Zdjęcie niezwiązane z tematem. Do sprzedania 1,4 16V, 2008r. |
Mówi mi znajomy, że w markecie
wyczaił kartkę informującą o sprzedaży Lanosa z gazem. Podobno
ładnego i zdrowego.
Biorę telefon i dzwonię. Pierwsze
pytanie zadaję standardowe
- Witam, pan handluje, czy to prywatny
samochód?
W słuchawce gruby głos tępego, podstarzałego jełopa- orangutana (tak właściwie, można było po pierwszym wyrazie podziękować, bo ... wiadomo)
- Eee, ygh, ten tego, no... yy
prywatnie.
- Długo ma pan auto?
- Eeeee, no... ten... od zięcia
wziołech... no... eee, niedawno, ale zięć pierszy właściciel - i ciągnie dalej - ałto ładne, zdrowe, zakonserwowane.
Ino jeden błotnik w podkładzie, a tak to w orginale, w pierszym lakierze znaczy sie, szyby w
prondzie, nic nie stuka, nic nie puka, ino lać i jeździć.
- Pan jest wpisany w dowodzie rejestracyjnym?
- No, e yy... mam umowę, co mi zienć
podpisoł...
Tę rozmowę trzeba było szybko
zakończyć, bo szkoda baterii w telefonie. Wiadomo, że żaden zięć nie istnieje, wiadomo, że handelek kupił na czystą umowę, podpicował pianką montażową i pcha parcha dalej.
Konkluzja
Jest popyt na auta nie od handlarzy, to
handlarz się "odhandlarzowuje". Każdy chce z czegoś żyć.
OK.
Dygresja
Ostatnio miałem wystawionych (na
koncie niefirmowym) kilka specyficznych samochodów, w specyficznych
cenach, o które dzwonili specyficzni ludzie. Każdy miał
specyficzny zestaw pytań, zaczynający się od tego, czy to handel,
czy osoba prywatna.
Odsiew telefoniczny - odpowiadam z
dumą, że HANDEL i rozmowa trwa kilka sekund (najczęściej kończy
się sygnałem przerwanego połączenia). Ja nie odrywam się nawet
od swojej pracy.
Powrót do konkluzji
To, jakie ludzie łykają bajki i kupują od handlarzyków z umowami "in blanco" auta, zakupione dla
żon, które nie chcą jeździć (bo auto za duże, za małe, za wysokie, za niskie), kupione na minutę przed tym, jak kupujący dowiedział się o wyjeździe za granicę na zawsze itp, jakie nieprawdopodobne brednie
nabywcy chłoną, przeraża.
Większość samochodów w necie
wystawianych jest w celach zarobkowych i z tym się trzeba pogodzić.
Prawie żaden kupujący nie sprawdza
zgodności danych osoby sprzedającej (ja sprawdzony zostałem KILKA
razy w życiu).
Nie działa na poszukiwaczy to, że można bezpiecznie
kupić samochód na fakturę, w istniejącej firmie, która bierze
odpowiedzialność za sprzedawany towar. Lepiej kupić sportowe auto,
które było nietrafionym prezentem na dzień babci. I wierzyć w te pierdoły...
Można potem sąsiadowi opowiedzieć,
że ma się auto z historyjką, a nie zwykłe, kupione od handlarza, który z całą pewnością w ch&ja zrobił.
Problem się tylko pojawia w momencie, kiedy trzeba dochodzić swoich praw i nie ma za bardzo od kogo...
Teraz mała przestroga
Kilka razy w tygodniu odbieram telefony
od ludzi, którzy szukają w ciemno w sieci, komu sprzedali samochód.
Scenariusz za każdym razem jest taki
sam - pan handlarzyk odkupił auto i nie wpisał na umowie swoich danych.
Obiecał, że do tygodnia dowiezie umowę z danymi nabywcy. Minął
miesiąc, a pana nie ma. Zbliża się koniec OC...
SPRZEDAŻ KOMUKOLWIEK AUTA NA UMOWĘ "IN
BLANCO" TO SKRAJNY DEBILIZM!!!
1. Nabywca wsiąka i nie wiadomo komu
sprzedaliśmy pojazd.
2. Przychodzi termin płacenia OC i jak
udowodnimy, że samochód sprzedaliśmy? Niby komu? Płacimy zatem
sobie OC za coś, czego już nie mamy.
3. Kradzież paliwa na stacji
benzynowej - komu sprzedaliśmy samochód? przecież nie posiadamy żadnego
dowodu, że to nie my tankowaliśmy...
4. Zdjęcie z fotoradaru ...
i tak dalej.
Proponuję pomyśleć zanim się kupi,
bądź sprzeda samochód. Niby prosta rzecz, a jednak konsekwencje prawne i finansowe mogą zaboleć.
P.S.
Nie atakuję swojej profesji - atakuję nieuczciwe praktyki, pomijające płacenie podatków i wyłączające odpowiedzialność za sprzedawany towar. Tego typu "dorabianie" sobie psuje opinię nam - handlarzom (prawie) uczciwym :-)
Raz w życiu sprzedałem auto "handlarzowi" na pustą umowę ( dobry był wkręcił mnie w to a ja jak ostatni debil zgodziłem sie na to) i powiem Wam że czas jaki minął na przywiezienie przez niego umowy z danymi ostatecznego kupca to było najdłuższe 10 dni jakie przeżyłem.....
OdpowiedzUsuńI tak dobrze, że dojechał z tą umową... ;-)
OdpowiedzUsuńCzy mógłby Pan podać link do sprzedawanych aktualnie przez Pana aut?
UsuńNie podaję linków na blogu, ani na Fb. Jeśli ogłoszenia wygasną - linki prowadzą zazwyczaj w próżnię. Większość z samochodów można znaleźć na Fb. W razie zainteresowania - można dzwonić i pytać o szczegóły.
Usuń