Jeśli sprzedajesz auto - zadzwoń! Tel. 792-694-584
piątek, 21 września 2012
Czy "okazje" istnieją?
Nie istnieją. I na tym powinienem zakończyć pisanie na dzisiaj, ale pewnie wielu z Was się ze mną nie zgodzi. Kiedyś przeczytałem na jakimś forum tekst sfrustrowanego poszukiwacza szczęścia, który chyba już roczną pensję wydał na zwiedzanie kraju i nawet to go jeszcze nie zniechęciło; sformułowanie brzmiało mniej więcej tak: "każdy ma prawo do szukania okazji". Trudno się z tym nie zgodzić, bo przecież każdy takie prawo posiada, ale o głupszy tekst też niełatwo. A szukaj sobie! Za jakiś czas będziesz miał okazję nie mieć już pieniędzy na auto, bo wszystkie wydasz na te podróże tropem "najtańszych na Allegro". Jak to jest z tymi niskimi cenami?
Wyniki badań Mojego Subiektywnego Ośrodka Badań Opinii Publicznej pokazują, że 99 procent ludzi szuka aut w serwisach ogłoszeniowych, ustawiając sortowanie wyników od najniższej ceny. Sam tak często robię. I co się nam ukazuje na pierwszych pozycjach? Otóż kilka najtańszych to oferty typu "podana kwota jest ceną alternatora" - te odrzucamy, bo na alternatorze daleko nie pojedziemy. Następnie mamy kilka wraków po wypadku i adnotację - "karoseria z papierami" - to również się skreśla (w koncu szukamy fury "bez rysek i wgnieceń", a jak tu samą "budą" na sumę podjechać?). Po tym następuje czas dla Wielkiej Brytanii, Takim "wynalazkiem" trudno się wyprzedza, lewa ręka za słaba, by biegi zmieniać, nie ten prestiż (jeszcze sąsiad pomyśli, że prosto ze zmywaka wracamy...), no i z rejestracją może nie pójść łatwo. Ale zaraz po "angolach" i świeżo sprowadzonych z Niemiec od dziadka (do rejestracji i zakupu na umowę z wirtualnym niemieckim właścicielem), oczom naszym ukazują się nagłówki - "idealny!!! okazja!!!", "bezwypadek!!! tanio!!!". I tu się zatrzymujemy. Patrzymy na blachy - polskie! Tętno przyspiesza, ciśnienie wzrasta niebezpiecznie do wartości "okołoeksplozyjnych"... już nawet nie czytamy tekstu ze zrozumieniem, my juz wiemy, że to będzie to! Dzwonimy. Głos w słuchawce duka nam, że uszczelka pod głowicą coś tam, a tak właściwie to głowica zdemontowana. Otrzymujemy pierwszy kubeł zimnej wody na łeb. Jak to głowica do roboty? Przecież to auto jest już droższe od spinki do tapicerki z pierwszej aukcj! To, to nie jedzie?! On chyba zwariował! Szukamy dalej. Jest jakiś troszkę droższy, zdjęcia takie dziwne, jakby z kilometra robione, trochę rozmyte, ale może warto...Dzwonimy. Bucowaty koleś po drugiej stronie mówi: "lać i jeździć, nic nie stuka, nic nie puka, ja go nigdy nie rozbiłem" (tak na marginesie - ta odpowiedź na pytanie o bezwypadkowość zawsze kładzie mnie na łopatki. Toż to jest powiedziane wprost - "w**bałem się kiedyś w ulepa otynkowanego bardziej niż teściowa i musze go pchnąc dalej, bo się na spawach rozchodzi"). Po tej litanii, tym miodzie dla naszych spragnionych słuchania bredni uszu, umawiamy się z panem i jedziemy kupować "igłę za grosze". I tu mamy dwa możliwe scenariusze:
Scenariusz nr 1
Nasza wiedza teoretyczna o samochodach = wiedzy praktycznej, a to = zero. Wtedy na miejscu słuchamy cwaniaczka cisnącego nam kit i łykamy wszystko, co powie. Płacimy i wracamy nowym nabytkiem do domu. Zdarza się, że takie auto czasem nawet nie zepsuje się nam już w drodze powrotnej. Chwalimy się sąsiadowi, jakie to szczęście nas spotkało, a ten zazdrosnym okiem ogląda i .. zazdrość mija mu w tempie TGV, bo zauważa, że ...
Scenriusz nr 2
Znamy się trochę, lecz wymagamy okazji, tzn ideału w cenie surowca wtórnego. Przejeżdżamy te 100, 200, 500 kilometrów i ... w miarę zbliżania się do obiektu westchnień obraz się nam wyostrza. Teraz już wiemy, że zdjęcia robione z lotu ptaka, chyba miały jakiś cel. Okazuje się, że nawet laik może dostrzec pękająca, centymetrową warstwę szpachli, że pod autem kałuża oleju, każda opona z innej parafii, progi się utleniły i tak bez końca można by wyliczać. W duchu przeklinamy gnoja, który nam zafundował wycieczkę na nasz koszt i w zalezności od szerokości jego karku, może mu coś przygadamy, postraszymy. Ale efekt końcowy jest jeden - wydana kasa na paliwo, stracony czas.
Scenariusz numer 2 najczęściej powtarza się do bólu, do ostatniej złotówki w portfelu. I rzadko ktoś zda sobie sprawę, że przejeżdżone pieniądze mógłby dołożyć do egzemplarza trochę droższego i być może miałby już całkiem znośny samochód, od dawna pod domem.
Okazji nie ma. To znaczy, może trafia się jeden na sto tysięcy samochodów, który można uznać za tani i idealny. W Lotto też przecież ludzie wygrywają, czemu więc nie szukać, skoro "każdy ma prawo..."
Często mam samochody tanie ( takie najbardziej lubię, bo z nimi mozna sobie pogrzebać w garażu, mogę pojechac na zakupy, nie zamknąć drzwi, z siatkami wrócić na parking i samochód dalej stoi.. same plusy) i uwierzcie mi, że o te "najtańsze na Allergo" jest najwięcej telefonów. Dzwonią głównie ludzie, którzy z treści ogłoszenia przeczytali tylko cenę. Ci, którzy chociaż słuchają co do nich mówię, zawiedzeni są już po minucie rozmowy, oni tylko zużywają mi baterię w telefonie. Najgorzej jest, kiedy klient nie czyta ze zrozumieniem i nie słucha, co się do niego rozmawia. Wtedy przyjeżdża oglądać i każdy z nas traci swój czas. On na dojazd, ja na pokazywanie (nie dopuszczam jednak nigdy do sytuacji, by po tanie auto jechał ktoś z daleka. Wolę poczekac na klienta z okolicy. Zdarzyło mi się kilka razy, że ktoś miał 300, 500 kilometrów i upierał się, że on chce, a z rozmowy wnioskowałem, że wzajemne zrozumienie, co do stanu auta nie występuje, wtedy pan słyszał w końcu ode mnie, że "to auto jest chu#owe!"... i miałem spokój).
Każdy pojazd wystwiony w niskiej cenie musi mieć jakiś malutki sekret! Pamiętajcie o tym. Nie oczekujcie ideału za darmo. To niemożliwe. Spośród samochodów niedrogich trzeba wybrać ten, w którym naprawy wymaga jak najmniej mechanizmów. Jeśli stuka zawieszenie - świetnie! W większości popularnych aut koszt naprawy nie jest wysoki. Porysowana, powgniatana karoseria, drobna korozja - nie jest źle! Zapomnijmy o walorach estetycznych - szukamy taniego, a nie nowego! Okazja będzie wtedy, kiedy takie "najtańsze z Allegro", po doprowadzeniu do stanu używalności nie przewyższy ceną egzemplarzy najdroższych, a zaletą kupna auta z pierwszych stron posortowanej listy wyszukiwania, jest rozłożenie na raty końcowej kwoty, jaką będzie ono nas kosztowało (najpierw zakup i najbardziej niezbędne naprawy, kolejne wydatki na później, kiedy będą luźne pieniądze w budżecie domowym).
I pamietaj że:
Jeśli ktoś sprzedaje tanio auto, które kupił niedawno i twierdzi przy tym, że dostał służbowe, to już wiedz, że nie jest dobrze...
Jeśli ktoś Ci mówi, że sprzedaje, bo wyjeżdża do pracy za granicę, to już wiedz, że coś się dzieje...
Jeśli ktoś sprzedaje tanio Sharana, tłumacząc, że zmienia na autobus, bo się mu rodzina powiększyła, to już wiedz, że coś się dzieje...
Jeśli szukasz czarnego E36 i dzwonisz po "ideała" za dwa tysiące złotych , to wiedz, że się diabeł Tobą już interesuje...
P.S.
Na koniec rozmowa telefoniczna, która utkwiła mi w pamięci (dzwoniącemu niewątpliwie też)
Czarne BMW 325TDS z 1995 roku - nowa pompa wtryskowa, silnik super, klima OK, wnętrze super, rdza, zawieszenie stuka. Wystwiony o 1000 zł taniej niż rozbite i niejeżdżące, z odpowiednim opisem. Setny telefon tego dnia. Dziewięćdziesiąt dziewięć razy tłumaczyłem, że o nowe trzeba w salonie pytać i że jak sama cena wskazuje, to auto WYMAGA wkładu finansowego. Przy tej romowie coś już we mnie pękło. Dzwoni jakiś koleś i głosem anemicznego kastrata sylabizuje:
- Ja w sprawie BMW. Bo jak tak patrzę na ten tylny zderzak, to on jest taki, jakby niespasowany troszkę. Czy to auto aby nie było bite z tyłu?
Nie wytrzymałem. Krzyczę:
- Czy ty chłopie wiesz po co k#rwa dzwonisz?! Jak nie, to ci powiem - ty pytasz o BMW E36 z 95 roku, tańsze od niejeżdżących!!! To auto było bite z przodu, było bite z boku, z drugiego boku, było bite z tyłu i WSZĘDZIE BYŁO BITE!!! A może akurat z tyłu było bite najmniej!!! Nie wiem! Nawet nie patrzyłem, bo mam to serdecznie w d#pie!!! A jak chcesz niebite to sobie dowrzucaj jeszcze do swojej świnki-skarbonki trzy razy tyle pieniążków i wtedy szukaj! I nie truj mi d#py!!!
Koleżka się rozłączył. Obraził się. Smutek przepełnił mą duszę, bo wiedziałem, że nie dotało do niego nic z mojego przekazu, nie zrozumiał że błądzi. On pomyślał (i trudno się z nim nie zgodzić), że z takim chamem jak ja, nie chce mieć do czyniena.
User b-w - dzięki za podrzucenie "motywu"
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
aaaaa dlaczego nie pisales bloga wczesniej!? Moze wtedy nie udupiłbym 10 tysi w B5 (typowa okazja 30% taniej niz inne w tym roczniku) w ktorym wymienilem juz chyba wszystko. Na szczescie zalozylem gaz, odrobilem troche straconych pieniedzy na zaoszczedzonej benzynie i przymierzam sie do zmiany.
OdpowiedzUsuńFajnie byloby poczytac na co zwrocic uwage w czasie probnej jazdy kupowanym samochodem. Na pewno masz jakies sprawdzone metody, testy na szybkie, pobiezne sprawdzenie ukladu napędowego i hamulcowego. Na co zwrocic uwage? Itp itd.
Odnosnie stanu zewnetrznego, ogledzin silnika i podwozia to nie ma problemu bo informacji na ten temat jest masa, ale odnosnie jazdy probnej to ciezko cos znalezc.
Ale wiedz, że jak kupisz "nowy" tzn inny, to znów loteria i uj wie co się posypie, będzie wymagało wymiany. Ja już 2gi rok jeżdżę Astrą II i nie planuję jej zmieniać jeszcze przez jakiś czas, bo wiem co w niej wymieniłem i co jeszcze muszę wymienić. Jak kupię inny, to znów od początku rozrząd itp... Skoro piszesz, że powymieniałeś już prawie wszystko to dobrze. Przynajmniej wiesz na czym stoisz.
UsuńJest troche racji w tym co piszesz. Tylko ze ja zrobilem taki "myk", ze wymienialem czesci na najtansze zamienniki jakie sie tylko dalo kupic. Zrobilem 30tys km, i juz np przednie zawieszenie zaczyna sie na nowo tluc. Kolo masowe zaczyna szarpac i no ogolnie juz mi sie znudzilo to auto :)
UsuńBedzie loteria, zgadzam sie :) Ale do nowego auta zawsze chetniej sie dokłada :)
tekst mistrzostwo, tak właśnie dokładnie jest:)
OdpowiedzUsuńJak zwykle miałem super lekturę przy śniadaniu w pracy.
OdpowiedzUsuńKiedyś wymyśliłem sobie, żeby szukając starszego taniego auta brać pod uwagę
głównie ogłoszenia z podanymi DUŻYMI przebiegami, tak od 250 tys. w górę. Założyłem sobie, że jak ktoś podaje w ogłoszeniu duży przebieg, to osoba jest uczciwa i jest szansa na kupno w miarę przyzwoitego auta. Niestety cudów nie ma.
Niezależnie od tego co napisane było w ogłoszeniu, zawsze wyznacznikiem stanu auta była cena. Inaczej mówiąc tanie auta, to były i zawsze będą złomy.
I jeszcze jedna obserwacja. Niezależnie od tego ile pieniędzy przeznaczymy
na auto, gdybyśmy mieli odrobinę więcej, dało by się kupić furę o niebo lepszą.
Zawsze brakuje tych paru złotych do pełni szczęścia...
Świetny tekst, jak zwykle zresztą ;) Przychylam się do sugestii/prośby Bartka. To bardzo dobry pomysł ;)
OdpowiedzUsuńTo oczywiste, że jak ktoś sprzedaje starsze, zadbane i doinwestowane auto to chce dostać więcej, bo on co roku na nie kilka kpln wydaje. Najgorzej to kupić auto, niby niezawodne, takie co lata jeździ i nic nie trzeba robić. Zazwyczaj zaraz po kupnie trzeba robić wszsystko, czego nie zrobił poprzedni właściciel :)
OdpowiedzUsuńDokładnie. Tak samo jak się kupuje autko kilkuletnie z przebiegiem rzędu 70000. Masz pewność, że jeszcze ma oryginalne części, które trzeba będzie za kilka tys km wymienić (Paski rozrządu, pompa wodna, zawieszenie itp)
Usuńzgazam się z bartkiem, prosimy o tekst o jeździe próbnej
OdpowiedzUsuńOkazje istnieją, oczywiście że są, tyle że nie na allegro i nie u handlarza. Okazje się kupuje po znajomości, bo nikt nie jest tak głupi by wystawiać nietypowy samochód na aukcji. Przykład - Citroen Saxo 1.0 około 10 lat z przebiegiem 8000 km. Garażowany, jak z salonu. Od starszej pani, która jeździła nim na działkę i tylko tyle. Widziałem taki i poszedł po znajomości bardzo szybko. Takich pereł na aukcjach nie ma.
OdpowiedzUsuńtylko kto przy zdrowych zmysłach chce jeździć autem o osiągach motoroweru? No i sam nie wiem co lepsze 8000km - czyli auto zastane czy 180000km - podejrzewam ze przy 8000km koszty wymian/napraw będą podobne
OdpowiedzUsuńWbrew pozorom nie każdy ma 20 lat i chce mieć 200 KM pod maską. Niektórzy szukają np. taniego samochodu na dojazdy do pracy, który ma mało palić i tyle. Reszta nie ma większego znaczenia. A auto było normalnie serwisowane, z przeglądami, nie opuszczony tylko rzadko jeżdżone. W każdym razie takie samochody tylko po znajomości.
OdpowiedzUsuńnie chodzi o wiek tylko o pasję
UsuńOkazje się trafiają, ale zależy komu :) Ja pracuję w ASO, zajmuję się używkami. Zdarzają się klienici, którzy kupili nowy samochód, pojeżdżą 3 lata, serwisują na bieżąco - tzw. "wierni" (na wymianę żarówki też do ASO), po czym wychodzi nowy model i oddają dotychczasowy za 75% tego, co mogliby dostać na otomoto. Z wielką chęcią sprzedaję dalej takie samochody, używając bez skrupułów argumentu "okazja" - aczkolwiek nie w kwetii ceny. Po prostu, dla mnie DOBRY samochód uzywany to okazja :)
OdpowiedzUsuńJa też dokładnie w ten sposób rozumiem pojęcie "okazja". Jest to dla mnie samochód w idealnym stanie, z pełną historią. I takie okazje się się zdarzają, aczkolwiek nie idą nigdy w parze z niską ceną.
UsuńZ drugiej strony cena też nie jest wyznacznikiem i drogie super igły to czasem trupy na które ktoś szuka jelenia, bo jak wysoka cena to musi być dobry... Tak więc trzeba uważać i sprawdzać auto niezależnie czy jego cena jest wysoka czy niska w stosunku do innych.
OdpowiedzUsuńTanio to mozna kupić auto z GB lub USA:) nawet w dobrym stanie technicznym, bo ma nietypowe części.
OdpowiedzUsuńZawsze chytry 2x traci:P
Kupując z GB (tu mieszkam kilka lat) masz pewność, że nie było mocno bite. Takie auta się tu złomuje. Drogi są o wiele lepsze niż w Niemczech. Masz pewność, że nic nie stuka w aucie. Ja mam samochód z 2000 roku, kupiłem za "grosze", ma 80000 mil i jeszcze oryginalne zawieszenie. Nie wymieniam, bo na ostatnich badaniach wykazało mi, że jeszcze ma 75% sprawności.
UsuńCzyli jeśli ktoś szuka auta na części to polecam angola. (o ile nie szuka lamp przednich czy kokpitu)
Hahaha...o stary kocham czytać Twoje teksty! Masz super poczucie hu, takie lubię :D coś podobnego w stylu pisania do zlomnik.pl Najlepszy jest fakt, że spotkałem się nie raz z identycznymi sytuacjami (szczególnie teksty o typach klientów). No i wielki + za miłość do GTV (to moje niespełnione marzenie) ;)...pozdrawiam - szczęśliwy właściciel Vectry DTI na łańcuchu :D
OdpowiedzUsuńehh, szkoda tylko, że chcąc nawet dać 30-40% powyżej ceny rynkowej, nie jestem w stanie kupić auta z udokumentowanym przebiegiem i większymi naprawami (diesel 8-12lat).
OdpowiedzUsuńLudzie myślą, że jak auto jedzie prosto i nic nie stuka to znaczy, że mają egzemplarz w idealnym stanie i dają zaporowe ceny, dlatego osobiście skupiam się na ofertach ze środka bądź nieco poniżej, bo jak sam dołożę trochę do auta to przynajmniej będę wiedział co mam, a tak tylko przepłacę za coś, co dobre i tak nie jest :P
A kto w 12 letnim aucie ma udokumentowany przebieg? Oszust albo FIRMA :) Przecież każdy jeździ do ASO i dokumentuje przebiegi w STARYCH autach - ale się uśmiałem
UsuńDokładnie tak jest jak opisujesz, się uśmiałem, treść z ogłoszeń można podzielić na poszczególne działy,pierwszy: cena za część,mimo że na zdjęciu widać cały samochód, drugi: auto zdekompletowane,trzeci: auta uderzone(po wypadku) w całości lub na części, przechodzimy dalej,czwarty dział: cena przyzwoita lecz po powiększeniu zdjęć wynalazka okazuje się piękny "anglik" z niego, potem w piątym dziale: możemy wreszcie ujrzeć nasze "zmęczone" od dziurawych dróg ulepy ,które zachodnie kraje widziały 5-10 lat temu, w szóstym, okazują się przed oczami "ideały" sprowadzone kilka godzin temu za granicy do 200 tys. przebiegu,które wyglądają jak nówki z salonu tak się świecą,oczywiście od "handlarza", w siódmym dziale (patrz szósty) podobnie tylko z silnikami diesla do 200tys. przebiegu, dotarliśmy do ósmego: tam znajdziemy rodzime rodzynki z małym przebiegiem lecz wyposażeniem godnym aut PRLu z szybami na korbkę czyli "auto z polskiego salonu" z jednym właścicielem od nowości na które zbierał kilka ładnych lat, gdzie już niestarczyło złotówek u dilera na dodatkowe wyposażenie tego auta, w dziale dziewiątym, znajdziemy samochody niby nowe ale z małym przebiegiem z trzema zerami przeważnie tylko, sprzedają je firmy dilerskie gdzie użytkował to auto tylko jeden pracownik w weekendy lub służyło jako auto testowe przed kupnem, cena niby dużo mniejsza od "salonówki" ale z dużym ryzykiem czy aby to auto miało naprawdę fabryczną powłokę lakierniczą od nowości czy podczas transportu gdzieś ona niezostała uszkodzona, w ostatnim dziale czyli dziesiątym, odnajdziemy auta już nowe z zerowym przebiegiem z wyposażeniem do uzgodnienia za dodatkową opłatą jak i wersją silnikową czyli ogłoszenia z polskich salonów.
OdpowiedzUsuńJa dziś dzwoniłem do pewnego Pana odnośnie samochodu:
OdpowiedzUsuń- "A jak z tym kołem dwumasowym w tym samochodzie, coś tam było grzebane?"
- "Panie, ja zimówki założyłem w zeszłym roku i do tej pory mam święty spokój..."
- "Dobrze... to ja się do Pana jeszcze odezwę... do widzenia..."
Dlaczego zrezygnowałeś? Nie każdy musi wiedzieć... Pewno kupisz od oblatanego handlarza który wszystko ładnie Ci opowie:)
UsuńA co powiesz o autach, które ktoś wystawia na zamianę? czy to mina?
OdpowiedzUsuńjak nie mam okazji ? są i to wielkie !!! kupno pojazdu sześcio kołowego który jest na starcie jakieś 1000 euro tańszy nówka nie śmigana ;-) po pięciu latach eksploatacji jest jakieś 5000 euro droższy od nieokazji, ale co tam na początku było fajnie ha ha ha ;-)
OdpowiedzUsuńCo? Że ja? Coś komuś? O nie nie, co złego to nie my! :)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze drodzy koledzy i koleżanki dostosować wymagania do posiadanego budżetu, zarówno przy zakupie jak i ewentualnych późniejszych naprawach.
Wow, czytam i szok, ale to prawda, a ludzie nie wierzą!!
OdpowiedzUsuńSam przeżyłem cos podobnego, Auta szukałem prawei 2 miesiące, zawsze za dużo widziałem, a potem postawiłem sobie jeden warunek, stan, nie patrzyłem na przebiegi i wogóle, uważam że szybe przednią można jak najbardziej wymienić, na światłach na lodzie wpaść na inne auto, takie jest zycie, no i zakłądałem że jak siękupuje auto to aby jeździć a nie stawiać w garażu więc km napewno będą.
Celowałem w ogłoszenia prywatne, i tak trafiłem do handlarza, no ale suma sumarum auto mi się spodobało (raptem 4 letnie), ale dla pewności jak mi wstawiał kit o przebiegu wziąłem niby książkę serwisową i przy kolesiu przedzwoniłem do dealera, (książka notabene była prawdziwa)do holandii, i udało mi się wyciagnąć, że ostatni przegląd nie wbity itd uciekło jakieś 30 tys. km , jak handlarz zobaczył to co robię najpierw zrobił oczy jak 5 zł, a potem jak dealer wciągu kilkunastu minut przesłał mi prnt screen z ostatnich 2 przeglądów, stałem się kulą u nogi handlarza i chciał mnie sie pozbyć. Po przedstawieniu dowodów, gdzie mialem pewne że auto 4 letnie ma zamiast 148 tys km (jakże idelanych) miało rzeczywiście 174 tys. opuścił na kasie sporo, a przy okazji przywrócił w ciagu paru minut prawdziwy przebieg, i co się okazało, minał miesiąc czy dwa mój kuzyn kupił sobie podobne auto ( bo jakże inaczej, duma mu nie pozwalała) i z małym przebiegiem, raptem 78 tys km przy 5 letnim aucie, ciagle sie ze mnie wyśmiewał że mam zajeżdzone, sorry, ale jego auto przy jasnej tapicerce wyglądało jak by rolnik ziemniaki przewoził a palił 2x jak moje, ja teraz mimo że już zrobiłem autem 40 tys. km nie zrobiłem w nim nic, mimo że jestem przygotowany na awarie modne we wsyztskich "młodych i modnych dieslach", a mój kuzyn ciagle ładuje w skarbone. a ma niecałe 90 tys. km (aż takie awaryjne ... sorry.... ;-(((( )
Wniosek:
Zaden niemiec, holender, czy belg nie odda ci auta za grosze, tym bardziej za diesla gdzie musi placic podatki za niego, nie ma instytucji charytatywnych które dadzą ci coś za darmo bez niczego..
Więc kupuj z głową, nie stać Cie na auto młode kup, starsze na które Cie stać, lepiej wziaść te z wymienionym błotnikiem po szkodzie na parkingu które jest widczone niż z pieknym lakierem np po budyniowym aucie, czy szpachlowozie
Dobrze ze swoją omege sprzedałęm z powodu wyjazdu za granicę koledze, a nie wystawiłem aukcji, bo diabeł by sie jeszcze kimś zainteresował :). I poszłą łamaga z gazem sekwencyjnym i sprawną klimą za niewielką kasę :-)
OdpowiedzUsuń"Otóż kilka najtańszych to oferty typu "podana kwota jest ceną alternatora" - te odrzucamy, bo na alternatorze daleko nie pojedziemy."
OdpowiedzUsuńhahaha
pozdrawiam Redaktora blogu za jego humor.
Paweł M.