niedziela, 4 czerwca 2017

Uwaga oszust!!! Opowieść o tym, jak ukradłem katalizator i cofnąłem licznik.

   Miałem nie pisać już o S-klasie, ale jednak napiszę. Przed chwilą podniosłem maskę, odpaliłem silnik i stwierdziłem, że o debilizmie ludzkim pisać warto i warto pisać dużo.




   Przyjechali marzyciele kupować za 14 tysięcy W220. Gienek i Zygmunt dotarli dzisiaj (niedziela) o 6:37 rano. Już około 6:40 dowołali mi od oszustów, a o 6:41 jechali z powrotem do domu (300 kilometrów i nawet mi ich troszkę nie jest szkoda). Ich problemem było to, że prawdopodobnie z tekstu informującego, iż "nie można wymagać stanu fabrycznego" umknęła im gdzieś partykuła przecząca.

Z punktu widzenia Zygmunta i Gienka (tak by to zapewne wyglądało)

   Uwaga na oszusta- handlarza sprzedającego S-klasę!!!! Przejechaliśmy ze szwagrem 300 kilometrów w jedną stronę, żeby zobaczyć złom na czterech kołach!!!! Auto brzydkie, do malowania doły drzwi i ranty błotników i nie wiadomo co jeszcze! Ma ryski i wgniotki!!!! Handlarz zakamuflowany, na sto procent kłamał przez telefon, że ma w garażu Mercedesa 124 Coupe i że lubi Mercedesy,  a tak naprawdę to ukradł katalizatory z S-klasy!!! Świeże spawy tam były!!! Złodziej katalizatorów!!! A silnik TRAJKOCZE!!!! My wiemy jak taki silnik chodzi !!! Taki silnik nie TRAJKOCZE, a ten TRAJKOTAŁ!!! O trzeciej w nocy musieliśmy wyjechać żeby stracić czas i pieniądze!!! Cofnął licznik!!! Sam powiedział, że cofnięty licznik, znaczy handlarz - złodziej katalizatorów i cofacz liczników!!!! Ostrzegamy - strata czasu i pieniędzy!!!




Widok z lotu ptaka (ale taki trochę subiektywny)



   Wczoraj (sobota) dzwoni do mnie jakiś gość i wypytuje o auto. Odpowiadam na pytania, ale mam wrażenie, że rozmówca nie słyszy moich słów, tylko w głowie układa mu się to, co chciałby usłyszeć. Podkreślam, że w lakierowanie i drobną kosmetykę trzeba włożyć około 1500 - 2000 złotych. Podkreślam kilka razy, że na zdjęciu nie widać mankamentów i opisuję je. Podkreślam też, że W220 kosztują od około 10 tysięcy złotych (złomy), do ponad 30 tysięcy za auta zadbane, najprawdopodobniej w bardzo dobrym stanie. Zaznaczam więc, że mój jest w cenie adekwatnej do stanu- nie jest złomem, ale nie jest też, broń boże, ideałem. Jest w miarę OK. W pewnym momencie mam wrażenie, że chłop po drugiej stronie załapał, co do niego rozmawiam. Umawiamy się na 7. rano w niedzielę.

6:37 - podeszli do auta. Obserwuję ich z okna i po kilku sekundach jestem pewien, że Mercedes zostaje jeszcze ze mną. Na twarzach podróżników widzę obrzydzenie i złość. Zaglądają pod auto i robią kroczek w tył, przyglądają się przodowi, po czym wracają do miejsca "zero" i robią dwa kroczki w tył.
Podchodzę. Słyszę dzień dobry. W ich języku brzmi to mniej więcej tak.

   - A katalizatory wycięte! Świeże spawy widać!
   - Nie wiem, nie zwróciłem na to uwagi. A są wycięte? - szczerze zdziwiony odpowiadam.
   - Mówię, że świeże spawy widać! - burknął bojowo młodszy.
   - Może ktoś wyciął. Auto ma pewnie z milion kilometrów przejechane, to je ktoś usunął.
   - A ile pan w ogóle masz to auto?
   - Przecież ja handluję autami - odpowiadam jeszcze spokojnie.
   - No i już wszystko jasne! Ile żeś pan powiedział, że ma przejechane?! - wywarczał koleś.
   - No chyba nie myślicie, że siedemnastoletnia S-klasa ma dwieście osiemdziesiąt tysięcy? To raczej oczywiste, że ktoś, kiedyś ulżył temu licznikowi.

I w tym momencie zdałem sobie sprawę, że w ich mózgach wszystko się już poukładało. Ja handlarz, ukradłem katalizatory i cofnąłem licznik z miliona kilometrów do standardowego PN/MB/S/280000.
Dalsze przekonywanie do czegokolwiek nie miało najmniejszego sensu.
6:39 - gość od niechcenia mówi, żebym otworzył maskę i zapalił silnik. Ja znudzony i podirytowany wizytą "znafcuf" robię to. Po kilku sekundach słyszę

   - Zgaś pan to, bo szkoda naszego czasu!
   - A co wam się w silniku nie podoba? - pytam zaciekawiony.
   - To złom, szkoda naszego czasu i drogi. Posłuchaj se pan jak trajkocze! - warknął spec.
   - Nie wiem, co macie do pracy silnika, bo chodzi normalnie, a przede wszystkim nie mam pojęcia, czego wy oczekujecie za takie pieniądze. Poszukajcie sobie za 25 - 30 tysięcy i miejcie wymagania, żeby było nowe - odpowiedziałem jeszcze spokojny.
   - Zmień pan opis, że pan złom sprzedajesz! Nie takie widzieliśmy i jeszcze tańsze były! I zmień pan opis i przyznaj się że licznik cofnięty i nie oszukuj pan ludzi!!! - dowołali mi i poszli w cholerę.

Komentarz (jak sprawy się mają w realu)

Katalizatory. Faktycznie - katalizator ktoś kiedyś wyciął (pierwszy jest na miejscu). Po rurze widać, że wycięto to nie teraz, a kilka lat temu (podrdzewiałe w mniejszym stopniu niż oryginalne odcinki wydechu). Mnie nie chciałoby się spojrzeć nawet na jakiś katalizator, a co dopiero go wycinać. Znam granice żenady  i staram się ich nie przekraczać.

Wygląd. Podkreślałem gościowi przez telefon, podając nawet kwoty, jakie trzeba dołożyć w lakierowanie, że auto lepiej wygląda na zdjęciu niż w realu i że całe doły drzwi i ranty błotników trzeba zrobić. Podkreślałem, ze stary lakier ma odpryski i ryski. Nie dotarło.

Przebieg. Rzeczywiście cofnąłem. Jestem przecież debilem bez mózgu i mimo zapisów w CEPIKu i żadnych korzyści z cofania licznika w starym aucie, wystawianym w dolnym przedziale cenowym, ja i tak to zrobiłem. Czuję po prostu taki ZEW!!! I muszę. Jak nie cofnę, tom chory i mam czkawkę.

Trajkotanie. Podszedłem przed chwilą do smutnego Mercedesa i odpaliłem silnik, by posłuchać "trajkotania". Silnik ładnie zapalił. Jedyne, co dało się usłyszeć, poza odgłosem całkiem żywego jeszcze 320CDI, to drżenie jednej z górnych osłon plastikowych. Dotknąłem palcem i ... cisza. Wyremontowałem trupa w sekundę! Kurde znawcy przyjechali...

Podsumowanie (nie lubię ludzi, którzy...)

Nie lubię ludzi, którzy nie słuchają. Nie lubię ludzi, którzy z definicji widzą w innych oszusta. Nie lubię ludzi, którzy mając budżet wystarczający na zakup C-klasy W203 w średnim stanie, celują w S-klasę W220 i wymagają stanu salonowo-wystawowo-idealnego. Dlatego nie jest mi szkoda, że zrobili sobie panowie wycieczkę na 600 kilometrów.

P.S.

Wczoraj przyjechał klient z miasta leżącego w podobnej odległości i kupił ST170. Tylko ten klient słuchał tego, co mu mówiłem przez telefon i nic go nie zaskoczyło. Do niczego się nie doczepił. Wszystko wiedział przed wyjazdem. Bo ten pan nie był głuchy i zdawał sobie też sprawę, że jak coś ma kilkanaście lat, to ... ma kilkanaście lat.

Fajne auto było, co stwierdzam po przejechaniu nim ponad tysiąca kilometrów.

Żegnaj Ford ;-(