niedziela, 2 września 2012

Rodzaje kupców (Część 7)

Zdjęcie bez żadnego związku z tekstem

   Miałem napisać coś innego, ale dzisiejsza rozmowa telefoniczna z panem, który kilka tygodni temu nabył u nas auto podrzuciła mi pomysł, by w końcu opisać "Kupca z Podhala"(jest to podtyp "Klienta Doskonałego"). Pewnie wszyscy pomyślą, że ten telefon oznaczał dla mnie kłopoty, bo klient nagle odkrył jakieś mniejsze "oszustewko" lub większe OSZUSTWO. Powiem wiecej - to nie był pierwszy telefon od niego... I pewnie nie ostatni.

   Cofnę się w czasie o kilka miesięcy, do innej sytuacji. Daewoo Matiz - rocznik któryś tam, nie pamiętam. Wystawiem ogłoszenie. Za jakiś czas zadzwonił pierwszy klient - młody, początkujący handlarzyk. Powiedziałem mu na wstępie, że auto jest zbyt drogie, by on coś jeszcze na nim zarobił.
Nie zraził się. Przyjechał. Wyglądał dokładnie jak "Szpieg z Krainy Deszczowców".

Związek z tekstem występuje!
Zjawił się niepostrzeżenie, identyczna postawa, identyczny krok. Obszedł Matiza wokół (nie wiem co tam dojrzał), po paru okrążeniach (podkreślę - krok i postawa wyżej wymienionego szpiega) podszedł do mnie i powiedział: "Ja w sprawie Matiza. Nie chcę go. Do widzenia." I poszedł. Mnie zatkało. Do dzisiaj nie wiem, co to było... Może Baltazara Gąbki szukał... może dolarów zaszytych w fotelu?
   W godzinę po wizycie Don Pedra zjawili się ludzie z okolic Nowego Targu. Przyjechało pięć osób oglądać jednego Matiza. Zaczęli go wyśmiewać (nie chamsko, a z humorem), a mnie pytali np. o ilość pianki do okien w progach, czy auto ma już pół miliona przejechane itd.. Ja oczywiście z pełną "powagą" wszystko potwierdzałem, opowiadałem im o szmatach we wszystkich zaszpachlowanych dziurach (bo tansze od pianki), o trocinach w skrzyni, paru "motodoktorach" w silniku i tak toczyła się rozmowa. Bawiłem się bardzo dobrze. Oni też. Stargowali cenę, a dziadek, który z nimi przyjechał (trzy pokolenia mnie odwiedziły), kazał sobie przynieść piwo. Dałem mu butelkę - mocno go suszyło. Połowę wypił w sekundę, a tym, co zostało ochrzcił nowy nabytek (płyn wylądował na Matizie, na mnie i na pozostałych zgromadzonych wokół niebieskiego "Ferrari"). Na szczęście nie naśladował procedury chrzczenia statków! Da się sprzedać auto jako handlarz w miłej atmosferze? No jak widać, chyba tak.
   Był ostatnio u mnie klient z Podhala po starą Cordobę 1,9d. Auto z serii "najtaniej na Allegro", ten egzemplarz był nawet wtedy najtańszą Cordobą z dieslem w Polsce (i nawet skórzana tapicerka była w wyposażeniu). Jak się można spodziewać - "igła po dziadku" to nie była, wręcz rzekłbym, że była to niespotykana w ogłoszeniach wersja limitowana "Wszystko Stuka, Wszystko Puka" . Pan z dwójką dzieci i kolegą podeszli do Seata, a ja zacząłem "antyhandlowy" monolog, tzn. zamiast zachwalać wyliczałem litanię wad. A było tego trochę. Oglądający nawet mnie nie słuchał. Wsiadł, przymierzył się za kierownicą, poprosił kolegę żeby się przejechał, a mi powiedział, że on przyjechał po samochód tani i nie spodziewa się, że w tej cenie będzie jak nowy. Jemu się ta Cordoba podoba (się mi nawet zrymowało) i jak jego kolega stwierdzi, że jedzie się w miarę dobrze, to on ją kupuje. Kolega wrócił, stwierdził ... i za pół godziny samochodu już nie miałem.
   Wrócę teraz do klienta, który zadzwonił do mnie dzisiaj. Otóż chciał on mi powiedzieć, że ... z auta jest bardzo zadowolony, wymienił sobie rozrząd i olej w skrzyni, mechanik obejrzał samochód i nie miał żadnych większych uwag, ale przede wszystkim on bardzo polubił świeżo kupiony pojazd. Miło usłyszeć, że sprzedało się komuś coś, co sprawia mu frajdę. Jak się można domyślić z treści, mój dzisiejszy rozmówca pochodził również z tych okolic, co pozostali bohaterowie tekstu (za wyjątkiem Deszczowca). Kiedy kupował Audi zdawał sobie sprawę, że "ryski i wgnicenia" są nieodłącznym elementem starszego auta z niemałym już przebiegiem. Miał ze sobą miernik grubości lakieru i kilka elementów lakierowanych powtórnie na samochodzie oferowanym w przystępnej cenie jakoś go nie odstraszyło. Gdy przyjechał do mnie po kilku dniach od zakupu, po brakującą na dokumencie pieczątkę, przywiózł mi duużo oscypków. Świeżych i dobrych. Kilku "Menażkowców" i "Poszukiwaczy Przebiegu" poprzedających tego pana, czepiających się rysek na zderzakach i zadrapań od paznokci na uchwytach drzwi sprawiło, że zdecydowałem nawet o zostawieniu sobie tego auta, jeżeli do końca emisji ogłoszenia nie "zejdzie ze stanu". Bo to dobry samochód był...
   I jak tu nie lubić "Kupców z Podhala"? Ci wymienieni przeze mnie, to nie jedyni kupcy z tego rejonu i muszę zaznaczyć, że we wszystkich przypadkach transakcje wyglądały podobnie. Świetna atmosfera, ludzie którzy zdają sobie sprawe, że auto używane jest autem używanym. Oczywiście nie tylko w tym rejonie Polski są tacy klienci. Mieliśmy wielu ze Śląska, z Małopolski oraz innych okolic i sprzedaż odbywała się w rewelacyjnej atmosferze, bez dziwnej podejrzliwości, bez idiotycznego czepiania się o odprysk od kamienia na masce, czy rysę na zderzaku.

   Po sześciu częściach wyśmiewczych musiała przyjść kolej na "Klienta Doskonałego". Tacy też jak widać są i z takimi uwielbiam handlować. Nawet jeśli trochę za dużo stargują, da się to jakoś przełknąć. Wiem, że kupując auto trzeba być podejrzliwym i czujnym, trzeba je sobie dokładnie sprawdzić, ale ja lubię kiedy nie postrzega się mnie jako potencjalnego oszusta i kombinatora i lubię ludzi myslących, ze zdrowym podejściem do kwestii zakupu samochodu używanego.

15 komentarzy:

  1. Śledzę blog przez rss, tak więc dostaje informację o tym że pojawiła się ta informacja, ale już nie dostanę informacji kiedy w rzeczywistości pojawi się wpis...

    Myślę że takie informowanie nie jest konieczne

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny blog! Z wypiekami na twarzy oczekuję następnych wpisów :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Popieram pana z 13:26 - jak pojawi się właściwy tekst to już się nie dowiem i tu nie zajrzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Anonimowy
      @Jakub Anderwald

      Dziękuję za informację. Wezmę to oczywiście pod uwagę (już niestety następnym razem).
      Człowiek całe życie się uczy ;-)

      Pozdrawiam

      Usuń
    2. W ostateczności można w tytule dodać informację o tym, że wpis jest w trakcie tworzenia, wtedy RSS powinien zaktualizować się po jego dodaniu. Jednak najlepszym wyborem będzie opublikowanie go bez zapowiedzi.

      Usuń
  4. Śledzę oraz komentuje pański blog prawie od samego początku, jeśli tylko będę w okolicach Bielska na pewno pana odwiedzę.

    OdpowiedzUsuń
  5. :) ochrzczenie nowego nabytku ala dziadek z Podhala następnym razem jest moje! Piękna akcja!

    Kolejny fajny tekst, oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń
  6. Pana wpisy są tak zabawne i tak lekko się je czyta że to czytanie sprawia przyjemność nawet komuś kto nie ma zielonego pojęcia o samochodach, ba- nie ma nawet prawa jazdy ;) Chętnie poczytałabym cos na inne tematy, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Popieram koleżankę o nicku LENKA - czyta się te teksty z wielka przyjemnością - są bardzo interesujące i sensowne ! :)

    Proponowałbym Panu w późniejszym czasie pomyśleć nad jakąś większą publikacją ! Myślę ,że tego typu książka miałaby dużo zwolenników !

    OdpowiedzUsuń
  8. Od razu książka... Na początek 3 wpisy dziennie by wystarczyły. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolego napisałem w PÓŹNIEJSZYM czasie jakbyś nie zauważył :)

      3 wpisy dziennie ? :) Nie każdy siedzi na komputerze tyle co Ty !

      Usuń
  9. @ Wszyscy:
    Bardzo dziękuje za miłe słowa. Warto posiedzieć do późnej nocy i pisać, jeśli Czytelnikom się moje "wypociny" podobają. Ja osobiście mam dużo uwag krytycznych do swojej "twórczości", jednak cieszy, że komus się podoba :-)

    Pozdrawiam i zapraszam do lektury kolejnych tekstów.

    OdpowiedzUsuń
  10. Gratuluję świetnego humoru i dobrego pióra w opisywaniu polskich absurdów. Czyta się świetnie. Czekam na więcej. Sam teraz szukam auta 5-6 letniego (obecna Honda Civic 98, o ile świetnie jeździ o tyle rdza z roku na rok robi coraz większe zniszczenia) i perspektywa handlarza autami bilansuje moje podejście do tematu :)

    OdpowiedzUsuń
  11. nie lubie oscypków...

    OdpowiedzUsuń
  12. odnośnie "rejonizacji" klientów, jak ja kupowałam używany samochód to sprzedawca, zwany też handlarzem, bądź oszustem - w zależności od gustów, powiedział mi przed wyjazdem od niego nowym nabytkiem: "jesteście Państwo jedynymi klientami z Warszawy, których chętnie zobaczył bym jeszcze raz i życzył szerokiej drogi"...

    ps. blog naprawę bardzo dobrze się czyta, oby tak dalej ;)

    OdpowiedzUsuń

Piszcie, komentujcie, krytykujcie! Główny Urząd Kontroli Publikacji i Widowisk czyta każdy komentarz i publikuje te, które nie godzą w podstawy socjalistycznego państwa ;-)