czwartek, 20 września 2012

Barykada na lewym pasie, spalone hamulce i choroba psychiczna - czyli typowy dzień na polskiej drodze

   Z reguły jestem bardzo spokojnym człowiekiem i trudno mnie zdenerwować. Wbrew pozorom, ani podchody mojego Wielce Szanownego Sąsiada, ani nawet podwyżka VATu i wieku emerytalnego nie wyprowadziły mnie jeszcze z równowagi (choć z tą emeryturą po 67 roku życia, to przegięcie! A jaką ja mam pewność, że po osiągnięciu tego wieku będę jeszcze na tyle sprawny, by zwiedzać Europę swoim nowym kamperem, jak to mają w zwyczaju polscy, zadowoleni z życia emeryci?). Z racji takiej, że dość dużo czasu spędzam za kierownicą, od dawna zauważam ja i moi ewentualni pasażerowie, że w trakcie prowadzenia auta dostaję nerwicy. Pewnie Czytelnik ma serdecznie gdzieś powody moich "frustracji kierowcy", ale ja i tak muszę o tym napisać kilka słów.
   Myślę, że nie można powiedzieć, że jestem piratem drogowym - z reguły nie wyprzedzam na ciągłych liniach, nigdy na przejściach dla pieszych, ani przed wzniesieniami i zakrętami, nigdy nie siadam za kierownicę nawet po małym piwie. Staram się myśleć w czasie jazdy i przewidywać, ale ograniczenia prędkości w wielu przypadkach uważam za zbędny wymysł właściciela trzybiegowej Nysy 522 bez hamulców. To znaczy - są miejsca, gdzie nawet 50 km/h to zbyt szybko, ale wiele ograniczeń jest dla mnie niepotrzebnych i nie sugeruję się nimi. Nie pojadę z prędkością "miejską" tam, gdzie nie ma pieszych wokół, gdzie nie ma szkół i dużej ilosci zabudowań. Tak samo jak nie mam zamiaru stosować się do prędkości 70 km/h na odludnym terenie, gdzie ktoś wbił sobie znak, bo taki akurat został "na stanie". Jak dotąd nie miałem jeszcze wypadku i oby jak najdłużej stan ten się utrzymał. Jak pisałem wcześniej, za kierownicą dostaję "wścieklicy". Przyczyny mojej choroby psychicznej postaram się wyjaśnić na przykładzie weekendowego wyjazdu w rodzinne strony.

Wycieczka z Krakowa na Podbeskidzie, oczami niezrównoważonego.
 
   Już zaraz po wyjściu z bloku dopada mnie atawistyczna chęć niszczenia i wyżywania sie na samochodach sąsiadów, którzy parkują tak, jakby byli sami na świecie. Teraz przed bramą do mojego garażu stoi zaparkowany przeze mnie Hyundai, więc przynajmniej można z niego (z garażu, nie Hyundaia) normalnie wyjechać i nie trzeba używać do tego zdolności kaskaderkich. Jeden powód do złości mi odpadł. Uff. Przy wyjeździe z osiedla czeka mnie włączenie się do ruchu na drogę, którą bez przerwy jadą samochody w takich odległościach, że po prostu wyjechać się nie da. Jeżeli  przestaną jechać auta z prawej strony, natychmiast pojawia się tysiąc mknących rejestracji KR z lewej. A oczywiście o tym, że ktoś z jadących przyhamuje i wypuści z podporządkowanej, można zapomnieć. Jeśli trafisz na kulturalnego kierowcę, który nadjeżdża z lewej strony i zlituje się nad tobą zatrzymując się, a ty wysuniesz się na ten pas jezdni (bo skręcasz w lewo i musiasz mieć wolne z dwóch stron), to ci nadjeżdżający z prawej gotowi są pociąć opony, połamać felgi na krawężniku i zabić dwudziestu pieszych, byle cię ominąć, byle nie wpuścić! Na zaciętych ich twarzach widzę  - "a stój sobie tam bucu do jutra! Zgaś na tej bocznej to auto, bo dziurę ozonową robisz baranie" .  I tak pędzą wszyscy, a ty prześladowany przez system, wszelkie loże masońskie i Zakład Ubezpieczeń Społecznych stoisz i czekasz, czekasz na tę jedną jedyną osobę, która wie, że naciśnięcie hamulca i mrugnięcie światłami opóźni jej dojazd do celu o całe 4 milisekundy, ale zależy jej na tym czasie, więc wpuści cię w końcu na drogę główną.
   Jest! Znalazł się ktoś kulturalny i jadę! Po 15 minutach jestem już na "Zakopiance"! Całe 500 metrów w 15 minut To się nazywa sprint! Myślę sobie - "teraz podgonię stracony czas, w końcu dwupasmówka". Wciskam się na lewy pas i...wyprzedza mnie powoli sznur aut z prawej strony, bo ... na lewym pasie, już poza miastem, jedzie sobie - przyklejony nosem do przedniej szyby - pan w Renault Thalii ! Tak sobie gna 60 km/h przyglądając się z bliska odpryskom na owej szybie i nie chce zjechać, oj nie chce... bo on za 500 kilometrów w lewo pewnie będzie skręcał, to się musi przygotować... albo nie, on po prostu jedzie tym pasem, bo na prawym mogą być koleiny i może go np. wyrzucić z impetem na barierki (a przy takich prędkościach, to już nie są żarty), a może po prostu jedzie sobie tym pasem, nie zwracając uwagi na to, że tworzy korek i furmanki wyprzedzają go poboczem, bo jest zwykłym idiotą, który nie zna przepisów ruchu drogowego i nie doczytał, że w Polsce mamy ruch PRAWOSTRONNY! W końcu udaje mi się wepchnąc na prawą stronę drogi i trąbiąc wyprzedzam palanta. Co gość robi? Jeszcze mi się odgraża, wymachując łapami i brzydko wykrzywiając swoją, i tak już brzydką, twarz. Ale ja, pirat drogowy, nie zważam na to i jadę dalej. Za moment znowu pas do wyprzedzania wlecze się "sześćdziesiątką". Powtórka - tym razem pan w Sceniku wybrał się z rodziną na piknik i podziwiają piękny krajobraz z lewej, który tworzą: skład części używanych, ze dwa komisy i serwis Dafa. Rzeczywiście, rozumiem ich - taka sceneria usprawiedliwia ... Wyprzedzam i ... znowu ... i tak do samego zjazdu na Bielsko.
    Nastepne 40 kilometrów jednopasmowej drogi nr 52 grzecznie wlokę się w ciągu aut - tu nie ma sensu wyprzedzać, bo z doświadczenia wiem, że zyskuje na tym tylko PKN Orlen i Małopolski Urząd Wojewódzki (beneficjent wpłat z mandatów). Zaoszczędzić można kilkdziesiąt sekund, stracić kilkaset złotych, a spalanie wzrasta znacznie, więc po co pośpiech?
   Kolejny odcinek, to podrzędna droga prowadząca przez Przełęcz Kocierską. Dzięki temu odcinkowi producenci klocków hamulcowych niewątpliwie podnoszą swoje wyniki sprzedaży. Najpierw kilka kilometrów podjazdu (niezbyt stromego, aczkolwiek dla wielu turystów wymagającego nieużywania innego biegu, poza "jedynką"), następnie droga prowadzi w dół (również kilka kilometrów) i przejeżdża się ją zazwyczaj z prędkością nie większą niż 20 km/h, w kłębach dymu z klocków hamulcowych auta toczącego się przed nami. Co prawda, z każdym stumetrowym odcinkiem kolumna aut prowadzona przez "wyhamowywacza" delikatnie przyspiesza, ale powodem zapewne nie jest tutaj zdobywane w trakcie zjazdu doświadczenie, lecz spalone hamulce, które tracą swoje właściwości. Gdy pedał już jest w podłodze i "as kierownicy" ma wrażenie, że wciska nogę w kostkę masła, zjeżdża ze strachem na pobocze, i ze   śmiercią w oczach zastanawia się,  w jaki sposób wezwać pomoc drogową, bo w jego aucie są przecież wadliwe hamulce... Czy na kursach nie uczą jak pokonywać wzniesienia, jak hamować silnikiem, jak redukować biegi? Bo ja takiego stylu jazdy pojąc nie mogę! A spotykam się z podanym  tu przykładem zbyt często, by uznac to za jednostkowy przypadek.
   Do celu dojeżdzam więc po około dwóch godzinach zmęczony tak, jakbym Jelczem przebył własnie trasę do Neapolu.
   W jakim celu napisałem te "przydługawe", niezbyt ciekawe i obnażające mój stan psychiczny wypociny? Tylko w jednym - nie przeszkadzają mi tak bardzo palone hamulce ludzi nie potrafiących jeździć (w końcu to nie moje podzespoły się niszczą, a wróg mechanik też chce jeść), nie przeszkadzją mi też tak mocno, chamskie, samolubne zachowania ludzi nie potrafiących wpuścić stojących w kolejce na drodze podporządkowanej. Wiele złych zachowań na drodze rozumiem i mogę patrzeć na nie z wyrozumiałością, ale nigdy nie będzie miało dla mnie wytłumaczenia tamowanie lewego pasa ruchu na drogach wielopasmowych. Tłumaczenie tego np. jazdą z maksymalną dozwoloną prędkością na danym odcinku i tym, że skoro ktoś jedzie z "przepisowym maksimum", to ja nie mam prawa go wyprzedzić ( jeden pan chciał mnie właśnie w ten właśnie sposób "uświadomić") , jest dla mnie bredzeniem równoznacznym z expose premiera. Jeśli ja chcę łamać ograniczenie prędkości na autostradzie, czy "ekspresówce" - moja sprawa! Jeśli jesteś tak gorliwy i chcesz niedopuścić do zagrożenia na drogach - jedź pod dyskotekę w sobotę w nocy i stój tam z alkomatem! Badaj, zabieraj kluczyki i dzwoń na Milicję - nie mam nic przeciwko temu, a wręcz jestem jak najbardziej za taką postawą, ale od lewego pasa won! On służy do WYPRZEDZANIA, a nie do jazdy. Czy mogłaby kiedyś wziąć się za to nasza MO?  Nie, oni nic z tym nie zrobią. Ile razy widzę radiowóz wlokący się właśnie tą stroną drogi, bo za 500 kilometrów będzie lewoskręt do McDonald's...

24 komentarze:

  1. Niestety bardzo powoli się ta mentalność zmienia, a szkoda. Częściowym wyjaśnieniem, ale żadnym usprawiedliwieniem może być ostatnie zdanie wpisu - dopóki samych policjantów nie będzie się szkolić z doskonalenia techniki jazdy i podstawowych zasad współżycia na drodze dopóty sytuacja będzie poprawiać się w żółwim tempie bądź wcale.

    A wystarczy pamiętać, że Ci, którzy jeżdżą szybko, (szybciej od nas, szybciej niż nam się wydaje, że można, "nieprzepisowo", etc...) nie zawsze robią to na granicy lub powyżej swoich możliwości. Jako ciekawostkę polecam oglądnięcie poniższego filmu - mam nadzieję, że autorowi link nie będzie przeszkadzał - nie w celu epatowania się osiąganą przez kierowcę prędkością, ale przemyślenia w jaki sposób, jadąc z taką prędkością, zachowuje się na drodze:
    - jedzie bez grama agresji czy wymuszania pierwszeństwa
    - z wyprzedzeniem przewiduje jak może zmienić się sytuacja
    - nie przeszkadza nikomu w zakończeniu manewru, jeszcze raz - nie wymusza, nie pogania, nie "wychowuje" innych...
    Ma po prostu pełną kontrolę nad autem i tym co robi. Polecam: http://www.youtube.com/watch?v=fJ2YkbXyRgM&hd=1

    ...no i warto pamiętać, że kiedyś taki bolid może wyrosnąć w naszym wstecznym lusterku... Trzeba go używać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że teraz link będzie "klikalny" :)

      Usuń
    2. Tutaj chyba nie da się włączyć "klikalności" linków w komentarzach. Jeżeli ktoś wie jak - proszę o instrukcję ;-)

      Usuń
    3. Udało mi się w sposób może nie najbardziej elegancki, ale przynajmniej działa - żeby obejrzeć filmik proszę kliknąć w "dato" z podpisu :)
      ...nie, to nie mój film i nie ja prowadzę, to tylko sposób na przemycenie linka ;)

      Usuń
  2. Ja bym jeszcze dodał, że zamknięty jeden pas z nieważne jakiego powodu: wypadek czy remont, potrafi spowodować kilkudziesięcio kilometrowy korek bo przecież każdy musi przejechać obok z prędkością 5 km/h żeby zdążyć się przyjrzeć co się stało. A jak stoi jeszcze tam policja to już w ogóle jeszcze wolniej, bo przecież gdy się widzi policję to zawsze się hamuje, nieważne czy przekraczamy prędkość;)

    Ale myślę każdy mógłby napisać, że go inni wkurzają na drodze, a on jeździ najlepiej, ale też każdemu się zdarza zrobić coś głupiego czy np. wydawało mu się, że już tu zaraz jest ten lewoskręt więc sobie już zjadę bo później żaden burak mnie nie wpuści :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiadomo, że nikt nie jest doskonały, a im bardziej ktoś się przechwala, tym gorzej jeździ w rzeczywistości ;-)
      Ze zwężeniami w naszym kraju, to jakaś katastrofa jest. Ale to z kolei jest raczej temat na odrębny tekst... Jakiekolwiek zwężenie do jednego pasa ruchu, to dłuugi korek, bo nie wiemy jak się zachować. A wystarczy zapiąć i rozpiąć zamek od kurtki, przyglądnąc się jak ten wynalazek działa i pomysleć...

      Usuń
    2. Kilka razy byłem świadkiem korka na obwodnicy krakowa, gdzie powodem był: tadaam... Znak informujący o zwężeniu pasa prawego na lewy. Zwężenia brak. Korek cirka 2km.
      To samo było jak wylała wisła. Korek od mostu do węzła sidzina - ok 6km. Oczywiście w obu przypadkach przejezdność trasy 100%, ograniczenie 140kmph.

      Usuń
  3. Tak, fani lewego pasa to plaga w naszym kraju. Kiedyś Radio Katowice podjęło ten temat, a przez jakiś czas (nie dłużej niż tydzień) śląska policja miała karać lub upominać kierowców zajmujących lewą część drogi w sposób niezgodny z KD. Ale to był tylko taki niezauważalny epizod...
    Co do wpuszczania - Pan wpuszcza wszystkich, którzy chcą się włączyć do ruchu z podporządkowanej albo pasa włączania? ;-) (A tutaj kolejny ukłon w kierunku kierowców, którzy nie potrafią wykorzystać tego pasa i zatrzymują się zaraz na jego początku nie potrafiąc włączyć się do ruchu)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazwyczaj wpuszczam jeden, dwa samochody z podporządkowanej, licząc na to (optymista), że ktoś za mną zrobi to samo. Gdyby kierowcy "toczący" się drogą z pierwszeństwem wpuszczali płynnie po jednym samochodzie z podporządkowanej (nawet co trzeci kierowca) - główna droga nie korkowałaby się, a boczne rozładowywały się w miare sprawnie.

      Usuń
  4. Cóż zrobić, do osiągnięcia jako takiej płynności w ruchu drogowym jeszcze trochę nam brakuje. Jednak na przestrzeni ostatnich lat zauważyłem że sytuacja nieco się poprawiła, więc z nadzieją patrzę w przyszłość.

    U mnie na wsi ciężko o takie luksusy jak ekspresówka, człowiek się cieszy jak szos z poboczami je. Chciałbym w tym miejscu zaapelować do gawiedzi: Korzystajcie z marginesów! Jeżeli droga jest prosta i nie widzicie w zasięgu swojego wzroku rowerzysty, ciągnika, autobusu, pijaka poruszającego się poboczem, wykonajcie ten jakże męczący ruch kierownicą i ustąpcie miejsca tym którzy poruszają się z większą prędkością. Niewiele to kosztuje a potrafi znacznie ułatwić podróżowanie po naszych pięknych i równych polskich drogach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. p.s szykuj się na falę nowych czytelników ;) ktoś znowu Cię z sieci reklamuje.

      Usuń
    2. Sugerujesz zde poboczem? Czyli wy;aczenie sie z ruchu... Wolne zarty- ja nie korzystam nawet jak ktos mi ustepuje. To jest jakas koszmarna zaszlosc historyczna sprzed 30 laty...

      Usuń
  5. Czytając początek - jakbym czytał o sobie. Jeżdżę dokładnie tak samo. Nie miałem jeszcze wypadku, ani mandatu.

    Niestety jest jeszcze wielu kierowców (zwłaszcza starszych), którzy za punkt honoru obrali sobie "uczenie przepisów i kultury" innych kierowców. Oni jadą przepisowo, 70-80, a reszta wyprzedzająca ich to wariaci i zabójcy.
    Jeśli chodzi o podjazdy pod wzniesienia, za nic nie mogę pojąć, dlaczego większość kierowców dostaje skurczu stopy i zamiast utrzymać prędkość i nacisnąć na gaz, trzymają stopę w "paraliżu" i siłą rzeczy pod górę samochód zwalnia. Ja redukuję do 4, potem 3, wlokąc się za takim delikwentem który na 100 % jedzie na 5 biegu 60 km/h w miejscu gdzie ja zwykle jadę 110...

    OdpowiedzUsuń
  6. To się nie chce zmienić, jechałem za przedstawicielem handlowym w Hyundaiu, był bardzo zirytowany faktem że wyjechał mu koleś który chciał wyprzedzić tira a jechał troszkę wolniej, nerwy wyładowywał na aucie kręcąc kierownicą tak że myszkował po pasie od lewej do prawej przy okazji przybierając trochę kurzu z lewego pobocza na mój samochód, gdy pan zjechał on dał rurę a ja za nim, usiadłem mu na zderzaku a on za nic w świecie nie chciał mi zjechać na prawy, i jak nazwać tutaj takiego oszołoma? Wyprzedzanie z prawej strony przy 140km/h nie jest rozsądnym wyborem więc uparcie się trzymałem jego "tyłka", niestety nie chciał zjechać... Czasem mając słaby samochód widząc za sobą auto wystarczy zjechać dosłownie na dwie sekundy na prawy pas aby on sobie przemknął i potem wrócić nawet nie odpuszczając gazu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehehe bo to syndrom: "wszyscy, którzy jadą wolniej ode mnie to cioty, a wszyscy, którzy jadą szybciej to debile".
      Na to dołożył się jeszcze syndrom "jeżdżę hjundajem" i już tylko prozak może pomóc :)

      Usuń
  7. Już myślałem że jestem jedyny który tak irytuje i wkurza się za kierownicą.Można dodać jeszcze kierowców którzy włączają się do ruchu i zamiast przyspieszyć do tych 60 jadą przez pół miasta 20-30, a nie wyprzedzisz takiego bo często nie ma jak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałem o takich napisać, ale uznałem, że tekst będzie zbyt długi. Pewnie jeszcze wspomnę gdzieś o tym. Taki kierowca zazwyczaj wymusi pierwszeństwo, a potem zamiast jechać sprawnie - wlecze się się i wku#wia człowieka :-)

      Usuń
    2. Ja wtedy używam klaksonu... To strasznie drażni.

      Usuń
  8. Pozdrowienia z Andrychowa ;)
    Tak w ogóle skąd to jeżdżenie do Bielska przez Kocierz? Przecież przez Roczyny i Czaniec jedzie się całkiem sprawnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również pozdrawiam. Przez Kocierz jeździ się np w okolice Żywca. A do Bielska, oczywiście przez Czaniec (skrótem) lub przez Podlesie ;-)

      Usuń
  9. Gorzej, jak masz obok kogos typu "co to nie ja". Wiesz, specjalisci od wszystkiego. I ich komentarze. Ze tu mogles wyprzedzic, tu lepiej lewym pasem, ze czemu hamujesz, ze tu czemu nie wyprzedziles, a czemu na czworce, czemu to, czemu tamto, blizej, dalej, szybciej, wolniej, plus takie gadanie specjalisty, ze przeciez jezdzi sie przepisowo, jak stoi znak 50 to jechac 50, bo ten znak po cos jest, ze on to ma prawo jazdy juz tyle czasu, ze nigdy nie mial wypadku, ze jezdzil po calym swiecie i tylko w Polsce sie jezdzi tak jak ty, ze on to, on tamto, ogolnie przekaz jest jasny. Nic mi nie podnosi bardziej cisnienia. Ani kapelusznik na lewym pasie, ani buractwo na drogach. Powiesz mu grzecznie, po przyjacielsku, zeby zamknal ten swoj aparat gebowy, bo cie irytuje (slowa zamienione na cenzuralne), to on, ze “stracisz w koncu to prawo jazdy i bedzie spokoj”. I tak przez 300km.

    I zeby byla jasnosc, jezdze z glowa, nie stosuje sie w 100% do przepisow, ale wiem co robie i robie to bezpiecznie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Podpisuję się obydwoma rekami pod tekstem autora.
    O kulturze na drodze w Polsce można zapomnieć :( i niech sobie wciskają gaz do dech, aby nie wpuścić, niech palą klocki, niech robią co chcą, ale wara od lewego pasa !!!
    Krew mnie zalewa, jak na 3-pasmóce L-ki i TIR-y dumnie mkną środkowym pasem (prawy to wstyd jakiś???). Nic dziwnego, że taki świezo upieczony adept sztuki prowadzenia autka, zaraz po zdanym za n-tym razem egzaminie w ramach awansu społecznego zaczyna zajmowac lewy pas (środkowy jest dla L-ki) !!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Zgadzam się, że lewy pas jest do wyprzedzania, ale gdy na autostradzie jadę lewym 140, bo zaczynam wyprzedanie TIRa na prawym a jakiś głąb w szybkim aucie leci 170 i miga mi długimi żebym mu zjechał, to mnie krew zalewa..

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny blog i rewelacyjnie się czyta.

    Ale z tym lewym pasem i łamaniem ograniczeń prędkości niestety nie mogę się zgodzić (pierwsza rzecz na całym blogu która mnie zirytowała). Jeżeli jest max. 70 to niestety ale nikt nie musi Ci robić miejsca bo ty chcesz sobie złamać przepisy i pojechać szybciej. Co innego gdyby było 70 a ktoś się wlecze 50 tym pasem ale takie sytuacje rzadko mają miejsce. Z reguły jedzie ktoś sobie tym lewym z prędkością maksymalną dozwoloną a za nim sznurek podirytowanych mistrzów prostej którzy uważają że ich ograniczenia nie obowiązują. A w tym czasie z reguły prawy jest pusty ale to inna sprawa :) Aha i nie wiem czy wiesz ale na drogach 3 pasmowych albo 2 pasmowych (ale z pasem zieleni rozdzielających kierunki) można wyprzedzać z prawej strony legalnie - o tym prawie nikt nie wie.

    OdpowiedzUsuń

Piszcie, komentujcie, krytykujcie! Główny Urząd Kontroli Publikacji i Widowisk czyta każdy komentarz i publikuje te, które nie godzą w podstawy socjalistycznego państwa ;-)