czwartek, 10 stycznia 2013

Handlarz i mały, wąsaty chytrusek.








   Historyjka wydarzyła się niedawno. Kupiłem Peugeota 206 z 2004 roku, z LPG. Auto ładne, krajowe, od właściciela, który dużo pieniędzy zostawił w ASO (odziedziczyłem faktury). Spokojnie mogłem stwierdzić, że samochód był bezwypadkowy - cała płyta podłogowa w stanie fabrycznym, poza prawym przednim błotnikiem i maską wszędzie lakier oryginalny, szyby oryginalne. Auto po umyciu, wypraniu i nawoskowaniu wyglądało imponująco. Naprawiłem sto pierdołków zepsutych i wystawiłem ogłoszenie z ceną siedem tysięcy złotych, do negocjacji.
   Każdy rozsądny zapyta - czemu tak tanio? Przecież za sensowną dwieścieszóstkę z tego rocznika trzeba dać dziesięć, jedenaście tysięcy zł. Powód prozaiczny - auto miało do naprawy tylną belkę. Lewe koło było delikatnie "w minusie", źle się Peugeota prowadziło. Co prawda nic jeszcze ( o dziwo ) nie stukało, ale niebawem zapewne miało zacząć...
   W ogłoszeniu opisałem wszystko - włącznie z grubością lakieru na każdym elemencie. Nie pisałem o zawieszeniu - zamieściełem adnotację, że pozostałych informacji udzielam telefonicznie. I tego pożałowałem! Zaczęły się telefony. Codziennie kilkadziesiąt osób, żądnych Peżota z salonu TANIOOO i od pierwszego właściciela, nie dawało mi żyć. Takiego nawału debilizmu jeszcze nie spotkałem. Każdy, powtarzam każdy dzwoniący zaczynał od najbardziej wk#rwiającego mnie zestawu pytań - czy jestem właścicielem, czy jestem pierwszym właścicielem, czy też aby przypadkiem nie jestem handlarzem, jak sprawowało mi sę autko przez te lata i tak do bólu. Jak łatwo się domyślić  - już na tych pytaniach ponosiłem porażkę. Jeżeli nawet zdarzył się ktoś, kto chciał jeszcze przejść do kolejnych kwestii, kończył rozmowę po tym, kiedy słyszał ode mnie, że w tym bezwypadkowym, jednym z najtańszych w Polsce Peugeotów 206 z 2004 roku trzeba coś naprawić. KAŻDY myślał, że jakiś pajac-filantrop sprzedaje w cenie "ćwiarowanego" ulepa auto "nie wymagające pier#olonego wkładu finansowego", że jakiś niespełna rozumu darczyńca robi prezent świąteczny pazernemu Polakowi! Do nikogo nie trafiało, że po zakupie (i stargowaniu ceny), zrobieniu tylnej belki - i tak bedzie miał, za niespełna  osiem tysięcy zł. zadbane, niestare, bezwypadkowe auto z wtryskiem gazu.
   Telefonów odbierałem dziesiątki. Nawet ktoś miał czelność dzwonić po 23:00. Nie odbierałem, więc raz za razem ponawiał próbę dodzwonienia się do mnie.


   Apogeum wk#rwienia osiągnąłem w Boże Narodzenie. Po południu zadzwonił mi telefon (mnie się to w głowie nie może pomieścić jak można o auto zadzwonić w taki dzień, ale może zbyt głupi jestem, by pojąć). Po głosie w słuchawce w momencie ułożyłem sobie w głowie portret dzwoniącego - gość przed sześćdziesiątką, łysiejący, z wąsem, grubawy, w skórzanej kamizelce naciągniętej na białą koszulę. Pewnie jeszcze miał skórkowy krawat. On musiał tak wyglądać! Pazerny głos w słuchawce nie wyskrzeczał nawet przywitania, nie wspominając o "przepraszam, że w taki dzień, ale.." Usłyszałem:
- Tak sobie przeglądam ogłoszenia i zauważyłem Peżocika. Pan jest pierwszym właścicielem? Nie mam do czynienia z jakimś handlarzem?
W pierwszym odruchu miałem mu wygłosić po łacinie bożonarodzeniowe kazanie, ale zanim zabrałem głos, w głowie ułożył mi się nagle iście szatański pomysł.
- Tak, oczywiście proszę pana. Jestem pierwszym właścicielem autka, nie żadnym handlarzem.
Grzecznie i potulnie odpowiedziałem.
- To świetnie, bo handlarze to sku#wiele i gnoje i w życiu od takiego nie kupię! A to może mi pan Peżocika troszkę przybliży?
- Jasne. Już opowiadam o naszym Peżociku. Otóż kupiliśmy go z żoną w 2004 roku w salonie, używała go wyłącznie żona, niewiele jeździła, serwisowaliśmy tylko w autoryzowanej stacji obsługi Peugeota. Nie mieliśmy zamiaru sprzedawać, ale była promocja na rocznik 2012 i kupiliśmy sobie nową "dwieścieósemkę". Nawet w  październiku oddaliśmy samochodzik do ASO na wymianę rozrządu, oleju i całego zawieszenia z przodu i z tyłu.
- Myślę, że ma pan na to potwierdzenie w książce serwisowej?
- Ależ oczywiście, że tak!
- I to co pan pisze, że bezwypadkowe, to prawda, tak?
- Jak mógłbym kłamać. Żona kiedyś na parkingu, pod sklepem przytarła w inny samochód i malowaliśmy błotnik i maskę. Oczywiście w serwisie autoryzowanym, bo ja wie pan, wolę zapłacić więcej, ale zlecić naprawę fachowcom. Nie ufam tym oszustom mechanikom.
- A z ceny pan zejdziesz? Bo drogo trochę.
- No, to przecież jasne!
- A opony letnie pan daje oczywiście?
- Tak, mam oryginalne szesnastocalowe alufelgi i nowe opony, w sierpniu kupione, za tysiąc sześćset złotych (co także było totalną bzdurą, bo miałem do niego letnie opony czternastocalowe, bez felg - takie jak dostałem od sprzedającego).
W trakcie taj wymiany uprzejmości słyszałem, jak gość dostaje świra do głowy. Jak odzywa się już zamiast niego "megapazerny okazjoszukacz", jego łapska w myślach już zagarniały dla siebie tę hiperokazję, w jego oczach błyszczały znaczki $ i pulsowały jak zepsuta sygnalizacja świetlna. Tego mi było trzeba! Zabawę czas kontynuować. Teraz musiało nastąpić ostudzenie. Mówię:
- Ale widzi pan, jest jeden malutki problem w chwili obecnej...
- Jaki?!
Przerwał mi przerażony głos.
- Bo wie pan, ja obiecałem przytrzymać auto koleżance do Nowego Roku. Ona je chce kupić, tylko kredyt musi załatwić.
- Jaki kredyt? Gdzie teraz załatwi? Pewnie nikt jej nie da, a ja, eee.... ja bym dzisiaj, ja żonie na imieniny chciałem... ja bym teraz, ja nie mam daleko, bo żona ma trzynastoletniego matiza i on się sypie... że gnije znaczy, a ja dla żony na imieniny dzisiaj albo jutro, ale najlepiej dzisiaj, z kasą przyjadę i wypłacę... i biorę!
Zupełnie łamiącym się głosem, jąkając się dukał jegomość- niedoszły szczęściarz.
- No widzi pan, ja tak nie mogę. Honorowy jestem. Obiecałem, że zarezerwuję i muszę dotrzymać słowa.
W tym momencie wpadł mi jeszcze jeden genialny koncept sadystyczny. Dodałem:
- A właściwie, to ja koleżance może trochę niską cenę za dwieścieszóstkę powiedziałem, bo cztery i pół tysiąca...
To było już za dużo dla pana. Zaczął do mnie wykrzykiwać:
- Czyś pan zwariował? Panie dwa tysiące piechotą nie chodzą! Chrzań pan koleżankę! Ja daję siedem i jestem z kasą za chwilę! Biznes is biznes! To kasa! Bo ja tego Matiza mam ... trzynaście lat... się sk#rwysyn j#bany sypie, to złom już, a ja dla żonki na imieniny bym tego Peżocika natychmiast, bez gadania! Olej pan jakąś koleżankę! Ja już wsiadam w auto... i ja już...
- Niestety nie da rady. Ja proszę pana dobrze zarabiam i dla mnie te dwa, trzy tysiące nie stanowią problemu. Poza tym ja aktualnie w Gdyni jestem i wracam po Nowym Roku, więc niech pan do mnie zadzwoni koło 3 stycznia. Nie jest pan pierwszym dzwoniącym i było już wielu przed panem, więc układa się kolejka oczekujących, ale proszę dzwonić koło 3 stycznia.
- Panie, to ja będę dzwonił, ale weź mnie pan pod uwagę na pierwszym miejscu! Na hasło "Olkusz! To ja będę i niech pan ... na pierwszym miejscu... bo ja ... żonie tego Peżocika...
- Proszę zadzwonić po Nowym Roku
- Dobrze, to ja będę dzwonił, ale nich Pan mnie pierwszego ... poza kolejką!!!


   Przed Sylwestrem dzwoni mi znowu "Hasło Olkusz" i pyta, czy koleżanka kupiła.
- No niestety jeszcze nie załatwiła kredytu.
Odpowiadam, na co on:
- Lej pan na nią! Ja bym już był, a ona jak w dwa dni nie dostała, to już nie dostanie! Panie kasy pan nie chcesz?  Ja chcę właśnie takie autko od właściciela dla żony! Na Sylwestra bym jej kupił takie auteczko! Ja nie chcę żeby jakiś sku#wysyn handlarz to kupił, bo ich się powinno wieszać!
- No niestety, proszę dzwonić po Nowym Roku. I tak będę czekał na decyzję koleżanki...
- Ale lej pan na nią! Ona potem nie kupi, a jakiś handlarz wyrwie mi auteczko!

   I tak trwała rozmowa - taki miks rzygania na handlarzy i błagania o zrobienie w konia wyimaginowanej koleżanki. Plan miałem na wstępie taki, żeby panu, kiedy zadzwoni po Nowym Roku powiedzieć, że przecież to jemu chyba godzinę temu sprzedałem "auteczko", bo ktoś przedstawił się, że z Olkusza dzwoni, czyli podał właściwe hasło, przyjechał, zapłacił pięć dwieście i zabrał "cudeńko", ale szczerze powiedziawszy znudził mnie ten bełkot. "Szyfrant" zadzwonił 2. stycznia i usłyszał ode mnie, że koleżanka kredyt dostała i sprawa jest nieaktualna. Ależ zapłakał do słuchawki...


   Wiem, że dzisiejszy tekst jest tak naprawdę głupi, ale uwierzcie mi, że momentami mam serdecznie dosyć rozłączanych rozmów, po oznajmieniu że handluję samochodami. Mimo, że uczciwie informuję o wadach i zaletach sprzedawanego samochodu - traktowany jestem jak cytowany wcześniej "sku#wiel i gnój". Dlaczgo tak się zachowałem w stosunku do tego pana?
Po pierwsze - nie miałbym tyle tupetu, by dzwonić o samochód w Boże Narodzenie (ten pan miał, bo zobaczył OKAZJĘ i chciał być pierwszy. Bał się, że mu ją ktoś sprzątnie sprzed nosa i w dupie miał, że są święta - on już w myślach chwalił się przed szwagrem, jakie to cudeńko wynalazł i jaki matoł je sprzedawał). Po drugie - niemal na przywitanie usłyszałem piękną łacińską wiązankę komplementów pod swoim adresem. Po trzecie - ten chciwy głos w słuchawce! Jak ja nienawidzę takich ludzi! Po czwarte - nagadywanie, bym wystawił do wiatru swoją niby-znajomą - to takie polskie! Jak ja nienawidzę takich ludzi!

   Zepsułem mu święta, zepsułem mu sylwestra i chciałem go dobić na nowy rok, ale zlitowałem się. Mógłby jeszcze zawału dostać, gdyby dowiedział się, że ktoś był chytry i go podkupił. Wiem, że on przez tych kilka dni nie spał po nocach, obmyślał plan, zastanawiał się jakiego użyć argumentu, żeby mnie przekonać... Jak ja nienawidzę takich ludzi! Nie lubię i mam to gdzieś, że zachowałem się jak piętnastoletni gówniarz. Ubaw miałem niesamowity. Taka sadystyczna przyjemność...

   A Peugeota kupił normalny gość, który miał w d#pie, że jestem handlarzem. Przyjechał jako pierwszy, dałem mu porządny miernik grubości lakieru, żeby sobie sprawdził. Wszystko zgadzało się z moim opisem, przejechał się, stargował więc cenę i zabrał auto. Jestem pewien, że będzie zadowolony.

71 komentarzy:

  1. Brawo, wielkie brawo za całą akcję. Powinieneś jeszcze kazać mu przyjechać, a na miejscu powiedzieć że właśnie koleżanka kupiła ;p
    Od paru miesięcy próbuję sprzedać Polo '96. Największy problem jest z tym, że do auta za które chcę 3,5 tys zł nie mam książki serwisowej, albo stwierdzenia: "panie, on był bity".... ręce opadają

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alfę 156 ładną, bezwypadkową i sprawną sprzedawałem 10 miesięcy. Za 3500 zł ... Ponaprawiałem w niej wszystko, co trzeba było i efekt - prawie rok czekała na nabywcę. Sprzedałem za tyle i dopłaciłem do interesu... A mogłem wrzucić okazję zaraz po zakupie, pie#dolić, że igła i pewnie zarobiłbym na niej całkiem dobrze. Tak niestety jest czasem. Na wszystko przyjdzie kupiec. Kwestia ceny ;-) Wystaw za 1800zł - ale też debile będą marudzić, że bite i bez książki, tyle że w końcu trafi się ktoś normalny...

      Usuń
    2. Może nie ma popytu na 156? Miejskie legendy o awaryjności swoje robią ...
      Polo chyba zostawię sobie, choć mam straszną chęć na Xantię teraz :)

      Usuń
    3. Miałem ten sam problem gdy próbowałem sprzedać swój poprzedni samochód. Wystawiłem go za 1800zł. ponieważ wymagał wkładu finansowego, a ja nie miałem środków na naprawę. W ogłoszeniu opisałem dokładnie co jest do zrobienia i dlaczego właśnie taka cena. Tego samego dnia zadzwonił pan, który był zainteresowany zakupem. Cierpliwie odpowiedziałem na wszystkie jego pytania mimo, że odpowiedź na większość z nich mógł znaleźć w ogłoszeniu. Jako że było już dość późno umówiłem się z nim, że dnia następnego do godziny 12:00 jestem dostępny gdyż po 13 jadę do pracy. Jegomość zadzwonił do mnie o godzinie 12:50 wręcz wymuszając na mnie oględziny auta "tu i teraz!". Miałem jeszcze chwilę więc się zgodziłem, umówiliśmy się na parkingu oddalonym około 1km od miejsca mojego zamieszkania. Po chwili podjechał inny samochód z którego wysypały się cztery osoby. Wszyscy "znawcy" dokładnie obejrzeli auto po czym wymieniając mi wszystkie usterki o których sam wspominałem w ogłoszeniu zaproponowali 800zł! Zabrałem się i odjechałem bez słowa. Samochód sprzedałem tydzień później za cenę z ogłoszenia (1800zł). Telefony faktycznie potrafią być irytujące, a pytania idiotyczne. Nie wiem czy ludzie nie potrafią czytać ze zrozumieniem czy może udają cwańszych niż są.

      Usuń
  2. Tekst nie jest głupi. Jest świetny.

    OdpowiedzUsuń
  3. samo auto zaś bardzo przyjemne, okazyjnie użytkuję 206 z 2001 r z silnikiem 1.9 D

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak się zastanawiam... Które auta z oferty na stronie są aktualne? Bo nie wiem pośród czego wybierać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlasnie. Dolaczam sie do pytania. Gdzie mozna znalezc informacje o dostepnosci, cenach i wieksze zdjecia?

      Usuń
    2. Nie można, bo to ściema jest :-)

      Usuń
    3. http://jcwinnie.biz/wordpress/imageSnag/Dr_Evil.jpg

      Usuń
    4. Heh, czyli wszystkie te teksty o tym, że kupujesz a potem sprzedajesz samochody i cale historie z tym związane to wymysł twojej wyobraźni. Szkoda.

      Usuń
    5. Skoro ktoś jest zainteresowany poważnie to dzwoni i pyta albo ogląda.

      Usuń
    6. Właśnie dokładnie o to chodzi :-) Dzięki za rzeczową odpowiedź.

      Usuń
    7. Do Radas: Osoba prowadząca tego bloga dokładnie napisała, że te zajście to ściema :)

      Usuń
    8. @Radas niekoniecznie, ja na przykład nie lubię dzwonić jak nie muszę, a chętnie bym się dowiedział wcześniej, co jest w ofercie. Bo ważne jest dla mnie tak samo CO kupuję, jak i OD KOGO. I jestem w stanie pójść na kompromis z tym CO, jakbym wiedział spośród czego mogę wybierać ;)

      Usuń
    9. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
  5. zielona kosiarka10 stycznia 2013 22:06

    Śliczna niunia. Bardzo kobiecy samochód (mniej więcej jak ford ka i starsze corsy). Kupiłabym;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i dzieki takiej opinii nadal mam frajde jak ludzie chca sie scigac na swiatlach i te smutne miny jak zostaja z tylu :) a 1,6 ~110km to nie jest najmocniejsza wersja 206 :)

      Usuń
    2. zielona kosiarka15 stycznia 2013 22:01

      tak się można bawić też 14 letnią corsą 1,7D teoretycznie 60 KM, niestety tylko na światłach;)

      a peżocik 206 jest po prostu śliczny. Mały, zgrabny, prosty i elegancki. Silnik i wyposażenie zawsze można sobie dobrać, ale uroku całości trudno dorównać:)

      Usuń
  6. Po przeczytaniu tekstu również odczułem skrytą przyjemność,
    że utarłeś nosa cebulakowi ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, jaka to była dla mnie frajda! Jak ja nienawidzę pazernych palantów!

      Usuń
  7. Jakbym czytał o swoich klientach... Super się czyta, zwłaszcza, że "siedzę" w pokrewnej branży (części)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj w klubie - też sprzedaję części i takich " klientów" mam na co dzień, którzy szukają części do aut z 2011-12 roku nierzadko bardzo drogich samochodów i szukają ich w przeświadczeniu , że Niemcowi , czy też Francuzowi znudziły sie reflektory do półrocznego auta za 200 tys. zł , więc je sobie wymienił na nowe. Pozdrawiam Tomek- blog rewelacja

      Usuń
  8. Tylko pytanie: dlaczego nie naprawić tej belki za 1000zł i nie wystawić tego auta w normalnej cenie rynkowej?

    Nie wiem gdzie wystawiasz te auta, ale skoro masz firmę to zapewne masz jakieś pakiety na otoMoto i tam zaraz widać, że auto jest od handlarza, bo jest podany adres, dane itp. i wtedy tacy dziwni nie dzwonią co chcą od pierwszego osobiście kupić ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiem pytaniem - czy auta w cenie rynkowej się sprzedają? Ja znam odpowiedź. Czy ktoś uwierzyłby mi, że zrobiłem uczciwie belkę? Też znam odpowiedź. Zawsze, po setce telefonów od ..... znajdzie się ktoś normalny, kto wie, że okazje "bez wkładu" za 60% ceny istnieją tylko na forach.

      Usuń
  9. Fajne ale dołożę parę słów krytyki:
    - Wystawiłeś idealne z opisu auto poniżej ceny rynkowej i dziwisz się że ludzie dzwonią? Chyba dobrze że jest zainteresowanie skoro z tego się utrzymujesz. Pomijam telefony po 23 i w wigilię (jeżeli wieczorem) - to faktycznie przesada.
    - Handlarze niestety ale sami sobie zapracowali na fatalną opinię. Rozumiem że jeżeli sam jesteś uczciwy to Ciebie to denerwuje ale nie dziw się ludziom, że są ostrożni. Sam niedawno szukałem auta i ilosc przekrętów w komisach jest zatrważająca..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zgadzam sie z tym, już Rzymianie mówili "audiatur et altera part". Trzeba na to popatrzeć z drugiej strony, jak jest dobry towar to nic dziwnego że jest popyt.

      Usuń
    2. I liczę się z tym. Zawsze znajdzie się ktoś normalny, kto zapyta o to, czy samochód jest sprawny, co w nim trzeba zrobić, a wtedy telefonicznie jest łatwiej wypunktować usterki i przekonać kogoś, że mimo tego warto samochód kupić. Myślę tu o ludziach, którzy nie bujają w obłokach i realnie patrzą na rzeczywistość.

      Usuń
    3. Brak cen przy ogłoszeniach na stronie trochę odstrasza. Głupio nawet dzwonić, bo może rząd wielkości sumy umieszcza auto w sferze dla mnie niedostępnych, ale skąd mam to wiedzieć nie śledząc rynku? Ja nie wiem nawet ile jest obecnie wart mój własny samochód, bo kupiłem go wiele lat temu jako nowy i nie wiem ile stracił na wartości.

      Ponieważ noszę się z zamiarem kupna "nowego" używanego samochodu, patrzę dość poważnie na oferty komisów, które dają swoją własną gwarancję. Te samochody - szukam kombi jakiejś popularnej marki - są co najmniej parę tysięcy droższe niż w ogłoszeniach prywatnych, ale może warto orientować się na takie samochody.

      Usuń
  10. Brawo, uśmiałem się.

    OdpowiedzUsuń
  11. Panie, ale emocjonalny wpis. Mysle, ze najbardziej Pana zdenerwowaly te zdrobnienia. To okropne, kiedy dorosly facet mowi "pezocik" albo "auteczko".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocham zdrobnionka ;-) Oj kocham...

      Usuń
    2. Mnie najbardziej denerwuje jak ktoś mówi "pieniążki"... i nie ważne czy mówi o 2,5zł czy 30tyś....

      Ale nie rozumiem czemu denerwuje Cie pytanie, czy jesteś handlarzem?
      Ja sam kupiłem w życiu jedno auto (z trzech które miałem - peugeot 205, Mondeo i teraz Galaxy). Właśnie od handlarza.
      Wolał cofnąć licznik o 60tyś (do magicznych 180tyś) niż pokazać faktury, że auto przez 10 lat było serwisowane w ASO (bo na fakturach był przebieg). Ja po zakupie od razu podjechałem do ASO i dali mi pełen wgląd w historię... wiedziałem, że przebieg to sprawa względna, ale mimo to czuję się oszukany przez handlarza, więc nie dziw się, że ludzie się boją - i pisze to w swoim imieniu, a nie grupki cwaniaków łapiących okazję...

      Usuń
  12. Witaj drogi autorze!
    Przeczytałem twój blog od deski do deski i muszę przyznać ze wszystko jest świetne, dobrze się czyta choć ostatnio trochę mało piszesz, choć tą kwestie wyjasniales. Piszę ten komentarz aby odnieść się do artykułu. Dziwisz się drogi autorze że ktoś nie lubi handlarzy? Pokaż mi takiego ci lubi. Twoje środowisko zasłużyło sobie na taka renomę nagminnym narażeniem na śmiertelne niebezpieczeństwo tysiące ludzi nieświadomych tego że kupują "igiełke" która tak na prawdę jest pospawana z dwóch może z trzech innych rozbitych aut. Nikt nie chce zginąć w aucie które mu się podkłada przy byle kolizji. To w dużym skrócie stąd bierze się tak wielka niechęć. Sam jak kupowałem auto z przykrością stwierdzilem, że 7/10 ogłoszeń jest pod handlarzy. Finalnie kupiłem auto od handlarza ale przy pomocy znajomych mechaników i rodziny. wcześniej niby pod znajomych też byli inni handlarze że swoimi cudami ale o stanie tych aut lepiej nie mówić. Winni oczywiście sa też sami rodacy dla których dziwne nie jest że u nas tańsze sa auta z zachodniej granicy z mniejszym przebiegiem niż u źródła. Zrobić i zataić wady chce też często i owy pierwszy właściciel ale najczęściej nie robi takich wałów jakie potrafią zrobić handlarze. Co do telefonu chcesz mieć od niego spokój to go wyłącz proste. Albo podaj godziny urzędowania. Przypuszczam że normalny właściciel korzystał by z okazji i sprzedał nawet w wigilię jakby miał kupca. Mam nadzieję że cię nie uraziłem ale chciałem głównie odnieść się do legendarnej wręcz uczciwości handlarzy. Sam obejrzałem wcześniej wiele wraków i jak słyszałem że mam oglądać kolejne auto od handlarza to robiło mi się nie dobrze.
    pozdrawiam jeszcze raz i czekam z niecierpliwością na kolejne wpisy na najlepszym blogu motoryzacyjnym jaki czytuję.
    tosemjaONY

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I o temu właśnie poświęcam dużo uwagi. Ja nigdy nie twierdziłem, że handel w Polsce odbywa się uczciwie. Stwierdzam natomiast z pełnym przekonaniem, że w znacznej mierze, to popyt wymusza podaż. Sprawa jest prosta - jesteśmy biednym społeczeństwem, lata komuny wypaczyły nam mózgi i teraz rzadko mierzymy "zamiar według sił" - chcemy więcej za mniej, chcemy więcej, mimo że nas nie stać. Czy gdyby Polaków było stać na dobre, drogie auta i kupowaliby je, to chciałoby się komuś spawać, męczyć i rzeźbić trupy z Rzeszy? Pewnie, że byłyby wyjątki - ale w mniejszości. Pozdrawiam i dziękuję za rzeczowy komentarz.

      Usuń
  13. Z doświadczenia wiem, że napisanie w ogłoszeniu "Proszę dzwonić po godz. 17.00" nawet pogrubioną czerwona czcionką, nie daje nic :) lub prawie nic. Zawsze zadzwoni ktoś kto powie że nie zauważył, albo że bardzo mu zależy i nie mógł zaczekać kilka godzin. A telefony w soboty niedziele i święta oraz po 22.00 to norma. Czesto pada też pytanie typu "A co to znaczy kupujący zwolniony z podatku PCC" Zgroza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytanie to sztuka nieosiągalna dla wielu rodaków. A czytanie ze zrozumieniem - to potrafi już tylko mały procent społeczeństwa. Do tego dochodzi jeszcze brak kultury i wyczucia i mamy typowego pajaca, dzwoniącego w niedzielę w nocy, lub w Boże Narodzenie...

      Usuń
  14. a ja lubie handlarza ;-)TEGO ha ha ha, trzeba było to nagrać i dać w wersji audio to pewnie by mnie odwieźli erką, bo czytając popłakany byłem i kolejny raz musiałem uzupełnić płyny, by się nie odwodnić. zastanawia mnie czy w niektórych miejscach w kraju naszym kochanym czas się zatrzymał. Trzeba było zrobić ustawioną aukcję dla "wąsatego" i chłopina kupiłby za min trzy tysiaki powyżej ceny rynkowej i byłby dumny przed szwagrem, że wygrał aukcję. Z drugiej strony to powinieneś zaprosić pana wąsa w "szczepana" i pier#olnoć go w łeb kołpakiem albo maską z peżocika to by se potem pomalował orginalnym lakierem


    ludzie trochu kultury i szacunku nawet dla handlarza jaki by on nie był


    aukcja na toyote corolla w 1996 roku cena wyjściowa 1800 marki sprzedana 7600 marek, no ale nie było lipy, trzech poważnych "słomianych" handlarzy, trzy lawety i ja ;) ha ha ha


    pełen szacun za sprowadzenie "wąsa" na ziemie ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Dobry wpis. Ale komentujacy maja duzo racji. Telefony mam dwa. W jednym o 20 odpalam tryb samolotowy i wlaczam go o 10. Na stronie napisane jak byk, ze od 10, ale mialem juz telefonu o 3 rano, o 7-8 to norma ;(

    Obie strony tego sporu maja racje. Handlarze maja racje, ze Polacy najchetniej nie placiliby za zadne uslugi i pletli buty z łyka i chwastów. Z kolei handlarze walą w ch*a sciagajac do PL zlom, jak bylo poprzednio opisane. Obie strony jada po bandzie ile sie da.

    Zreszta nie tylko tak jest w PL. W USA to zawod uznawany za najbardziej oszukanczy. Skonczylo sie to wprowadzeniem systemu Carfax, o czym Polacy nie maja w ogole pojecia i pewnie to 'odkryja' z wielkim hukiem za 20 lat.

    Zreszta rynek uzywanych czesci zamiennych to w PL tez żenuła. W Stanach wszyscy rozbieracze wrzucaja czesci do jednego systemu i ma sie czesc w 5 minut. W PL trzeba szukac po Alledrogo albo jezdzic po gieldach, jak za krola cwieczka.

    Z cala pewnoscia przydalby sie jakis fajny blog zenujace ogloszenia. Np. koles pisze ze nowka niesmigana, a na blogu fotki z aukcji pol roku wczesniej, rozbitek z 200 k km.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj masz opisy - niektóre akcje są naprawdę bezczelne
      http://bez-wypadkowe.net/forum.php
      http://tylik.motogrono.pl - już nie aktualizowane

      Usuń
  16. ogolnokrajowa ewidencja wrakow najbardziej uderzyla by w wieswageny bedzieszmialwypadek i gwiazdobapy teraz mamy w polsce cos jak w tej powiesci K. Dick'a o elektrycznych owcach gdzie byly elektryczne substytuty zywych zwierzat w polsce mamy "bezwypadkowe igly po emerycie" jako substytut samochodow....

    OdpowiedzUsuń
  17. Cóż, ja jakoś nigdy nie mogę trafić na takich klientów, z reguły dostaje z 1 telefon na 2 tygodnie od kogoś w miarę normalnego :P

    Przy okazji pytanie do przewodniczącego - ten srebrny Lanos 1.5 jest ciągle aktualny ? Bo na otomoto go nie widzę, a właśnie rozpocząłem poszukiwania lanka :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Dzwonić do kogoś w sprawie ogłoszenia o samochód w wiecerze wigilijną to już szczyt hamstwa i prymitywizmu... ale jak ja to mawiam: " nie ma JUŻ rzeczy w tym kraju która by mnie nie zdziwiła..."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze chamstwa, a nie hamstwa. Po drugie ze zdania: " nie ma JUŻ rzeczy w tym kraju która by mnie nie zdziwiła...", wynika że dziwi Cię w tym kraju wszystko, a kontekst całego wpisu pozwala się domyślać, że chodziło Ci o to, że w tym kraju nic Cię już nie zdziwi. Po trzecie wielokropek na końcu zdania oznacza niedokończoną myśl, brakującą puentę, co u Ciebie nie wystąpiło, więc po co wielokropek? Napisałeś dwa zdania i popełniłeś co najmniej 4 błędy - nie wszystkie tutaj wymieniłem. Następnym razem przed kliknięciem "Opublikuj" przeczytaj co napisałeś, bo fatalny styl nie pozwala skupić się na istocie wpisu.

      Usuń
  19. Świetny wpis ! Alle się uśmiałem ! Świetnie mi się czyta Twojego bloga bo sam siedzę w tym temacie i wiele sytuacji znam z autopsji niestety nie mam takiego talentu do pisania więc bloga bym nie dał rady prowadzić a szczerze go gratuluję i podziwiam.. :D Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  20. A mnie z kolei denerwuje gdy dzwonię do kogoś szukając auta a on na moje pytania odpowiada "no przyjedź pan i zobacz se sam bo ja się na tym nie znom" mimo ,że mam do przejechania 200km. Albo gdy znajduję screen ogłoszenia z holenderskiego autokomisu gdzie auto miało 100kkm więcej a handlarzyna kłamie w żywe uszy przez telefon ,że gdzie panie to pomyłka przebieg mojego auta jest realny! Facet to jakiś bezczelny palant ale nie można mieć pretensji ,że wypytuje o auto sprzedawcę, bez przesady ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to szukaj auta bliżej

      Usuń
    2. No ale to w kupującego interesie (i nawet jego obowiązek) zapoznać się ze stanem auta. Jaki sens pytać przez telefon o cokolwiek więcej niż kiedy i gdzie można oglądnąć ? Sprzedawałem kilka razy auto prywatnie i też mnie rozbrajały pytania zainteresowanych. Myślę że to wynika z tego że ludzie chcą jak najbardziej zaoszczędzić i "oglądają" auto przez telefon zamiast przyjechać na miejsce. Znajomy niedawno sprzedawał samochód za ok. 40 tys. Auto było w bardzo dobrym stanie z tym że były jakieś luzy w zawieszeniu. Nic strasznego prostu normalne zużycie. Znajomy w to nie wnikał a chciał mieć spokój więc namawiał do wizyty w ASO wszystkich zainteresowanych żeby sami zweryfikowali co to jest. Nikt nie chciał jechać do ASO. W końcu kupił gość (też nie chciał do ASO) i dzwonił 2 dni później grożąc sądami itp. że są jakieś luzy w zawieszeniu itp. Oczywiście znajomy mu powiedział żeby spadał gdzie pieprz rośnie. Taka to logika kupujących.

      Usuń
  21. Autorze, chyba jednak lubisz odbierać te wszystkie telefony, bo zakładam że wiesz mniej więcej co się będzie działo jak wystawisz takie ogłoszenie, to chyba jakiś swoisty masochizm.
    Ja sprzedawałem tylko kilka samochodów przez ogłoszenie i po pierwszym znudziło mi się odpowiadania na te same pytania, więc wszystko opisałem i jak już ktoś dzwonił to pozostawała kwestia umówienia się na oglądanie auta.
    Czy ktoś kto nie jest zainteresowany zakupem od handlarza auta z belką do regeneracji zmieni zdanie jeżeli te informacje pozyska przez rozmowę telefoniczną a nie ogłoszenie w internecie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest bardzo prawdopodobne, że nie zmieni zdania. Natomiast jestem przekonany, że klient, który nabył ode mnie Peugeota nie zjawiłby się u mnie gdyby przeczytał w ogłoszeniu słowo "handel". Przyjechał - zobaczył, że handlarz to nie diabeł i nie gryzie, że auto jest OK i cena dobra, więc kupił. Polecam: http://blog.otomoto.pl/nie-taki-handlarz-straszny-jak-go-maluja/

      Usuń
  22. Czytam te komentarze i sam nie wiem te wszystkie historie to fikcja jest czy opowieści z handlu bo juz sie w tym wszystkim zgubilem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech autor bloga wypowie się jak to faktycznie jest :D. Sądzę, że tego nie zrobi by trzymać nas w niepewności. Gdyby były dostępne linki do poszczególnych aukcji wtedy nadały by one wiarygodności opisywanych historii, bez nich śmiem twierdzić, że to fikcja.

      Usuń
    2. Jak zapewne da się odczuć - blog pisany jest przeważnie nie w tonie śmiertelnej powagi. Jak zapewne łatwo się domyślić moje komentarze również niekoniecznie są śmiertelnie poważne. Jeżeli ktoś dopatruje się tu spisku - nic na to nie poradzę. BLOG I STRONA nie służą mi do sprzedaży samochodów. Nie mam zamiaru wypisywać na blogu ogłoszeń (raz za czas może się zdarzyć, że opiszę jakiś samochód - patrz BX), nie ja administruję stroną www bo się na tym nie znam, a nie mam czasu, by codziennie zgłaszać aktualizację oferty na stronie. Jeżeli kogoś interesuje jakieś auto z www.skup-aut-bielsko.pl - można zadzwonić, napisać maila z pytaniem o konkretne samochody. Często z opóźnieniem, ale odpowiadamy na maile.
      P.S. Dla tych którzy cenią sobie dosłowność - nie mam takiej wyobraźni jak Tolkien. I niech to urwie komentarze, czy fikcja, czy może prawda.
      Pozdrawiam

      Usuń
  23. czytając tego blooga nasuwa się mi na myśl cytat - "Krainie Chichów światło dało oczy, które widziały światła, których nie widział nikt". - J. Carroll

    - pozostawiam do dowolnej interpretacji ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście - interpretować można na wiele sposobów ;-)

      Usuń
  24. Dlatego swoją Corsę zatłukę na amen, bo kto to kupi- bita, bez wizyt w ASO, lakier płowieje itd. Mimo, że serwis robię na bieżąco i zapisuję w kajeciku;) Przecież na Alledrogo i OtoSzroto jest multum samochodów 10, 15 letnich, które wyglądają jak nówki! To tak, jakby napisać, że emeryt ma formę 20 letniego ogiera z branży porno.

    OdpowiedzUsuń
  25. Witam, z utęsknieniem wypatruję kolejnego wpisu autora. Czy wiadomo kiedy takowy nastąpi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam! Niebawem ;-) Mam w przygotowaniu kilka tekstów. Jak tylko warunki pozwolą mi je ukończyć - będą na blogu (teksty, nie warunki).

      Usuń
  26. Lubię czytać ten blog i bez zbędnego lizusostwa - lubię handlarzy. Prywatni sprzedawcy najczęściej chcą sprzedać samochód za taką samą cenę, za jaką kupili swojego tedeika 5 lat temu mimo faktu, że rozrząd był robiony jeszcze w Niemczech, a płyn chłodniczy i olej niewiele się już od siebie różnią konsystencją. Handlarze najczęściej średnio wiedzą, co posiadają, a to bardzo się przydaje podczas kupowania czterech kółek. Ze względu na sentyment do Nissana, na początku zeszłego roku szukałem Primery P10 z dwulitrowym dieslem. Jedyny pojazd, który posiadał całą podłogę i całe progi (ewenement na skalę światową, nie wiem, czy gdzieś tego nie zgłosić) znalazłem u handlarza w Opolu, z lakierem w stanie, jakby dopiero spędził miesiąc w trzewiach wieloryba. Kupiłem go za 1750zł (!), podczas gdy u prywatnych w egzemplarzach za circa 4k mogłem przełożyć przez podłogę obydwa buty (ale blacha wypolerowana na błysk, a jakże). Kupno używanego auta w Polsce to niezłe ElDorado, niezależnie od sprzedającego.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Też kupiłem samochód u handlarza :). Jestem bardzo zadowolony. Początkowo nie miałem wielkich nadziei, nie byłem też do końca przekonany do modelu (szukałem małego hot-hatcha), ale na miejscu okazało się, że auto jest bardzo zadbane i powoli zaczęło mnie czarować. Postanowiłem jeszcze sprawdzić wszystko u znajomego mechanika i okazało się, że jest dokładnie tak jak mówił pan handlarz - lakier oryginalny, zawieszenie całe. Do tego cena była naprawdę sensowna.
    Poprzednie auto było kupione od pierwszego właściciela i okazało się być niezłą skarbonką, z uwagi na zaniedbanie wielu spraw. A handlarskie? Czyste, ładne i zadbane :). Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, że nie ma na to reguły. Zdarzają się auta bardzo dobre u handlarzy, i paskudne oraz drogie u "właścicieli prywatnych", ale bywa też i odwrotnie. Jedno jest pewne - jako handlarz samochody dobre muszę sprzedawać tanio - bo nikt ode mnie nie kupi :-) Jaki odsetek "prywatnych" naprawia, pierze, czyści i woskuje auto przed sprzedażą? Promil. A my musimy. Najlepsze, że społeczeństwo uważa, że to jest "picowanie". Ręce opadają.

      Usuń
    2. Dokładnie - nie ma reguły...
      Wystrzegałem się komisów szukając swoje pierwsze auto.
      Szukałem coś do 3 tysięcy, byle małe i w benzynie, tanie w częściach. Nie oczekiwałem rodzynka, nie miałem złudzeń, olewałem przebiegi.
      Wybór padł na Punto I - znane i słynne z tego, że ma ekologiczną podłogę i progi - ulega biodegradacji.
      Jako młody człowiek wiedziałem tyle ile "zielony" w jednym z rodzajów kupujących. :D
      Auto (1.2 ELX z 1995 roku krajowe, od drugiego właściciela z tego samego miasta, faktura na zakup i na grubsze naprawy - auto prawdopodobnie zj... zepsuło się kiedyś konkretnie i stało "w krzakach" ze 2-3 lata za kadencji pierwszego ukochanego i jakże dbającego o "autko" właściciela)
      do dziś pochłonęło 2x cenę zakupu (2.800 zł) - wyspawanie progów i podłogi, remont totalny zawieszenia tył, sprzęgło kompletne, nagrzewnica, konserwacja, wymiana reflektorów na oryginalne (nie dało się jeździć w nocy) i parę mniejszych pierdołek.
      Auto mam już dwa lata i jako mega cierpliwy człowiek jestem z niego zadowolony (pasuje mi do jazdy), choć władowałem chore pieniądze.
      Każdy się śmieje, że za to bym miał to albo tamto czy sramto - ale pytanie? Przez 2 lata "zbierania" rowerem, czy pieszo? Polaczki cebulaczki i tak wierzą w TDI o niskim przebiegu, to już się chyba nie zmieni.

      Usuń
    3. Wolę za takim punciokiem w benzynie jechać w korku niż TDI, albo innym VW, którego właściciel myślał, że kupuje niezniszczalny przedwojenny rower i wyższą cenę zakupu rekompensuje sobie przez oszczędzanie na naprawach. Oczywiście mam kumpli, co mieli golfy - i dbali, więc to nie 100% reguła, ale jak tylko widzę TDI i podjeżdżam takiemu, to przy pierwszym wdechu zamykam obieg powietrza.... zabawne jak raz jechałem na krajówce i za takim jednym Golfem II (chyba akurat nie TDI, ale smród potworny) - nikt nie chciał jechać, albo jechali drugim pasem, albo trzymali 300 m dystans - tak mu z d*** rypało... a moja dziewczyna spisała jego numery rejestracyjne, chociaż takie z nas kapo, że zapomnieliśmy komuś donieść - to raczej szwaby mają we krwi, u nas się ponarzeka i zapomni. Typ da w łapę na diagnostyce i jedzie dalej.

      Usuń
  28. czemu nie ma jeszcze zadnej nowej historii ? co kilka dni odswiezam i nic :)))

    OdpowiedzUsuń
  29. No cóż handlarze samochodów przez lata wyrabiali sobie opinie i jeśli nawet są naprawdę pojedyncze uczciwe jednostki to "koledzy" po fachu nigdy nie zawiodą.
    Mam ponad 40 lat a od 22 zajmuje się motoryzacją.Jest to dla mnie kosztowne hobby bo samochody raczej tracą na wartości a ja sprzedając auto nie mam talentu do bajerowania i oszukiwania ludzi.
    O ile osoba prywatna może nam nie powiedzieć całej prawdy o samochodzie to w 90% przypadku dzwoniąc do handlarza, komisu mamy do czynienia z osobami które reprezentują niebezpieczny koktajl cwaniaka i chama.
    Jeśli choć trochę się na samochodach znamy to trudno się dziwić że takie osoby nie chcą z handlarzem mieć do czynienia.Te oklepany drętwe teksty: -lalka,igła,nie bity od dziadka z Wermachtu itd.Szczytem chamstwa jest przez handlarzy potok inwektyw lub tradycyjne pierdolnięcie słuchawką kiedy grzecznie poproszę o numer VIN - dotyczy to samochodów maks 10 lat.Aktualnie od 3 miesięcy szukam ładnego Peugeota 1007 dla żony więc niestety jestem na bieżąco.
    Jeśli sprzedającym jest handlarzem to:
    -przebieg jest cofnięty o 40-60 tys
    -komplet dokumentów i kluczyków oznacza brak książki serwisowej i jeden kluczyk
    -prośba o VIN zazwyczaj kończy rozmowę.

    Szczytem chamstwa była moja ubiegłoroczna wycieczka do handlarza za Łódź (280 km w jedną stronę)w sprawie VelStaisa , gdzie miało być wszystko i wizyta w ASO (auto z automatem) a nie miejscu usłyszałem że nie ma żadnej opcji jazdy próbnej itd ba auto jest nie ubezpieczone itd.
    Dlatego teraz dzwoniąc pytam czy sprzedający jest handlarzem.Oczywiście jeśli znamy się na modelu jaki chcemy kupić -można poznęcać się telefonicznie nad cwaniakiem lub osobiście na giełdzie samochodowej.Choć wówczas na odsiecz ruszają koledzy handlarza-cwaniaka i robi się nieciekawie.

    Oczywiście inaczej wygląda sprawa z samochodami tańszymi 3-5-10 tys zł.
    Ludzie sami są sobie winni, sprzedawałem kiedyś AUDI 80 B3 bardzo ładne zadbane autko było w domu 5-7 lat.Całe rodziny się zwalały cudowali wąchali, masakra.Ostatni klient też był z pomagierem.OK wszytko działa widzę że im się autko podoba i zaczynają sapać - to miałem dość delikatnie ich opieprzyłem a auto kupili i pewnie są zadowoleni do dziś.
    Latem sprzedawaliśmy Renault RAPID - autko wiekowe choć zadbane i silnik 1.9D to fajna rzecz - napisaliśmy w ogłoszeniu że rdza go zaczyna zjadać, ze przegląd za miesiąc się kończy i że nówka z salonu to raczej nie jest.Cena była atrakcyjna choć adekwatna do stanu pojazdu.W piątek wieczorem poszło ogłoszenie a w poniedziałek auto sprzedane.

    Ludzie kupują oczami + oczami i jeśli są napaleni to handlarz takiemu "frajerowi" auto sprzeda.Potem wychodzi szydło z worka i handlarz jest zły.
    Im mniej napiszemy w ogłoszenie na temat napraw i serwisu samochodu który sprzedajemy tym szybciej je sprzedamy.
    Ludzie nie myślą - wymagają od 10-15 letniego auta aby nigdy , przenigdy się nie zepsuło.Bo jak było naprawiane to szmelc.
    Jak widzę na giełdzie i ALLEDROGO te wypucowane lśniące komory silników + w miarę ostro i efektownie zrobione zdjęcia to wiem że mina choć pewnie zaraz się sprzeda.
    Handlarz jest zły bo sprzedaje złom złożony z 4 ćwiartek i zarabia na nim 200 %
    Informatyk jest zły bo nie pracuje ciężko łopatą a za godzinę pracy liczy 80-120 zł.
    W sklepach komputerowych też sami złodziej co mają 80 % marży tylko Media- Markt jest uczciwe.Nikomu jednak nie przeszkadza że u dentysty , lekarza czy prawnika, notariusza trzeba zostawić pół wypłaty - bo to są uczciwe "porządne " zawody.

    OdpowiedzUsuń
  30. Jeżeli chodzi o sprzedaż samochodów w naszym kraju i związane z tym oszustwa, to winię za to wiele czynników. Po pierwsze - jesteśmy biednym społeczeństwem. Znaczny odsetek ludzi zarabia takie kwoty, że ledwo wystarcza na życie. Nie stać więc nas na zakup aut nowych, używanych porządnych (czyli też drogich), a każdy auto chce. Obecnie egzystencja bez samochodu jest mocno utrudniona - tempo życia wymaga szybkiego przemieszczania się, stajemy się wygodni i leniwi. Do tego wszystkiego dochodzi nasza słowiańska natura dodatkowo wypaczona przez okres 45-89, natura której cechą nierozłączną jest chęć posiadania, pokazania się. Większość więc z nas chciałaby mieć coś lepszego, coś co będzie budziło zachwyt i zazdrość sąsiada, znajomych itd. Ta część ludzi podchodzi do zakupu samochodu w następujący sposób - posłużę się przykładem: mam 4500zł i chcę kupić auto. Kwota ta wystarcza mi na zakup zadbanego golfa III, ale ja nie chcę Golfa III, ja chcę Audi A3! I co robię - znajduję takie, wystawione za 5000zł i kupuję. A potem wypisuję gdzie się da, że handlarz mnie oszukał, że poskładany z dwóch mi sprzedał (to akurat przykład kolegi, który sprzedał Audi w kilka godzin od ukazania się ogłoszenia. Poinformował nabywcę, że samochód miał poważny wypadek i za moją radą wpisał nawet na fakturze ten tekst). Kupujący zdawali się tego nie słyszeć, tak zaślepiła ich myśl o posiadaniu A3 w cenie Golfa "Trzy". Pewnie za kilka dni zapłaczą... Pewnie będą wylewać żale na forach...
    Nie potrafimy "mierzyć zamiaru według sił". U nas dobre auta się nie sprzedają. Jeżeli mam samochód bardzo dobry i wiem, że jest on dużo wart, trafia mnie, że na nabywcę muszę czekać miesiącami, bo nabywca jedzie tam gdzie taniej i oczekuje tej samej jakości. Gdyby dobrze sprzedawały się auta porządne, myślę że większość handlujących olała by drutowanie i spawanie złomów, ale to popyt wymusza podaż, więc jest jak jest i to się nie zmieni. A że wielu cwaniaków chce zarobić więcej sprzedając dziadostwo w cenie dobrego auta - to już inna historia.
    Temat nie do wyczerpania ...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  31. Jako że jestem z Olkusza to mam wrażenie że tez trafiłem na tego gościa jak sprzedawałem Felicję w 2007r.
    Na marginesie też teraz sprzedaję Octavię 1.9TDI 08 prywatne autko i 0 odzewu z rynku mimo ze auto jest bardzo dobre

    OdpowiedzUsuń
  32. Może opisze krótko moją przygodę z "zamiarem kupna".
    Tel. do właściciela:
    - auto tak jak w opisie?
    - Da, wszystko sprawne, rdzy brak, nie będziesz żałował
    - Panie, bo 200km mam do przejechania, jak jest tak jak piszesz i mówisz to jadę z kasą i zabieram z miejsca
    - przyjeżdżaj Pan, wszystko sprawne, rdzy brak, nie będziesz żałował
    - ok, to jadę z walizką pieniędzy.

    Na miejscu już takiej miłej pogadanki nie było, była rdza, były niesprawności (klima nie chłodzi, pourywane pokrętła, podsufitka luźna) był zderzak składany na meblowkręty ...
    Koleś posiadał auto od 3 mies i w moim przekonaniu liczył na szybki zysk. Nawet nie wiedział jak tą klimatyzację (i tak niesprawną) włączyć.
    Rozstawaliśmy się w naprawdę niemiłej atmosferze.

    Może jestem naiwny, ale myślę że właściciel auta, który użytkuje je kilka lat jest przede wszystkim dużo bardziej z nim zapoznany i z innym emocjonalnym podejściem niż handlarz, co skutkuje innym podejściem do potencjalnego kupującego.

    Dodam tylko że w/w auto to Mercedes W202, marka którą postrzegam troszkę inaczej od innych, jak również właścicieli. Może trochę przesadzam, ale każdy ma jakieś swoje skrzywienia :)

    OdpowiedzUsuń
  33. Nie dziw się tym co nie chcą od handlarza, przecież wiesz jak wygląda rynek. Mimo wszystko lepiej kupować od prywatnego, też robią wałki ale nie tak profesjonalnie i mimo wszystko łatwiej to wykryć.

    OdpowiedzUsuń
  34. Super blog, świetnie się go czyta. A na dzwoniących po nocach i w święta najlepiej mieć drugi telefon, który można wyłączyć. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Piszcie, komentujcie, krytykujcie! Główny Urząd Kontroli Publikacji i Widowisk czyta każdy komentarz i publikuje te, które nie godzą w podstawy socjalistycznego państwa ;-)