wtorek, 26 marca 2013

Rozmowy niedokończone

   Późno dzisiaj wróciłem, miałem dopracować inny tekst, ale wolę to zrobić bardziej wypoczęty, więc na noc wrzucę kilka rozmów rozluźniających (nie wiem co prawda co rozluźniają, bo w trakcie tak głupich rozmów jestem nadzwyczaj spięty).


- Proszę pana, tu jest coś zepsute, zawory "cykają"!
- Nie. Wszystko jest OK. To załączyła się instalacja gazowa i słychać wtryskiwacze.
- To one są do wymiany.
- Nie, nie są. Wtryskiwacze gazowe zawsze są słyszalne. Taka jest ich konstrukcja. Gdyby benzynowe były na wierzchu, też by je pan pewnie słyszał. To jest BRC, a dopiero Landi Renzo są głośne.
- Co mi pan opowiadasz?! Miałem poloneza w gazie i tam nic nie pykało! Sprzedawaj se pan ten kit komu innemu!

Poszedł w cholerę... Ufff  Ludziom nie dogodzisz. Masz zwykłą instalację, to wypadałoby ją zmienić na wtrysk sekwencyjny, masz "sekwencję" - to kurde gościowi "pyka"...

***


- A to Audi musiało na dachu leżeć, że takie pęcherze przy relingach.
- Nie leżało. To jest oryginalny lakier, a powód to wada fabryczna niektórych modeli Audi z końca lat dziewięćdziesiątych.
- A tam, dach to najmniejszy problem. Na Allegro po czterysta złotych chodzą. Kupię dach i wymienię.
- Ale po co? Tu jest kilka pęcherzyków. Wystarczy wyszlifować, pomalować i po sprawie.
- A co mi pan mówisz, ja bym sobie dach sam wspawał. To żaden problem. Tu ucinam, tam ucinam i wspawuję. Dwie godziny i po sprawie. Ale koniecznie zmieniłbym na taki bez szyberdachu!
- A czemu bez szyberdachu? To bardzo przyjemna rzecz.
- Szyberdachy są do dupy. Wszystkie ciekną.
- Ale ten jest sprawny i nie przecieka...
- JESZCZE nie przecieka! Ale zacznie...

Po tej rozmowie wiem, że szyberdach to - podobnie jak mop - dzieło szatana. A spaloną żarówkę od postojowych wymieniłem razem z całą instalacją elektryczną...

***


- Witam. Ja w sprawie autka dzwonię. To automat, co?
- Tak, automat.
- Widzi pan martwi mnie ta skrzynia...
- A dlaczego pana martwi? Mnie cieszy, bo działa jak należy.
- A mnie jednak martwi, bo to w każdej chwili może się zepsuć, bo autko starsze...
- Jak do tej pory nic nie wskazuje na to żeby miała się skrzynia zepsuć. Wiadomo, że jest to auto używane i może się zdarzyć jakaś awaria, ale nic na to nie wskazuje. Wszystko działa jak należy - nie ślizga, nie szarpie, wszystkie biegi wchodzą, olej niedawno zmieniany...
- No właśnie! Sam pan przed chwilą przyznał, że może się zepsuć. I dlatego martwi mnie ta skrzynia.
- Jak pana tak martwi, to dlaczego pan dzwoni do mnie? Przecież jest jasno w ogłoszeniu zaznaczone, że automat.
- Myślałem, że pan rozwieje moje wątpliwości, ale sam pan stwierdził, że może się skrzynia zepsuć...

W tym momencie film mi się urwał i obudziłem się w przytulnej, jakby pluszowej sali budynku przy ulicy Babińskiego w Krakowie. Z sufitu uśmiechały się do mnie Misie Puchatki. Dużo Misiów Puchatków. Byłem zmartwiony...

***


- Dzień dobry. Mam Vectrę B do sprzedania, silnik 1.6, rok produkcji 97.
- Jak długo ma pan to auto?
- A tak ze dwa miesiące.
- To czemu pan tak szybko sprzedaje?
- Bo mi się Seicento Sporting od znajomego trafiło i chcę zmienić.
- Dzięki, ale nie będziemy zainteresowani.

Za dwie godziny ten sam numer wyświetla mi się na telefonie. Odbieram. Gość nie ma pojęcia, że już ze mną rozmawiał. Pewnie już wszystkich handlarzy obdzwonił i pomieszało mu się.
 
- Dzień dobry. Mam Vectrę B do sprzedania, silnik 1.6, rok produkcji 97.
- A jaki jest powód sprzedaży?
Pytam z czystej ciekawości.
- A... bo za tydzień jadę do Niemiec do pracy...

W sumie, to nawet możliwe, że gość za tydzień jedzie do Niemiec do pracy, Sportingiem kupionym od znajomego...

***

 
- Ja mam Fiata Bravę z 1998 roku na zbyciu. Benzynowy. Do wymiany wydech, przegub, coś tam w zawieszeniu stuka.
- A jak tam korozja w aucie? Mocno jest zgnite?
- No trochę podłoga i progi wypadałoby zmienić, bo przeglądu nie przeszedł.
- A ile by pan chciał za to auto?
- No, tak z cztery pięćset, do minimalnej negocjacji.
Słucham, powoli zaczyna do mnie docierać jaki interes życia mi właśnie gość proponuje.
- Niestety odpada sprawa. Cena jest nieakceptowalna.
- A to ile by pan dał?
- Nie ma sensu nawet panu mówić. Właściwie, to nie chcemy auta w takim stanie.
- A to ile by pan dał?
- No, raczej nie kupujemy takich aut, bo nie opłaca się naprawiać.
- Ale niech pan coś zaproponuje!
Słyszę wyraźnie poirytowany głos w słuchawce.
- Maksimum tysiąc złotych, ale raczej i to nie wchodzi w grę.
- Ile?!! To wiesz pan co? Weź się pan rozpędź i się pan pie#dolnij tym głupim łbem o ścianę!!!


Zła diagnoza, zła recepta. Jak się rozpędziłem i pie#dolnąłem głupim łbem o ścianę, to mi ... nie pomogło. Dalej nie chcę zgnitej Bravy za cztery pięćset.

***

- Ja w sprawie Peugeota. Jaki tam jest przebieg?
Kocham rozmowy zaczynające się od przebiegu.
- Dwieście osiemnaście tysięcy kilometrów, oryginalny, sprawdzony w ASO.
- Ojoj, Boże drogi jak dużo! E, to już nic z tego auta nie ma.
- Jak pan chcesz, to panu zrobię pięćdziesiąt na jutro. Do widzenia!

Sam nacisnąłem czerwoną słuchawkę. Poczułem się tak ... fajnie. A jedź sobie chłopie tam, gdzie będziesz miał sto dwadzieścia. Chyba, że to też za dużo...



***

- Dzień dobry. Ja w sprawie wiosny. Będzie w tym roku?
W słuchawce głucha cisza...

P.S. Wszystkich Czytelników oburzonych lub zniecierpliwionych słabą częstotliwością tworzenia przepraszam i obiecuję, że kiedy skończy się ta cholerna zima, tekstów będzie więcej, bo i będzie się więcej działo ;-)

   W tym tygodniu jeszcze jeden tekst będzie.