściciel - lekarz, w Polsce jeden właściciel - starszy pan, emeryt, który jeździł tylko na działkę. Oryginalny przebieg - dwieście dwadzieścia pięć tysięcy kilometrów! Mega okazja!
I tego się trzymajmy!
http://moto.allegro.pl/mercedes-benz-190-dla-kolekcjonera-maly-przebieg-i2674775321.html
OdpowiedzUsuńDla "kolekcjonera"! Koronny dowód na autentyczność wpisu.
http://vin-decoder.pl/WDB2010241A668454 :)
UsuńHmm, na zdjęciach brakuje więc szyberdachu, haku i świateł p.mglielnych ;>
UsuńZwróć uwagę że pisze tam przybliżony wynik, sprawdziłem dwa samochody tym dekoderem jeden który pisało że poprawnie rozkodowano zgadzał się identycznie, drugi który od nowości jest u nas prosto z salonu nie zgadza się kolor, oraz moc silnika.
UsuńPewnie że nie będzie się zgadzać, vin jest po przeszczepie. ;)
UsuńNorma PN160000 - po prostu hit. Myślę, że to najbardziej przestrzegana norma w Polsce:)
OdpowiedzUsuńCiekawa i jakże prawdopodobna historia. Dodam jeszcze od siebie że w miejsce MB W124 można z powodzeniem wstawić passata b4,5,6, mondeo mk4, audi c5,6 etc. etc.
OdpowiedzUsuńCzas zacząć myśleć moi drodzy :)
Chyba najlepszy wpis jak do tej pory!
OdpowiedzUsuńPolska Norma - padłem!
OdpowiedzUsuńSuper wpis. Czekamy na więcej!
W moim S 124 benzyna przebieg od sprowadzenia spadł o 350 tysięcy. Wiedziałem ile miał w niemcowni :-). Wiedziałem jaki ma przebieg nakręcono u nas i taki sobie ustawiłem, bo auto ma u mnie dożywocie.....700 tysi z kawałkiem.
OdpowiedzUsuńsuper wpis - cała prawda :)
OdpowiedzUsuńSteinbachjugendstrasse
OdpowiedzUsuńJebłem
Mocny wpis Panie, mocny, szkoda tylko, że tak prawdziwy wbrew tytułowi...
Pozwolę sobie mieć jedno drobne zastrzeżenie - ten konkretny Mercedes nie ma skórzanej tapicerki, a MB-Tex, czyli odmiana skaju. Artykuł jak zwykle na świetnym poziomie, pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńZgadzam się. To jest MB-Tex.
Usuńmoże być nawet MB-goreTEX ważne że gwiazda na masce
OdpowiedzUsuńhaha, ten link z 1 posta mnie rozbił totalnie, 21 letnia gwiazda z przebiegiem 30tysKM:P
OdpowiedzUsuńArtykuł mocny i rzeczywisty aczkolwiek wydaje mi się, że coś typu mondeo mk4, passat B6 nie dojezdzi 1mln km na 1 silniku.
Pozdrawiam
Niestety norma PN160000 to w 100% rzeczywistość...Ludzie sami chcą siebie oszukać, kupując "okazję" diesla w kombi od starszego pana. Niedawno próbowałem sprzedać Vito z 2004roku z przebiegiem 425tys. km. Przez 2 tyg ani jednego telefonu. W końcu auto z czystym sumieniem sprzedałem znajomemu. Do tej pory jeździ i jest zadowolony.
OdpowiedzUsuńi znów musiałem sięgnąć po płyny by uzupełnić elektrolity w organizmie, bo groziło mi odwodnienie przez otwarte oczodoły ha ha ha, a Polska Norma zmusiłą mnie do zaprzestania czytania, zalało mi klawiaturę ;-)))))))))))))))
OdpowiedzUsuńbez gwiazdy nie ma jazdy, świetny tekst
OdpowiedzUsuńDzień bez czytania nowego wpisu na tym bloku zawsze jest dniem smutnym. Uwielbiam tego bloga! Tak trzymać!
OdpowiedzUsuńCała prawda... Sam mam od nowości paska B5 z 97 roku. Benzyna 1.6,bo praktycznie całe życie w garażu(użytkuję firmowe klekoty),więc starczy.Przebieg 225tysi.Auto jeździ tylko na wakacje i czasami w weekend.Środek nówka,zawieszenie nie ruszane i jest ok.Wymienione niedawno amory,a tak to tylko eksploatacja-olej i raz na kilka lat klocki.Więc się kutwa pytam jak to jest możliwe,że szlachetne TeDeI nastoletnie mają na blacie 179? Ulubiona liczba turków(celowo z małej).Możliwośc jest jedna-głupota narodu by nie powiedieć łatwowierność.Dodam,że moje firmowe skody latają w dwa lata 120tys i to tylko po wielkopolsce.Obecnie kończę już drugą 1.6TDI CR z DPFem i szału nima,awarii specjalnie też jakoś nie.Ale polecić nie mogę. Autorowi bloga gratki i śledzę nowe wpisy.
OdpowiedzUsuńtia... te przebiegi jakie ludzie sobie wymarzą to śmiech w biały dzień... jakiś czas temu szukałem autka i bardzo często były sytuacje typu:
OdpowiedzUsuńna liczniku ok 200tyś km, a kierownica zjechana jak by ją ktoś papierem ściernym kręcił, nie mówiąc o wysiedzianych fotelach... jak się zapytałem ile naprawde auto ma przebiegu, to się obraził ;) a najlepsze że byłem gotów kupić od ręki bo pasowało mi zajebiście...
A najbardziej mi się podoba to, że te artykuły pisze osoba, która zajmuje się skupem wszelakiego złomu i odsprzedawaniem go dalej. Średnio wierzę w uczciwość tego gościa
OdpowiedzUsuńOglądałem jakiś czas temu małe VS. 2 mercedesów , był to program na TVN turbo, porównywali mercedesa wyżej wymienionego z jednym z nowszych, chodziło o komfort jazdy. Wynik okazał się taki że w starym "mietku" mniej trzęsło niż w nowym. Panowie polecali aby po zakup starej gwiazdy udać się do Niemiec bo w Polsce to tylko stare trupy jeżdżą i tak sobie myślę jaka jest szansa, że kupie faktycznie jakiegoś fajnego miecia a nie trupa który mi rozpadnie się zanim dojadę do Polski.. Po przeczytaniu tego artykułu chyba złudzenia prysły:)
OdpowiedzUsuńW Niemczech da się znaleźć idealny egzemplarz, ale trzeba sobie na to przeznaczyć duużo pieniędzy. Nikt nie odda w124 w świetnym stanie za śmieszne pieniądze.
Usuńpopatrzcie na mobile.de - tanio to sprzedają auta z 300 000 km przebigu...za 2 miechy te auta będą w najjasniejszej IV RP z przebiegiem PN 120000 lub PN160000
OdpowiedzUsuńJa bym się nie śmiał ze śmiesznych przebiegów w starych autach, w pracy mam
OdpowiedzUsuńC220 1994 z przebiegiem 26tyś
CLS 2001 z przebiegiem 5tyś
A4 1999 z przebiegiem 19tyś
i pare innych fajnych aut starszych młodszych z przebiegami kościelnymi,
tylko mój pracodawca jest czołówce polskich mln, to może dlatego.... :)