wtorek, 23 kwietnia 2013

Żyję

Drodzy Czytelnicy!

Pół roku czekam na klienta...

   Rozumiem Waszą irytację, zniecierpliwienie i momentami złość. Zachowuję się jak szczeniak, gówniarz i człowiek niepoważny. Z jednej strony cieszy mnie fakt, że z wielu stron docierają do mnie komentarze domagające się kolejnych wpisów (czasem, ku mojej uciesze, piszący nie przebierają nawet w środkach i posuwają się do wyzwisk i gróźb). Z drugiej strony trapi mnie myśl, że zaniedbuję Was, a uwierzcie mi - jest mi niezwykle miło, kiedy pomyślę, że coś co stworzyłem dla siebie i bez zamiaru zdobycia popularności, stało się dość popularne i chętnie czytane. A pewnie gdybym poświęcił Wam więcej czasu i pracy - byłbym taki znany jak pewna Kasia T. Boję się zamieścić nawisko, bo za użycie TEGO nazwiska można zostać pozwanym przez jakiegoś Donalda. Nawiasem mówiąc - koleś się wybił dzięki córce - blogerce. Na pewno to było dokładnie w tej kolejności i chyba nikt nie ośmieli się zaprzeczyć...)
   Czemu teraz tak rzadko pojawiają się u mnie nowe posty? Wyjaśniam. Pierwszym powodem jest szacunek dla Czytelnika. Otóż przedłużająca się w tym roku zima i wszechobecny kryzys spowodowały dość duży zastój w handlu złomem. Wiadomo, że jeśli mamy niewiele samochodów, stykamy się i rozmawiamy z niewielką liczbą osób, to statystycznie szanse na spotkanie kogoś, kogo można wyśmiać na blogu, albo auta, które można tu opisać, maleją drastycznie. Kiedyś ktoś z Was napisał w komentarzu, że czasem lepiej pisać mniej, niż hurtowo produkować bełkot. Wziąłem sobie to do serca i trzymam się tego. A gościa, który to napisał oczywiście zlokalizowałem i do dzisiaj siedzi w bagażniku mojej czarnej, gangsterskiej "siedemsetki" i przeprasza za obrazę majestatu.
   Kolejnym powodem małej ilości tekstów, jest pięćdziesięciometrowe mieszkanie, w którym za cholerę nie mogę doszukać się drugiego pokoju. Głowę sobie dałbym uciąć, że był, ale skoro kiedyś udało mi się wyjechać z ogrodu rodziców bez otwierania bramy wjazdowej... ot, zapomniałem o niej, to jest duża szansa, że kilka lat temu biorąc kredyt na sto lat, też coś przeoczyłem jeśli chodzi o ilość pomieszczeń. Będzie w nocy ciepło - będę znowu siedział do trzeciej na balkonie i "tforzył" Muszę jeszcze tylko zrobić porządek z trzema studentkami "śmieciarkami", którym nie chce się wynosić worków do kontenera i składują je, brudasy, na balkonie obok mojego.




Wyszedłem właśnie "trzasnąć" zdjęcie i dzisiaj jest tylko jeden - i to czarny na dodatek. Taki lepszy, co smrodu nie przepuszcza. Zazwyczaj są dwa do czterech i niebieskie. O jak ja kocham ludzi! A kiedyś wystawiały przemiłe dziewczyny swoje śmieci przed drzwi na korytarzu, więc wysypywałem je im zawsze (śmieci, nie drzwi) na wycieraczkę. Długo trwało zanim zorientowały się, że w korytarzu szansa na tornado, czy wichurę jest niewielka, więc coś musi być na rzeczy, że te odpady wyłażą same z worków. Żeby nie było, że szurnięty jestem - nie czaiłem się z tym, a nawet pomagała mi w niecnym procederze edukacyjnym sąsiadka z naprzeciwka. I wysypywałem tylko wtedy, kiedy zalegały ponad dobę! Nie żartuję.
   Tak więc jest tyle przeszkód na mej drodze twórczej, że nie jestem w stanie pisać często i sensownie. Ostatnio napisałem, że muszę dokończyć jeden tekst. Dokończyłem go kombinacją klawiszy Ctrl+A, a następnie Delete. Uznałem po prostu, że nie spełnia standardów. Teraz żałuję, bo nie był wcale taki bezsensowny.
   Była ostatnio kupa śmiechu przy sprzedaży Peugeota 307, więc to "na dniach" opiszę, przy sprzedaży Fabii oglądający zniszczyli mi psychikę i do dzisiaj jestem na prozaku (o tym w linku pod tekstem).
   Dla tych, którzy nie korzystają z Fejsbuka wrzucę odnośniki do kilku moich tekstów zamieszczanych gdzie indziej. Raz w miesiącu publikuję tam, więc zapraszam do zaglądania.

   A wracając do mojego własnego bloga - będzie więcej i częściej, ale proszę o cierpliwość i wyrozumiałość.

Teksty w kolejności od najstarszego, do najnowszego:

Nie taki handlarz straszny...

Każdy Polak pozuje

Czerwona sosjerka, czyli czego dama o aucie nie wie

Niepokojące ryski

Korekta licznika - nie chem, ale muszem?





  

23 komentarze:

  1. Ładne to audi, szkoda że nie 1.8t, bo dawno byłoby moje ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. trafny tytuł:-))
    dobrze ze żyjesz bo juz myslałem ze jakis przeuroczy klient sprawił ze nie dałes rady:-)
    pozdrawiam
    Luk

    OdpowiedzUsuń
  3. Prawie miesiąc przerwy i szczerze mówiąc nie satysfakcjonuje mnie ten wpis :D Ale czekam na następne oczywiście

    OdpowiedzUsuń
  4. Zadam to pytanie w komentarzy, żeby inny też mogli zaspokoić swoją ciekawość.
    Skąd ta maniera zasłaniania tablic na zdjęciach w ogłoszeniach? Czemu to służy? Bo przez 30 lat mojego dotychczasowego życia nie zdołałem sam znaleźć na nie odpowiedzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spieszę z wyjaśnieniem. Dla świętego spokoju w moim przypadku. Jeżeli wystawiam samochód z rejestracją ST np. w Krakowie, to prawie każdy "detektyw" (nie mylić z każdym dzwoniącym) zaczyna telefoniczne dochodzenie:
      - a czemu taka rejestracja?
      - a jak to się znalazło w Krakowie?
      - a od kogo to kupiłem?
      - a jak pan ma ST, to znaczy, że w Tychach można obejrzeć?
      I tak bez końca.
      Powtórzę - nr rejestracyjny nie jest żadną tajemnicą, natomiast zakrycie go w ogłoszeniu ratuje mnie często przed irytującymi pytaniami i udzielaniem głupich odpowiedzi.
      Mam nadzieję, że zaspokoiłem ciekawość ;-)

      Usuń
    2. P.S. Wystawiałem kiedyś Vectrę KWA i zadzwonił wścibski pajac, wypytując mnie o nazwisko osoby w Wadowicach, od której kupiłem auto!
      Jego natarczywość i gburowatość pozwoliła mi udzielić mu wyczerpującej odpowiedzi: a ch#j cię to k#rwa g#wno obchodzi!
      Czasem nerwy puszczą ;-)

      Usuń
    3. Dziękuję za odpowiedź :)Możesz czuć się wytłumaczony ;-) Jak sprzedawałem mojego mercedesa 190 we Wrocławiu z żywiecką rejestracją, szczęśliwie nie natknąłem się na żadnego detektywa. Choć niektóre rozmowy miażdżyły.
      Swoją drogą auto nie było prima sort, ale ładnie się świeciło, a cenę dałem dość promocyjną - poszło w 2 dni. Ech... jaki rozkosznie beztroski był nabywca tego cuda z gwiazdą na masce. Chyba zbyt dosłownie zrozumiał maksymę mechanik - twój wróg, a z wizyt w SKP chyba nie miał zbyt pozytywnych wspomnień, bo sprawdzenie stanu technicznego ograniczył do przejażdżki wokół bloku. Wcale nie jest zabawne to, że się chłopina dobrowolnie "ożenił" w trupa, tylko to, że dumnie odjechał z poczuciem zrobienia interesu życia.

      Usuń
    4. Ale ja zauważyłem że też często ludzie zostawiają np. KR a dalsze numerki tylko zasłaniają. Boją się pewnie czegoś :D

      Usuń
  5. Audi eleganckie, ale większość ludzi obawia się o ten silnik (wałki rozrządu).

    OdpowiedzUsuń
  6. leń jesteś !!!! poszukaj motywacji!!! bo jak nie to wiesz, pan na bujanym fotelu bramy spawa !!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. nie pisze czesto komentarzy, ale twój blog mam przeczytany od deski do deski, jeśli czytasz komentarze to wiedz, że wiele ludzi na nie czeka ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. A weź sobie później taką babę pod dach, co to mix obierek po ziemniakach i zlewek po przedwczorajszej zupie wystawi na klatkę/balkon! "Bo co? Przecież w domu nie śmierdzi hi hi.." :| Kijem przez łeb i do piwnicy o suchym chlebie i deszczówce na 2 tygodnie!

    Proponuję wynaleźć w domu "pralniany wynalazek" typu

    http://3.bp.blogspot.com/-AQTIIKRum6c/T2OBZ0GPy9I/AAAAAAAAAKw/C5UjtQROnsI/s1600/wieszak.jpg

    rozprostować zostawiając na końcu coś w rodzaju haczyka stylizowanego na kształt pazura jastrzębia gołębiarza, po czym pod osłoną kwietniowej nocy posuwisto-rozszarpującymi ruchami doprowadzić strukturę worka do stanu który doprowadzi do wylania się jego wnętrzności na balkonową posadzkę.

    Raz, drugi, piąty i być może wpoisz podstawowe zasady których mamusia z tatusiem poskąpili trzem delikwentkom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brałem to pod uwagę, ale niestety - śmieci pofruną na dachy samochodów zaparkowanych pod balkonem i komuś zrobię tym krzywdę. A one nie będą musiały wynosić, więc im zrobię przysługę ;-)

      Usuń
  9. Być może niejeden już pytał, ale nie widziałem, żebyś się do tego odniósł, więc biorę to brzemię na siebie - czy nie rozważałeś wprowadzeniamożliwości zapisania się na newsletter u Ciebie? Boję się, że przy takiej częstotliwości dodawaniu wpisów (jeżeli czujesz złośliwość to... BARDZO DOBRZE) w końcu zapomnę o Twoim blogu. Chyba, że w końcu podejmiesz racjonalną decyzję i przestaniesz utrzymywać rodzinę i staniesz się hipisem piszącym bloga o sprzedaży Käferów i Ogórków - wtedy przeżyję brak newslettera.

    OdpowiedzUsuń
  10. A idź Ty...

    OdpowiedzUsuń
  11. Szanowny Panie,
    niedługo miesiąc minie, odkąd ostatni wpis tu zagościł. Więc weź tu coś zatenteguj. :)
    Pragniemy wpisów jak wampiry krwi! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sie podpisuje pod wypowiedzią Pana, Szanownego Pana powyżej i bym sie nie obraził jakby częstotliwość wpisów była większa.

      Usuń
  12. Beda jeszcze jakies wpisy?

    OdpowiedzUsuń
  13. U mnie stawiają na klatce schodowej. Balkon to i tak lepsza opcja...

    OdpowiedzUsuń
  14. a studentki fajne???

    OdpowiedzUsuń

Piszcie, komentujcie, krytykujcie! Główny Urząd Kontroli Publikacji i Widowisk czyta każdy komentarz i publikuje te, które nie godzą w podstawy socjalistycznego państwa ;-)