piątek, 7 grudnia 2012

Król szczurów

Prawdziwy szczur, wzorzec szczura - bez kamuflażu

   Uwielbiam stare graty. Każdy, kto czytał moje teksty, raczej wie o tym doskonale. Taki piętnasto, dwudziestoletni wehikuł budzi we mnie zawsze dreszczyk emocji. Po pierwsze - nie sprawdzam dokładnie stanu technicznego. Nie chce mi się.  Jak silnik odpala, nie dymi, korbowody nie mówią do mnie, że chciałyby wyjść już na zewnątrz... bokiem, a całość nie sprawia wrażenia, że za młodych lat pan Henio Migomat uczył się na tym egzemplarzu, jak pospawać to do kupy, by przy hamowaniu przednia szyba nie przebiła opon - biorę. Po drugie - kiedy już kupię, zawsze czeka mnie niespodzianka. A to kluczyki nie pasują do zamków ( dzwonię do właściciela i pytam, gdzie ma dodatkowy klucz, na co ten z rozbrajającą szczerością wypala mi: "przecież chyba wspomniałem, że nie da się zamknąć... ja w ogródku stawiam, u nas nie kradną..."), a to znowu przemiłe małżeństwo nie wspomni, że dwa koła są przebite i napompowane zostały na kilka minut przed moim przyjazdem, żeby nazajutrz zapewnić mi gimnastykę, albo diesel rano już nie odpali, bo pompa wtryskowa od dawna, do przebudzenia potrzebuje "walnąć" setkę Plaka w kolektor...

G#wno w sreberku z napisem Lindt

  Tak bywa. Jeśli auto nabyłem tanio - jest kupa śmiechu, mechanik się cieszy, ("...bo jeść trzeba"), a ja jakoś i tak kilka groszy zarobię. Gorzej jak w przypływie miłości do świata zapłacę za "trupa" dość wysoką cenę. A zdarza się i tak. W kupionym zeszłej zimy, nieodpalającym z powodu braku akumulatora Fiacie Punto, okazało się, że trafił oszust na większego zawodowca. Taki miły sprzedający, że do głowy by mi nie przyszło nie wierzyć w jego zapewnienia o wyjątkowym stanie auta. Był mróz, padał śnieg, lenistwo wzięło więc górę - nie odpalałem, nie patrzyłem pod spód, zapłaciłem dużo, ale na pierwszy rzut oka - warto było. Z perspektywy czasu myślę, że i tak się opłacało, bo jest co wspominać. W pierwszej kolejności, kiedy motor "zagadał" dowiedziałem się, że już dawno temu uszczelka głowicy eksmitowała się z tego silnika - powiedziała mi o tym chmura dymu, a potwierdziła to czerwona żaróweczka na tablicy wskaźników (swoją drogą, kocham takie rozwiązania - producent zamiast szarpnąć się na parę groszy i umieścić w desce rozdzielczej zwykły, tani zegar wskazujący temperaturę, nie chcąc stresować użytkownika, założył czerwoną żaróweczkę, która nie informuje, że zaczyna się dziać coś złego. Ona zapala się, by dać znać o wydrukowanym już akcie zgonu). Chwilę po odpaleniu silnika zapukał do mnie również sworzeń tłoka - zacytowawszy słowa piosenki A. M. Jopek "... ja wysiadam" - wysiadł. "Nie ma mnie dla nikogo" Paktofoniki zaśpiewała podłoga po zaglądnięciu na nią, a skrzynia biegów przemówiła do mnie głosem kury. Takie muzykalne auto kupiłem. Tylko melodyjki nucone przez włoski "cud techniki" brzmiały mniej więcej jak szlagiery Berlusconiego. Przy tej liście przebojów, brak klocków hamulcowych  i tarcz, przegnity łącznik elastyczny wydechu to już tylko niewarte wzmianki drobiazgi.
   W ten dzień poczułem się tak, jak zapewne czuje się mąż, który po powrocie z pracy zastaje żonę z facetem w łóżku, po chwili dowiaduje się, że ona jest z nim (tym z łóżka) w ciąży, a po sekundzie przypomina sobie, że miesiąc temu przepisał na nią swoje mieszkanie, samochód i całą resztę, by uniknąć windykacji z Pobieraczka.
   Tak już jest - raz na, a raz pod wozem. Mimo to lubię stare samochody. Dwudziestoletni W124 D lub E36 TD mają absolutnie bezawaryjny i bezobsługowy brak DPF-u (jedyne, co muszę czasem w takim dieslu wypalić, to resztki oleju "Kujawskiego", bądź opałowego z baku, odziedziczone po poprzednim właścicielu), nigdy nie wysiadają w nich pompowtryski, listwy common rail, a wszystkie moduły elektroniczne działają bez zarzutu, z tej prostej przyczyny, że ich budowa jest tak skomplikowana, jak umysł typowego celebryty z Pudelka (choć nie wiem, czy to porównanie jest dobre - moduły działają, wspomniane umysły - niekoniecznie).

Szczur różowy

   Przy sprzedaży "szczura" trzeba wykazać się jednak wielką cierpliwością i spokojem. Uwielbiam klientów, którzy przychodzą obejrzeć stare, tanie auto i nie spodziewają się, że za dwa tysiące złotych będą mieli oryginalny stan, folię na fotelach, lakier fabryczny na wszystkich elementach. Taki człowiek zazwyczaj kupuje u mnie auto, ponieważ większość usterek usunąłem, a pozostałe zazwyczaj nie dyskwalifikują wehikułu. Zdrowe podejście do sprawy to jednak rzadkość. Wymagania przy samochodzie w cenie roweru, są najczęściej takie, jak przy zakupie pojazdu prawie nowego. Poniżej wrzucam ogłoszenie sprzedaży Micry - ten samochód miał zgnity prawy próg i małą dziurkę pod fotelem. Technicznie - niemal idealny. Do kupienia był, w takim stanie, za cenę przechodzonego CC700. "Oglądaczo-poszukiwacze"  uciekali od niego w takim tempie, że zastanawiałem się, czy nie zjedli czegoś, co zmuszało ich do natychmiastowej wizyty w WC.
   Przy tym Nissanie zrozumiałem dokładnie, o co chodzi wszystkim "piankowpychaczom stodołowym", picującym auta za pomocą ogólnodostępnych materiałów budowlanych. Oni po prostu dają ludziom to, czego tamci oczekują. A oczekują ładnego wyglądu. A czy to ważne, że wygląd ten utrzyma się najwyżej przez miesiąc? Może być g#wno, byle owinięte w sreberko!
   Micrę zrobiłem w końcu u blacharza (bez użycia zapychaczy, więc nie było tanio) i sprzedałem w ekspresowym tempie. Mam nadzieję, że po zimie próg jeszcze będzie na swoim miejscu...

Ogłoszenie (wersja zmieniona po naprawie blacharki):


  
Gryzoń wyleczony

   Mam do sprzedania ładnego Nissana Micrę z bardzo ekonomicznym i mocnym silnikiem 1.3 16V o mocy 75 KM. Ten pełnoletni samochód potrafi jeszcze zadziwić - szczególnie swoim przyspieszeniem i tym, jak trzyma się drogi na zakrętach. Jest to rewelacyjne auto do miasta, nadające się też na dalsze wyjazdy (oczywiście mam tu na myśli piknik poza miastem, bo nad morze bym nim nie jechał - za ciasny, za stary). Osobiście używam go na codzień i mogę przyznać, że jest to pewny samochód, który raczej nie odmówi posłuszeństwa na drodze. Mi przynajmniej nie powiedział jeszcze "nie pojadę".
   Silnik pracuje cały czas na pełnym syntetyku Mobil 5W50!!! Gwarantuje to raczej idealny stan jednostki napędowej. Olej był wymieniony około 3 tysiące kilometrów temu, więc nie trzeba go ruszać.
Polecam ten samochód każdemu, kto szuka taniego, ale sprawnego i niezniszczalnego samochodu na dojazdy do pracy, do szkoły. Kwota, którą trzeba na niego wydać, nie wystarczyłaby na zakup w miarę dobrego roweru, a tu mamy całkiem dobre auto, w którym w przeciwieństwie do jednośladów - nie będzie nam padał deszcz i śnieg na głowę i nie odmrozimy sobie stawów, bo działa ogrzewanie!


Wyposażenie:
- koła (nawet aluminiowe 14 calowe, w pięknym stanie)
- drzwi (nawet 5 sztuk i wszystkie się otwierają i zamykają)
- kierownica (przy obracaniu w prawo, auto skręca w prawo i analogicznie - przy obracaniu w lewo, samochód jedzie w lewo)
- pancerna blokada lewarka zmiany biegów (to w razie gdyby jakiemuś "pasjonatowi" wiekowych Nissanów spodobało się auto. Prawdopodobieństwo kradzieży mniej więcej takie, jak dożycia do obecnego wieku emerytalnego, więc blokada mi służy jako podłokietnik)
- w promocji dokładam jeszcze kilka pęcherzyków rdzy na błotniku przednim prawym

Auto zostało pierwszy raz zarejestrowane w 1994 roku. Ważne opłaty (OC i przegląd).

- Proszę dzwonić do godziny 20:00, po tej godzinie zazwyczaj głuchnę i nie słyszę telefonu.
- Nie prowadzę handlu obwoźnego, więc jeśli masz zamiar proponować mi, żebym gdziekolwiek podjechał pokazać Ci samochód, od razu uprzedzam - nie ma takiej siły, która by mnie do tego przekonała!
- Pisanie do mnie smsów, to tylko strata ....* PLN (*stawka Twojego operatora)
- Dzwonienie z numeru zastrzeżonego, to marnowanie baterii.

Pozdrawiam Was!

10 komentarzy:

  1. Mam nadzieję, że uda ci się częściej pisać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Heh w mojej micrze tez progi do zrobienia. Może wytrzymają tą zimę i pozwolą mi nazbierać potrzebną kwotę. Autko super, pomimo dzwonu nic przy niej nie robię :) A teraz jak spadł śnieg, to ręcznego używam równie często co nożnego bo jest ryzyko, jest zabawa :D

    OdpowiedzUsuń
  3. U lakiernika pryśnij w kolor nadwozia zderzaki ,szybciej się auto sprzeda:)

    OdpowiedzUsuń
  4. opakowanie jest wazne bo jak inaczej sasiad ma zobaczyc ze dokonalismy interesu zycia? az sie dziwie ze nie ma tutaj przykladow sprzedazy Golfow i Pasatow w TDI wizytowek polskiej wsi. powinny schodzic jak cieple buleczki i byc zrodlem niejednej historii ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. No właśnie, drogi Autorze, zdarzało się kiedyś sprzedawac TeDeIki? Przepraszam, za to gimbusiarsko-pokemoniaste pismo. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja myślę,że nie raz, bo Autor lubi stare auta, a tego w wieku pełnoletnim jest bez liku.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mikruch nie do zajechania jest. Predzej zra go pozre niz cos w silniku stanie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak się zastanawiałam nad wystawionymi w ogłoszeniach micrami, bo jakoś tak właśnie sobie pomyślałam, że to będzie dla takiego żółtodzioba-kierowcy autko w sam raz a tu widzę, czytając bloga, że autka te znalazły już właściciela. No szkoda :/

    OdpowiedzUsuń
  9. przecież punto1 generacji ma wskażnik temperatury cieczy chłodzącej

    OdpowiedzUsuń
  10. Heh widziałem to ogłoszenie jak szukałem auta dla dziewczyny i nawet dzwoniłem w tej sprawie :) Nie zdecydowałem się nie dlatego że w hmm 15 letnim aucie za ok 3000zł trzeba wymienić próg czy inne błahostki tylko finalnie dziewczynie bardziej spodobało się inne wcale nie gorsze auto. Widać że ta Micra była warta uwagi i miała uczciwą cenę. Powodzenia w sprzedaży takich perełek :)

    OdpowiedzUsuń

Piszcie, komentujcie, krytykujcie! Główny Urząd Kontroli Publikacji i Widowisk czyta każdy komentarz i publikuje te, które nie godzą w podstawy socjalistycznego państwa ;-)