- Proszę pana, tu jest coś zepsute, zawory "cykają"!
- Nie. Wszystko jest OK. To załączyła się instalacja gazowa i słychać wtryskiwacze.
- To one są do wymiany.
- Nie, nie są. Wtryskiwacze gazowe zawsze są słyszalne. Taka jest ich konstrukcja. Gdyby benzynowe były na wierzchu, też by je pan pewnie słyszał. To jest BRC, a dopiero Landi Renzo są głośne.
- Co mi pan opowiadasz?! Miałem poloneza w gazie i tam nic nie pykało! Sprzedawaj se pan ten kit komu innemu!
Poszedł w cholerę... Ufff Ludziom nie dogodzisz. Masz zwykłą instalację, to wypadałoby ją zmienić na wtrysk sekwencyjny, masz "sekwencję" - to kurde gościowi "pyka"...
***
- Nie leżało. To jest oryginalny lakier, a powód to wada fabryczna niektórych modeli Audi z końca lat dziewięćdziesiątych.
- A tam, dach to najmniejszy problem. Na Allegro po czterysta złotych chodzą. Kupię dach i wymienię.
- Ale po co? Tu jest kilka pęcherzyków. Wystarczy wyszlifować, pomalować i po sprawie.
- A co mi pan mówisz, ja bym sobie dach sam wspawał. To żaden problem. Tu ucinam, tam ucinam i wspawuję. Dwie godziny i po sprawie. Ale koniecznie zmieniłbym na taki bez szyberdachu!
- A czemu bez szyberdachu? To bardzo przyjemna rzecz.
- Szyberdachy są do dupy. Wszystkie ciekną.
- Ale ten jest sprawny i nie przecieka...
- JESZCZE nie przecieka! Ale zacznie...
Po tej rozmowie wiem, że szyberdach to - podobnie jak mop - dzieło szatana. A spaloną żarówkę od postojowych wymieniłem razem z całą instalacją elektryczną...
***
- Tak, automat.
- Widzi pan martwi mnie ta skrzynia...
- A dlaczego pana martwi? Mnie cieszy, bo działa jak należy.
- A mnie jednak martwi, bo to w każdej chwili może się zepsuć, bo autko starsze...
- Jak do tej pory nic nie wskazuje na to żeby miała się skrzynia zepsuć. Wiadomo, że jest to auto używane i może się zdarzyć jakaś awaria, ale nic na to nie wskazuje. Wszystko działa jak należy - nie ślizga, nie szarpie, wszystkie biegi wchodzą, olej niedawno zmieniany...
- No właśnie! Sam pan przed chwilą przyznał, że może się zepsuć. I dlatego martwi mnie ta skrzynia.
- Jak pana tak martwi, to dlaczego pan dzwoni do mnie? Przecież jest jasno w ogłoszeniu zaznaczone, że automat.
- Myślałem, że pan rozwieje moje wątpliwości, ale sam pan stwierdził, że może się skrzynia zepsuć...
W tym momencie film mi się urwał i obudziłem się w przytulnej, jakby pluszowej sali budynku przy ulicy Babińskiego w Krakowie. Z sufitu uśmiechały się do mnie Misie Puchatki. Dużo Misiów Puchatków. Byłem zmartwiony...
***
- Dzień dobry. Mam Vectrę B do sprzedania, silnik 1.6, rok produkcji 97.
- Jak długo ma pan to auto?
- A tak ze dwa miesiące.
- To czemu pan tak szybko sprzedaje?
- Bo mi się Seicento Sporting od znajomego trafiło i chcę zmienić.
- Dzięki, ale nie będziemy zainteresowani.
Za dwie godziny ten sam numer wyświetla mi się na telefonie. Odbieram. Gość nie ma pojęcia, że już ze mną rozmawiał. Pewnie już wszystkich handlarzy obdzwonił i pomieszało mu się.
- Dzień dobry. Mam Vectrę B do sprzedania, silnik 1.6, rok produkcji 97.
- A jaki jest powód sprzedaży?
Pytam z czystej ciekawości.
- A... bo za tydzień jadę do Niemiec do pracy...
W sumie, to nawet możliwe, że gość za tydzień jedzie do Niemiec do pracy, Sportingiem kupionym od znajomego...
***
- A jak tam korozja w aucie? Mocno jest zgnite?
- No trochę podłoga i progi wypadałoby zmienić, bo przeglądu nie przeszedł.
- A ile by pan chciał za to auto?
- No, tak z cztery pięćset, do minimalnej negocjacji.
Słucham, powoli zaczyna do mnie docierać jaki interes życia mi właśnie gość proponuje.
- Niestety odpada sprawa. Cena jest nieakceptowalna.
- A to ile by pan dał?
- Nie ma sensu nawet panu mówić. Właściwie, to nie chcemy auta w takim stanie.
- A to ile by pan dał?
- No, raczej nie kupujemy takich aut, bo nie opłaca się naprawiać.
- Ale niech pan coś zaproponuje!
Słyszę wyraźnie poirytowany głos w słuchawce.
- Maksimum tysiąc złotych, ale raczej i to nie wchodzi w grę.
- Ile?!! To wiesz pan co? Weź się pan rozpędź i się pan pie#dolnij tym głupim łbem o ścianę!!!
Zła diagnoza, zła recepta. Jak się rozpędziłem i pie#dolnąłem głupim łbem o ścianę, to mi ... nie pomogło. Dalej nie chcę zgnitej Bravy za cztery pięćset.
***
Kocham rozmowy zaczynające się od przebiegu.
- Dwieście osiemnaście tysięcy kilometrów, oryginalny, sprawdzony w ASO.
- Ojoj, Boże drogi jak dużo! E, to już nic z tego auta nie ma.
- Jak pan chcesz, to panu zrobię pięćdziesiąt na jutro. Do widzenia!
Sam nacisnąłem czerwoną słuchawkę. Poczułem się tak ... fajnie. A jedź sobie chłopie tam, gdzie będziesz miał sto dwadzieścia. Chyba, że to też za dużo...
***
- Dzień dobry. Ja w sprawie wiosny. Będzie w tym roku?
W słuchawce głucha cisza...
P.S. Wszystkich Czytelników oburzonych lub zniecierpliwionych słabą częstotliwością tworzenia przepraszam i obiecuję, że kiedy skończy się ta cholerna zima, tekstów będzie więcej, bo i będzie się więcej działo ;-)
W tym tygodniu jeszcze jeden tekst będzie.