środa, 29 sierpnia 2012

Auta, których nie chciałem

   Wrzucę dzisiaj zdjęcia kilku samochodów, które mogłem okazyjnie kupić. To tylko wycinek z wielu ofert, które odrzuciłem. Odrzucam najczęściej auta, za które sprzedający chce otrzymać kwotę nie dającą mi szans na zarobek. To raczej oczywiste, że nie zapłacę np. 9 tys. zł za Astrę z 1999 roku z benzynowym silnikiem 1,8 l, do tego zgnitą, zniszczoną i z przebiegiem 240 tys. km. Moja kalkulacja przedstawiona sprzedającej wręcz ją oburzyła. A prawda wygląda tak, że do tego samochodu trzeba było dołożyć około 3 tysiące złotych, żeby wyglądał chociaż tak sobie... Pani nie potrafiła zrozumieć, że za 13 tysięcy można kupić bez problemu o 3 - 5 lata młodszą Astrę kombi, z bardzo dobrym wyposażeniem, z LPG lub silnikiem diesla. Pani nie zrozumiała, bo ona dała 5 lat temu 14 tysiecy... Logiki brak... argumentów brak... Nie kupuję więc samochodów tego typu, za tego typu kwoty, ale najciekawsze są zazwyczaj ofery z samochodami po kolizjach.
   Kiedy zadzwonił do mnie pan chcący sprzedać BMW e46 po, jak to ujął, niewielkiej kolizji, zainteresowałem się autem. Dzwoniący stwierdził, że jest co prawda uszkodzone koło, ale auto da się zrobić bez problemu. Miałem się już umówić na oględziny, pomyślałem jednak, że poproszę o zdjęcia na maila. Po sprawdzeniu poczty zacząłem się mocno zastanawiać, czy aby ja dzisiaj nie wypiłem czegoś niechcący ... Otóż oczom moim ukazał się ...



   No fakt, koło jest uszkodzone, ale pan nie wspomniał, że jeszcze opona przebita! I ta opona przeważyła szalę. Nie chcę auta bez opony!
   Ja wiem, że w polsko-handlarskich kryteriach to jest auto do odratowania. Zdaję sobie sprawę, że albo jeździ już po drogach e46 z identycznym numerem VIN, albo jakiś "kolega po fachu" kupił to coś za śmieszne pieniądze, wyciął co trzeba, wstawił ćwiartkę w swoim stodołowym ASO i fura już kłuje w oczy czyichś sąsiadów. Takie realia. Reasumując - zepsuła mi się kątówka TOPEXA, więc i tak ja nie miałbym czym naprawić...

Następny proszę!

Ciąg dalszy niebawem...

5 komentarzy:

  1. lekko draśnięte :)

    po naprawie będzie "igła, małe uszkodzenie parkingowe naprawione w ASO przy użyciu oryginalnych części, faktura"

    PePe

    P.S. Żeby to opublikować i wpisać te wyrazy z obrazka to trzeba być mistrzem grafologii!!!! nie można tego zmienić troszkę??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyłączyłem obrazki. Zobaczę ile będzie teraz spamu w komentarzach. Jeśli akceptowalna ilość - nie włącze ich już. Mnie też zawsze wryfikacja obrazkowa drażni, więc rozumiem Cię doskonale.

      Usuń
  2. Ciekawie piszesz i masz, jak to się mowi i lekkie pioro :) Jak znudzi Ci się profesja handlarza to nawet się nie zastanawiaj tylko klep w klawiature. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawy blog. Bardzo byłem ciekawy, czy jeszcze tacy handlarze ( ludzie ?? ) istnieją, którzy nie tylko kierują się chęcią zysku ale jeszcze potrafią poinformować o stanie technicznym - nie koloryzując, tylko mówiąc prawdę. Przecież aut piętnastoletnich "spod igły" nie ma. Tutaj przytoczę przykład mojego samochodu - mam oto Primerę Top Sport ( nazwa fajna, w rzeczywistości to GT + parę dodatków ) z 1998 roku. Kupując rok temu ten samochód ( z przebiegiem 138 000 km, niebite, świeżo założony gaz, nigdy nie lakierowane, tylko śladu użytkowania - pół roku wcześniej sprowadzone ) miałem świadomość, że na 99 % to tak nie wygląda. Po zakupie postanowiłem sprawdzić jak to jest na prawdę. Okazało się, że lakier ma na CAŁEJ powierzchni taką samą grubość i jest oryginalny ( ok 140 mikrometrów - jeśli nie pomyliłem jednostek, nawet na zderzakach i progach ), pod spodem zero korozji ( nalot na wahaczach, tłumik swoje przeszedł - ale wszystkie puszki, tłumiki oryginalne - wymieniony tylko miękki łącznik tłumiący ), przerwy idealne, podłużnice nieruszone, 4 poduszki nigdy nie wystrzelone, półskóra o lekko innym zabarwieniu na fotelu kierowcy. Ostatnio spawając tłumik po raz 50 ( wali o fabryczną rozpórkę, i ciągle pęka przy środkowym tłumiku ) musieliśmy go odkręcić przy kolektorze 4 do 2. Trwało to sekundę - wszystko odkręcało się dosłownie jakby wczoraj skręcone. Więc takie auta zdarzają się jeszcze, ale jest ich PROMIL wszystkich jeżdżących.

    Aczkolwiek chcąc go sprzedać, zaraz "Pan Czesiek" powie, że skórzana kierownica wyjechana ( dziwne, że tylko z lewej strony - argumentów że to od słońca nigdy do bani nie przyjmie ), że nakładka na lewarek zmiany biegów to zamiennik, i że gazu nigdy do takiego auta się nie wstawia. Pewnie jeszcze powie, że ten baranek ba lakierze to jakaś partanina Zenka, co go malował tydzień temu. Może doda, że ten baran to w sumie mu wyszedł, bo zacieków nie ma. No i jak on zrobił ten kolor jako kameleon ??



    Pozdrawiam,

    Czekam na następne wpisy.

    OdpowiedzUsuń
  4. "Okazało się, że lakier ma na CAŁEJ powierzchni taką samą grubość i jest oryginalny ( ok 140 mikrometrów - jeśli nie pomyliłem jednostek, nawet na zderzakach i progach )"

    Jakim czujnikiem mierzyłeś grubość lakieru na plastikowych zderzakach?

    "4 poduszki nigdy nie wystrzelone"

    Po czym wnosisz, że niewystrzelone?

    OdpowiedzUsuń

Piszcie, komentujcie, krytykujcie! Główny Urząd Kontroli Publikacji i Widowisk czyta każdy komentarz i publikuje te, które nie godzą w podstawy socjalistycznego państwa ;-)